Rozdział 11

763 30 20
                                    

Evan

— Stary, kurwa, słuchasz mnie czy nie? — Głos Haydena obił mi się o uszy, lecz mimo ważnych spraw, które omawialiśmy, nie mogłem się skoncentrować.

Od mojego ostatniego spotkania z Rose minęło trzy dni.

Unikałem ją trzy dni.

Zdawałem sobie sprawę z tego, że jestem skończonym debilem, ale tak było bezpieczniej. Przynajmniej na razie.

— Tak, sorry, możesz powtórzyć?

Hayden po raz kolejny przekręcił oczami i powiedział:

— Mówiłem, że to jest pewne, że Jurij i Zoja tu są.

— To wiem, co dalej?

— No nie jest dobrze. Chcą cię sprzątnąć.

— A powiesz mi coś, czego nie wiem? — Odparłem poirytowany, ale moja reakcja nie była uzasadniona.

Ostatnio po prostu wszystko mnie irytowało i na niczym nie mogłem się skupić.

— Krążą ploty, że Jurij cię szuka i jest na dobrym tropie. W dodatku Zoja widziała was na cmentarzu. Ciebie i Rose. Wiesz, co to znaczy?

Poczułem ukłucie w sercu, gdy wypowiedział imię dziewczyny, w dodatku w taki sposób.

Trochę się obawiałem tego, że ta dwójka może chcieć ją skrzywdzić.

Będą próbować odebrać mi bliskich, tylko po to, aby mnie zniszczyć.

Nie mogłem na to pozwolić. To był jeden z kilku powodów, dlaczego unikałem Rose.

Rozmasowałem bolącą skroń i dalej słuchałem, co blondyn miał mi do przekazania.

— Powinieneś być bardziej ostrożny...

— Wiem, Hayden! — Przerwałem mu. — Ale mam tego po prostu dość, dlaczego nie można ich unicestwić i tyle? Wiesz, że mógłbyś to zrobić. Dla każdego byś to zrobił, tylko nie dla mnie.

— Uważaj, co kurwa, mówisz — uniósł głos. — Wszystko dla ciebie robię, więc zamknij mordę i słuchaj mnie dalej. Wiem, że to nie jest to, czego oczekujesz, ale takie jest życie, Evan.

Najchętniej to wróciłbym do domu w tym momencie. Nic nie idzie po mojej myśli. To jeden wielki problem.

— Dobra, jeszcze coś wiesz? — Odpowiedziałem po chwili, już łagodniejszym tonem.

— Także ten, mają cię za syna zdrajcy. Jak nie oni, to Dmitriy weźmie się za ciebie...


Nie mogłem już tego wszystkiego słuchać, głowa mi pękała.

W międzyczasie jeszcze Rose do mnie pisała. Musiałem przestać ją olewać, bo przecież nie mógłbym ciągnąć tego w nieskończoność.

Podczas drogi do domu, wybrałem jej numer i zadzwoniłem. Zdobyłem go, któregoś dnia, gdy u niej przesiadywałem.

Dziewczyną odebrała po dwóch sygnałach.

— No w końcu, Evan. Co się z tobą działo? — Usłyszałem jej piękny głos po drugiej stronie. Mimowolnie kącik ust uniósł mi się do góry.

— Wiem, że trochę długo się nie odzywałem, ale na wszystko mam usprawiedliwienie — wytłumaczyłem.

— No ja myślę.

— Masz czas?

— Kiedy?

— Na przykład teraz?

— Dla ciebie zawsze — zaśmiała się lekko.

— Świetnie, widzimy się za chwilę — rozłączyłem się i zmieniłem kierunek.

Zamiast do swojego domu, udałem się do jej.

Zdecydowanie nie powiem całej prawdy. Jeszcze nie teraz. Pewnie bardziej zraziłaby się do mnie, a nie chce ryzykować utratą.

Nie znowu.

Wiem, że Rose mnie nie pamięta, albo też nie wie, że ja, to ja.

Noah również jej nic nie mówił. Jestem mu za to wdzięczny, bo mogę zacząć z czystą kartą.

Już po kilkunastu minutach znalazłem się u niej pod domem. Dziewczyna na mnie czekała w tym samym miejscu, gdzie ostatnio pierwszy raz się całowaliśmy. Cóż za przypadek.

Siedziała tyłem i w dodatku robiła coś na telefonie.

— Hej, Rose — rzuciłem, a brunetka od razu na mnie spojrzała.

— Przestraszyłeś mnie.

— Wybacz — zaśmiałem się lekko i usiadłem naprzeciwko niej.

— Więc słucham, co masz mi teraz do powiedzenia?

No właśnie, co ja mam ci teraz do powiedzenia...

— Nie będę kłamać, unikałem cię przez te trzy dni, ale naprawdę miałem powód i to nie jest z twojej winy. Po prostu wiesz... sprawy rodzinne i tego typu — uśmiechnąłem się lekko, aby nie zauważyła, że jestem zestresowany, chuj wie czym.

— Mogłeś to po prostu napisać, zrozumiałabym przecież.

— W ramach rekompensaty chcę cię gdzieś zabrać.

— Gdzie? — Uśmiechnęła się i popatrzyła na mnie podejrzliwie.

— Niespodzianka.

Bo ja sam jeszcze nie wiem.

— Ale na pewno ci się spodoba — dodałem.

Rose rozciągnęła usta w uśmiechu i przeszywała mnie wzrokiem. Czułem się jak zahipnotyzowany.

Mógłbym godzinami patrzeć na te brązowe oczy.

W dodatku jej włosy rozwiewał lekki powiew wiatru. Wyglądała perfekcyjnie.

Nie mogłem się powstrzymać. Przybliżyłem się do niej i złączyłem nasze usta w pocałunku.

Ten się różnił od naszego pierwszego. Był dłuższy i bardziej namiętny.

Praktycznie nie musiałem czekać na reakcję Rose.

Ujęła moją twarz w swoje dłonie i odwzajemniła pocałunek.

Czułem, jak zaczynałem przepadać dla tej dziewczyny.





Hej kochani, wiem, że bardzo krótki rozdział, ale obiecałam, że wstawię. Mam nadzieję, że się spodoba i prawdopodobnie widzimy się jutro!!

Speeding Hearts  (SPEEDING #1) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz