Rozdział 2

3K 204 7
                                    

Tommy pobiegł na ulicę obok, gdzie zostawił swój motor. Tylko, że tam go nie było. "Czy dziś jest jakiś dzień znikania, czy co?- pomyślał szybko.- Dobra, pewnie ktoś pomyślał, że może sobie ukraść mój motor. To nie był dobry pomysł."

-JARVIS namierz i sprowadź mój motor do garażu- powiedział chłopak do swojego zegarka.

-Tak jest, sir- odpowiedział głos z zegarka.

22-latek, przez chwilową niedyspozycję motoru został zmuszony do wrócenia do "S-Tower 2" na pieszo. "Dobrze, że znajduje się tylko 15 minut od Times Square."

Kiedy udało mu się dojść do wieży, zjechał windą na piętro -1, tam znajdowały się jego ukochane pojazdy.

Zaklaskał i światła oświetliły dosyć dużych rozmiarów pokój. Znajdowały się w nim pięć samochodów. Każde miało inne zastosowanie. Biała limuzyna Mercedes- eleganckie gale i przyjęcia, ognistoczerwone Ferrari- wakacje w Europie, Jeep- jazda w terenie, niebieskie Lamborghini- wszelkie imprezy i koncerty oraz czarne BMW służące do jazdy poza miastem. Do poruszania się po mieście służył motor, który normalnie zajmował szóste miejsce. Przy ścianie znajdowała się wielka szafa z częściami wymiennymi do samochodów. Obok umiejscowiona była tablica z zdjęciami pojazdów z garażu oraz kluczykami do nich.

Chłopak zdjął z niej kluczyki do BMW i wsiadł do niego.

-JARVIS otwórz bramę garażu.

-Tak jest, sir.

Po chwili jedna ściana zaczeła się podnosić w górę, odsłaniając krótką drogę. Tommy wycofał samochód, skręcił i wyjechał na ulicę.

Wyjazd z miasta zajął mu 20 minut. Zjechał z obwodnicy na mniej uczęszczaną drogę i po chwili zobaczył biały mur z elektryczną bramą, do której podjechał.

-Proszę podać imię, nazwisko i cel przyjazdu- powiedział elektryczny głos z głośnika przy bramie.

-JARVIS, ja tu mieszkałem 19 lat- odpowiedział chłopak.- Chyba mam prawo tu wjeżdżać, bez tego "przesłuchania".

-Proszę podać imię, nazwisko i cel przyjazdu.

-Z tobą to się nie dogadam.

-Proszę podać imię, nazwisko i cel przyjazdu.

-Jestem Thomas Stark i chce odwiedzić rodziców.

-Analizuję. Proszę czekać.

Tommy westchnął.

-Tożsamość potwierdzona

-No nareszcie.

Brama elektryczna się otworzyła, umożliwiając chłopakowi wjechanie. "Tata powinien zaktualizować JARVIS-a."

Kiedy wjeżdżał na podjazd, Tommy przyjrzał się swojemu rodzinnemu domu. Była to ogromnych rozmiarów willa, zbudowana w stylu dosyć nowoczesnym. Dużą wagę w budowli odgrywała ogromna liczba okien. Za domem znajdował się dobrze zadbany ogród w którym stały jeszcze huśtawki i zjeżdżalnia. "Mama jest strasznie sentymentalna".

Rodzice chłopaka przeprowadzili się tam zanim się jeszcze urodził. Jego mama zawsze mówiła, że przeprowadzili się, bo "wcześniej mieszkali pod adresem, który znały media i, co gorsza, terroryści. W obecnym domu nie spodziewam się ataku z ich strony". Jak na razie miała rację.

Tommy zaparkował samochód na podjeździe, wysiadł i odtworzył drzwi od domu.

-Mamo! Tato!- zawołał.- To ja, Tommy!

Nagle usłyszał cichy płacz dochodzący z salonu, gdzie natychmiast pobiegł. To co zobaczył strasznie go wstrząsnęło. Na podłodze leżało mnóstwo szkła z wybitych okien, meble były poprzewracane, a jego mama siedziała zapłakana na podłodze.

-Mamo, wszystko gra?- zapytał.

Pokręciła w odpowiedzi głową.

-Czemu to znowu się musi dziać?- powiedziała Pepper prawie szeptem.

-Ale co? Co się stało?

-Znowu twój ojciec... zniknął...

Na tę wiadomość Tommy otworzył szeroko oczy. Mimo woli, on także zaczął płakać. Kiedy jego mama to zobaczyła, przestała płakać, wstała i przytuliła 22-latka, tak jak go tuliła, gdy był dzieckiem. "Musisz wziąć się w  garść- pomyślał.- Musisz być mężczyzną."

-Co się dokładnie stało?- powiedział, kiedy się ogarnął.

Pepper wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić:

-Pół godziny temu, siedziałam z twoim ojcem tutaj w pokoju i... zajmowaliśmy się swoimi sprawami. Wtedy nagle do salonu wleciała przez okna banda robotów, która zaczęła nas atakować. Twój tata wezwał swoją zbroję i zaczął się bronić, ale nagle pojawił się błysk - Pepper załamał się głos.- Wtedy on i roboty zniknęli.

Tommy przytulił ją i został w tym uścisku przez pięć minut.

-Mamo jeśli chcesz możesz pojechać ze mną do Nowego Jorku- przełamał okropną ciszę chłopak.

-Nie trzeba synku. Tutaj jest mi dobrze.

-Na pewno?

-Na pewno. Teraz jedź już, bo widzę, że nie wytrzymujesz i chcesz to zbadać.

Podeszła do niego i jeszcze raz go przytuliła. Chwilę później wsiadł do swojego samochodu i odjechał w stronę miasta.


_______________________

Wow! 653 słowa! *-*

 I to po przełamaniu braku weny! Yay!

W sumie zakończenie nie wyszło do końca tak jak powinno, bo miało wyjść trochę zabawniej, ale stwierdziłam, że nie będę psuć nastroju.

Na zakończenie chciałam podziękować za wszystkie gwiazdki i komentarze pod poprzednim rozdziałem. To strasznie motywuje :* :-D

Peace

Next AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz