Charlott
- Charlott. - Czuję ciepły dotyk palców na skórze policzka. - Charlott Jesteśmy na miejscu.
Budzę się wtulona w jego ciało. Ciepło które bije od niego koi wszystkie moje nerwy.
-Gdzie jesteśmy Już przepłynęliśmy?
- Tak jesteśmy już na ziemiach Francji. Nie zostało nam zbyt wiele do przejechania, jak na razie przekroczyliśmy pierwszą brama za chwilę będziemy przekazać drugą.
- A daleko to jest? - Przecieram zaspane oczy. Jedziemy w bogato zdobionym powozie. Miejsca do siedzenia obite są w czerwone jedwabie, a wszystkie okucia i ozdoby zrobione ze złota. Od razu widać przesadzony przepych. W oknach wiszą ciężkie, ledwie przepuszczające światło zasłony, by nikt nie widział kto jedzie.
- Jak zawsze niecierpliwa. Koniecznie musimy nad tym popracować - Rozbawiony z politowaniem patrzy na mnie. Odsuwa aksamitna zasłonę i wygląda, aby sprawdzić, gdzie jesteśmy.
- To już ranek? Nie jest to możliwe przecież na zewnątrz jest nadal ciemno.
- Sama się przekonaj. - Wraca na swoje miejsce i przygodą mi się z na przeciwka. Że co? Już jesteśmy?
Zaciekawiona od razu się podnoszę i wyglądam za materiału. Pierwsze co zobaczyłam to potężna złota brama chroniąca wjazd na Francuski Dwór. Po drodze mijamy kilka pomniejszych budynków należących do samego Króla. Wszystko wokół jest wręcz nierealnie doskonałe. Trawa idealnie przycięta, krzewy symetrycznie obcięte, a każda z dróg wykonana z ogromna stratnością. Ten kto projektował to miejsce włożył w nie całe swoje serce.
- Zaraz będziemy na miejscu przygotuj się do wyjścia. - Mówi poprawiając materiał mankietów. Im bliżej dotarcia na miejsce coraz bardzie się stresuję. - Nigdy nie pozwól, by ktokolwiek wmówił ci, że tu nie pasujesz.
Zaskoczona patrzę na niego i zakładam na dłonie rękawiczki tak jak nakazuje etykieta dworska. Kobiecie nie wypada chodzić bez rękawiczek. Tylko pospólstwo ich nie zakłada, bo do czego miały, by to robić. Do prania albo sprzątania? Niedorzeczne. Przecież zaraz zostały, by zniszczone przy takich pracach.
Drzwi woźnicy otwierają się od jego strony, gdy zatrzymują konie. Przed wejściem czeka dwóch strażników ubranych w powitalne stroje.
Pierwszy wychodzi on. Wszyscy kłaniają się przednim niczym to był ich królem. Już miałam chwycić dłoń odźwiernego, gdy on spogląda na niego pogardliwym spojrzeniem i wysuwa dłoń w moją stronę.
- Podaj mi dłoń. - Niepewnie chwytam jego dłoń. Nawet przez materiał czuje mrowienie w koniuszkach palców, gdy ten mnie dotyka. Nie puszcza mnie chociaż bezpiecznie wysiadłam z karocy. - Złap się mojego ramienia. - Robię dokładnie to o co mnie prosi. Chwytam się jego przedramienia, gdy stawiamy pierwsze kroki w stronę pałacu, wchodząc na marmurowe schodki prowadzące do głównego wejścia. Powoli i ostrożnie stawiam pierwsze kroki na symetrycznie położonej mozaice. Czarno białe wzory musiały być tworzone przez najlepszych architektów.
Przed nami stoi orszak powitalny złożony z żołnierzy i służby pałacu. Mam wrażenie, że wszystkie oczy padają tylko na mnie. Każdy z nich bada każdy mój najmniejszy ruch. W oknach widzę poukrywane za koronkowymi materiałami ciekawskie spojrzenia młodych dam. Niektórzy bez jakiejkolwiek krępacji nie kryją zainteresowania naszym przyjazdem i powychodzili na bogato zdobione balkony wychodzące na główne wejście Versalu.
Również jest mnóstwo młodych dam skrywających się za oknami u których widać grymas niezadowolenia na twarzach na mój widok, a na wyższych piętrach widać szepcące między sobą pokojówki, które starają się schować.

CZYTASZ
Innocentia
FantasiOPIS On stworzony przez Boga. Anioł. Ma za zadanie zwabić, uwieść i z niszczyć owoc grzechu. Ona pół anioł. Pół upadła. Chodź uznawana za uosobienie dobra. Skrywa głęboko w środku w sobie ciemność. Zrodzona z najgorszego grzechu. Ta dójka została...