Rozdział 4

2.4K 160 23
                                    

Nastał wreszcie ten dzień! Dzień, kiedy dzieci Mścicieli mają się spotkać, aby uformować własną drużynę. Prawdopodobnie każdy, by się jarał, ale nie Tommy. Wręcz przeciwnie, denerwował się. To na nim spoczywał obowiązek lidera drużyny, który należał wcześniej do Kapitana Ameryki. "Czemu to ja mam być przywódcą, a nie syn Kapa, James??"

Obudził się o siódmej rano i od razu poszedł do łazienki, w której spędził pół godziny. Następnie udał się do garderoby. "I w co się tu ubrać?"- pomyślał. Podszedł do interaktywnej tablicy i zaczął wybierać odpowiednie przyciski:

Spotkanie towarzyskie

Eleganckość: 35%

Luźność: 65%

Tommy wcisnął Zaakceptuj . Wieszaki w szafie zaczęły się przesuwać, aż zostały podświetlone, wybrane przez komputer ubrania. Była to czarna sportowa marynarka, czerwony t-shirt, ciemne jeansowe spodnie oraz szare conversy. Kiedy się ubrał, chłopak podszedł do lustra i zaczął się przyglądać.

Tommy był dosyć szczupły. Miał kruczoczarne włosy, ciemnozielone oczy oraz był ogolony (to był jego bunt przeciw swojemu nazwisku).

Spojrzał na zegarek. 7:40. Niewiedział co ma z sobą zrobić do jedenastej, więc udał się do kuchni, aby przygotować SAMEMU śniadanie. Spróbował zrobić jajecznicę. Prawie mu wyszła... poza lekką spalenizną. "Hej! Wystarczy odkroić kawałek i będzie w porządku....Chyba."

Po śniadaniu, znowu spojrzał na zegarek. 8:00 . "Serio?! ... Dobra idę pooglądać bezmózgą telewizję."

Następne trzy godziny Tommy spędził oglądając seriale "Sherlock" i "Doctor Who". Kiedy na zegarku pojawiła się magiczna godzina 11:30,  wybiegł z swojego apartamentu i popędził do Avengers Tower.

W momencie kiedy jechał windą na szczyt budynku, zaczął rozmyślać na tym kiedy był tutaj ostatni raz. "Byłem tutaj ostatnio rok przed końcem liceum, czyli kiedy miałem 12 lat?....Nie byłem tutaj po otrzymaniu magistra, czyli jak miałem 17 lat". Winda się otworzyła i zobaczył coś co przypomniało mu dzieciństwo. Salon bazy Avengers nic się nie zmienił. Jasne ściany, nowoczesne meble i dziecięce obrazki w ramkach na ścianach, zamiast drogich obrazów. Część z nich była autorstwa dzieci Mścicieli, ale znajdowały się tam też malunki maluchów uratowanych przez nich.

11:40. Tommy sprawdził czy wszystko jest na swoim miejscu. Na stoliku znajdowały się małe kanapeczki i chipsy, a na barku stały dzbanki z wodą, sokami oraz szklanki.

11:55. Drzwi od windy otworzyły się i wyszedł z niej wysoki, umięśniony blondyn o pewnym siebie wyrazie twarzy. Był ubrany w granatową bluzę i jeansy.

-Witam Szeregowego Amerykę- zawołał Tommy.

-Cześć, Komputerowy Mózgu- odpowiedział James Rogers.

Tommy podszedł do niego i uścisnął mu rękę.

-Kurczę, kiedyśmy się ostatnio widzieliśmy?- powiedział Rogers.

-Podczas mojej osiemnastki- uśmiechnął się Tommy.

-Ja wolałem o niej nie pamiętać. Ale ty i twoja pamięć fotograficzna...

-Nie było, aż TAK źle.

-Tak czy owak, miło widzieć swojego najlepszego kumpla z dzieciństwa.

-No mnie też.... Mam jedno pytanie.

-Słucham.

-Dlaczego T.A.R.C.Z.A.?

Zanim James zdążył odpowiedzieć, usłyszeli dźwięk otwierającej się windy. Odwrócili się w jej stronę i zobaczyli śliczną dziewczynę. Jej blond warkocz opadał na lewy bok, oczy miała niebieskie, jak lazur morza, a uśmiech był warty tysiąca słońc. Jasna biała sukienka z kwiatowymi wzorami oraz brązowa skórzana kurtka świetnie podkreślały jej szczupłą sylwetkę.

Next AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz