Rozdział 10

762 24 38
                                    

Nawet nie zorientowałam się, kiedy usnęłam, a gdy otworzyłam oczy, ujrzałam, że to był kolejny deszczowy poranek.

Przez ten natłok myśli, nie mogłam spokojnie zasnąć. Słowa Noah ciągle odbijały się echem w mojej głowie.

Przeszło mi przez myśl, że Evan przyszedł do mnie w nocy, tylko dlatego, iż był pijany i dzisiaj pewnie nie pamięta niczego, co wczoraj miało miejsce.

Z jednej strony mówiłam, że potrzebuję czasu, aby go lepiej poznać, a z drugiej? Sama rzuciłam się na niego jak jakaś niewyżyta pijawka.

No, może nie aż tak, ale wciąż to ja go pocałowałam. Powinnam była się opamiętać.

Muszę porozmawiać z nim o tym na trzeźwo.

Chwyciłam telefon do ręki i wyszukałam chłopaka w kontaktach.

Wtedy zorientowałam się, że zapomniałam odpisać mu na „dobranoc".

Dobrze, że chociaż dodałam serce do wiadomości...

Chwilę się zastanawiałam nad tym, co mogę napisać, aż w końcu wystukałam:

Roseanne: Hej Evan, masz dzisiaj czas, żeby się spotkać? Chciałabym pogadać o sytuacji z wczorajszej nocy...

Przez krótką chwilę, wpatrywałam się w ekran telefonu z myślą, że zaraz wyświetli moją wiadomość i odpisze.

Chyba przywołałam go myślami, bo tak się stało.

Evan odczytał moją wiadomość.

Mijała jedna minuta, druga minuta, piąta minuta, aż w końcu zablokowałam telefon i położyłam na łóżku, obok siebie.

Pewnie musiał być czymś zajęty i odpisze, gdy będzie mógł.

Albo napisałam to zbyt bezpośrednio?

Z przemyśleń wytrącił mnie huczny grzmot.

Większość osób boi się burzy, lecz ja do nich nie należę.

Mogłabym godzinami patrzeć na błyskawice i słuchać dźwięków grzmotów. To miód na moje uszy.

Co nie zmienia faktu, że jednak wolę, gdy jest słonecznie.

Podczas burzy przeważnie jestem skazana na samotność.

Nie, żebym na to narzekała, aczkolwiek czasami bycie samemu nie jest dobre. Człowiek zaczyna nadmiernie analizować każdy swój ruch oraz każde wypowiedziane słowo, co czasami prowadzi do paranoi.

Mówię tu o własnych doświadczeniach. Momentami samotność bardzo mi nie służyła.

Szybkim krokiem ruszyłam do łazienki, a tam wzięłam zimny prysznic i zrobiłam poranną pielęgnację twarzy.

Od jakiegoś czasu, ta rutyna była dosyć ważnym elementem mojego życia. Dzięki temu moja cera znacznie się poprawiła, a samoocena poszła w górę.

Następnie, przebrałam się w szare dresy oraz zwykłą, białą koszulkę. Przeważnie stawiałam na wygodę.

Gdy kończyłam się ubierać, usłyszałam już któryś raz, jak burczy mi w brzuchu. Mój żołądek zdecydowanie domagał się jedzenia.

Na dole oczywiście nikogo nie zastałam, a przynajmniej tak mi się zdawało.

Zauważyłam, że dziadkowie spędzają mniej czasu w domu i zdecydowanie mniej czasu razem. Może to też była nasza wina, ponieważ ciągle gdzieś wychodziliśmy i nie zwracaliśmy uwagi na nich i szukaliśmy coraz to nowych wymówek.

Speeding Hearts  (SPEEDING #1) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz