17. Ten dzień

17 5 2
                                    


Nadszedł ten dzień. Dzień w którym miałam się pokazać i w którym miałam stać się zauważona w ten dobry sposób. Oczywiście na konkursie zostałam zauważona przez Henrego, jednak to było za mało. Byłam podekscytowana, ale i przestraszona. Świadomość tego, że Gavin prawdopodobnie nie będzie chciał ze mną rozmawiać mnie niszczyła. Za każdym razem gdy o tym myślę kruszę się na małe kawałeczki.

Spakowałam plecak i ruszyłam na autobus. Plan był taki, że miałam dojechać do chłopaków, zostawić rzeczy i pojechać pod miejsce „misji" samochodem Henrego wraz z innymi. Z tego co wiedziałam od Gabriela, bracia spakowali już potrzebne rzeczy.

Gavin nie odpisał mi od momentu gdy napisałam mu „przepraszam", byłam zawiedziona, ale wiedziałam, że to się tak potoczy. Cieszyłam się bo pierwszą osobą, którą zobaczyłam była Alice. Uśmiechnęła się do mnie szeroko i wpuściła do mieszkania. Usiadłam na kanapie i czekałam, aż chłopaki się naszykują.

- Jesteś cholernym idiotą Gabriel! - krzyknął Henry. Brunetka zmarszczyła czoło i spojrzała się w kierunku korytarza skąd dobiegały się krzyki.

- Ja jestem idiotą? Ha! Ja się chociaż nie kłócę z dziewczynami. - odparł najmłodszy. Zdezorientowana uniosłam jedną brew do góry.

- Ale zarywasz do pięciu na raz. - prychnął i trzasnął drzwiami. Po chwili pojawił się w głównym pomieszczeniu. Nie spodziewał się mojej obecności w tym momencie. Alice skrzyżowała ramiona na piersi i pożerała wzrokiem najstarszego z braci.

- I tak się stawiacie w dobrym świetle? - spytała retorycznie.

- Ee.. przepraszam? - powiedział Henry z uśmiechem, zerkając na mnie kątem oka. Ich mama nie wiedziała o tym, że idziemy się wepchać na scenę. Ich wersja była prawdą, ale jednak było sporo niedopowiedzeń. Powiedzieli, że idą po prostu na koncert na co brunetka się zgodziła pod warunkiem, że wszyscy mamy pilnować Gabriela.

Najmłodszy wyłonił się zza rogu patrząc na całą sytuację która zaszła. Naburmuszony usiadł obok mnie i wpatrywał się w ścianę po lewej. Założył ręcę na klacie tak jak zrobiła to przed chwilą jego mama.

- Gdzie Gavin? - spytała Alice. Dzięki Bogu, że to zrobiła bo ja bym się nie odważyła wymówić jego imienia.

- Ubiera się. - wymamrotał Gabriel. - Pewnie Luna się za nim stęskniła. - spojrzał się na mnie cwanie, a ja miałam ochotę go za to walnąć. Przegryzłam wargę i po prostu czekałam, aż to ten średni wyłoni się zza ściany. Bardzo stresowałam się naszym spotkaniem, ale zamierzałam z nim o tym porozmawiać. Jednak co miałabym mu powiedzieć? To co napisałam w wiadomości, czy jednak coś bardziej rozbudowanego?

W najmniej niespodziewanym momencie tak jak pozostali wszedł do salonu, patrząc na mnie wzrokiem którego się bałam. Nie powiedział mi nic, nie przywitał się, ani nie machnął głową, ani ręką. Po prostu szedł w stronę drzwi nie zważając na nikogo.

- To my chyba będziemy się zbierać. - powiedział zakłopotany Gabriel do mamy. Przejechał dłonią po szyi i lekko się skrzywił.

Alice wydawała się zmartwiona stanem syna i nie dziwiłam jej się. Gavin był przygaszony, zły i nie zadbany. Jego włosy leciały w każdą możliwą stronę, a wory pod oczami pogłębiały się z każdym spojrzeniem na niego. Był blady jak trup i prawdopodobnie dobry makijaż by tego nie zakrył.

Pomimo tych niedoskonałości dalej wyglądał całkiem dobrze. Za każdym razem gdy próbował na mnie patrzeć ja odwracałam wzrok niczym ostatnia idiotka. Zamiast przeprosić od razu, po prostu tam stałam i patrzyłam się na to jak rozpada się na kawałki. Tak bardzo chciałam do niego podejść, złapać go delikatnie za ramię i przeprosić. Problem polegał na tym, że nie wiedziałam jak.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 17 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

GitarzystaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz