Rozdział 17

1.2K 98 18
                                    

Po rozkazie Tommy'go Cooper pobiegł od razu do pokoju Anastazji. Zapukał kilka razy do jej drzwi. Zero odpowiedzi. Jeszcze raz. Znowu cisza. Barton stwierdził, że nie ma czasu na takie zabawy i wbije do jej pokoju. Jak coś to zwieje szybko i MOŻE przeżyje bez obrażeń. Nacisną klamkę. "Na szczęście się nie zamknęła".

Pokój Ani nie różnił się specjalnie od innych Mścicieli. Ściany były jasnożółte, podłoga z jasnego drewna, duże okno zamykane na głos, dwie szafki, biurko z krzesłem i obok znajdowała się łazienka. Dodatkowo w pokoju Romanoff pod ścianą leżały dwie torby, a pod poduszką widać było kawałek pistoletu.

Sama właścicielka pokoju siedziała przy biurku z słuchawkami i... padem do gier podłączonym do laptopa? Cooper podszedł cicho do niej, aby się przyjrzeć w co gra.

-No leć na tego banana!- krzyczała do słuchawki dziewczyna.- Raszuj, raszuj! Przełącz na czat prywatny z kreon69. Boże co za nooby! Jeden olewa drużynę, drugi strzela do swoich, a trzeci wyzywa wszystkich od "twojej starej!". Chris możesz ich zbanować po meczu?... Czy mnie emocje ponoszą?... Po prostu mam trudną sytuację w rodzinie...

Barton odchrząknął. Anastazja odwróciła się w jego stronę.

-Chris muszę kończyć... Tak, wiem jest mecz, ale mam to w dupie. Cześć- powiedziała spokojnie i wyłączyła grę. Otworzyła szafkę biurka  i wyjęła z niej pistolet. Odbezpieczyła i skierowała go w stronę Coopera.- Przysięgnij, że nikomu nie powierz, że gram w CS'a albo cię zastrzelę.

-Spoko, nikomu nie powiem- odpowiedział podnosząc ręce do góry. Ania zabezpieczyła pistolet i schowała go do szafki.

-Czego chcesz?

-Posłuchaj...- Cooper postarał się jej streścić wszystko, czego się przed chwilą dowiedział. Podczas jego opowieści, dziewczyna tylko co jakiś czas kiwała głową. Kiedy skończył, Anastazja wstała i wzięła bluzę z łóżka. Skinęła na chłopaka.

-No chodź. Stark nie będzie umiał zaplanować tej akcji.

Po kilku chwilach oboje weszli do sali narad. Choć podejmowało się tam ważne decyzje, to sam pokój nie był jakiś niezwykły. Znajdował się tam tylko duży, okrągły stół, krzesła i holoprojektor. 

Wszyscy proszeni siedzieli już przy stole, kiedy Anastazja z Cooper przyszli. Dziewczyna od razu usiadła przy stole, a Barton wolał zostać przy drzwiach. Na co dzień wszyscy starali się nie kłócić, ale czasami zdarzało im się nie wytrzymać na treningach. Jakby zaczęły latać przedmioty, chłopak miał zawsze drogę ucieczki.

Przez pierwsze 16 minut narada wojenna szła spokojnie. Później jednak zaczęło się to co przewidział Cooper.

-Powiedz mi, po jaką cholerę nasi mają podlecieć od tej strony?- zapytała Romanoff, wskazując fragment statku na hologramie.

-Jak już mówiłem, znajduje się tam ładownia, przez którą łatwo będzie się wkraść na statek- odpowiedział spokojnie Tommy.

-Znajduje się ona po przeciwnej stronie statku. Zajęłoby nam dużo czasu, aby dojść do miejsca gdzie prawdopodobnie trzymają naszych rodziców!

-Ale tam jest mniej strażników, dzięki czemu prościej będzie nam przejść.

-Czy ty kwestionujesz mój trening? Uważasz, że jest za słaby!?

-Po pierwsze, jest nas duża liczba i chcę, aby na początku nie zlecieli się wszyscy strażnicy. Po drugie, a co by się stało gdybym go kwestionował? Wiesz, ja tu żądze i mogę ci nie zezwolić na udział w akcji.

-A kto cię w ogóle ustanowił szefem?

-Znasz przecież historię z hologramami...

-Pytałam, kto cię ustanowił szefem?-po tym pytaniu Tommy zamilkł na chwilę. Po chwili ciszy Ania kontynuowała.- No jasne. Wydaje ci się, że ci wszystko wolno. Złotemu chłopcu w srebrnej zbroi. Co jednak zostanie kiedy ją zdejmie?

-Geniusz, miliarder, geek, romantyk- odpowiedział już pewniej Stark.- A co z ciebie zostanie, kiedy skruszy się pokrywę lodu kłamstw? Myślałaś, że nikt się nie domyśli? Że udajesz swoją matkę? Poprawka. P r z y r o d n i ą matkę. Ja się domyślałem. Wiesz czemu? Bo jestem mądry. I dlatego ja tutaj żądzę, a nie ty- powiedział z wielkim uśmiechem na ustach Tommy. Anastazja nie wytrzymała, wzięła szklankę z wodą i rzuciła w nią w chłopaka. Ten zdążył się uchylić, ale nagle jego siostra wyjęła repulsówkę i strzeliła nią w szklankę, która pękła nad środkiem stołu. 

-Przestańcie!- wrzasnęła zła Amelia.- Ile wy macie lat? Kłócicie się, jakby to była jakaś zabawa, ale nie jest. To poważna sprawa.

-Amy ma rację- powiedział James, uśmiechając się do dziewczyny, na co ona spiorunowała go wzrokiem. Rogers od razu spoważniał.- Teraz musimy myśleć jak odbić rodziców. Później będzie czas na wasze kłótnie o stołek szefa. To dotyczy się wszystkich- skierował swą wypowiedź do reszty zgromadzonych w sali.- Podczas jutrzejszej akcji macie zachować zimną krew. Zero ponoszenia się emocjom. Zrozumiano?- wszyscy w odpowiedzi przytaknęli.- Świetnie. Wracajmy do narady. Na czym skończyliśmy?





___________________

Snow it's on falling on the Wattpad. Merry Christmas everyone!

Kolejny rozdział, jej. Cieszymy się! (Miało być w grudniu więcej, geniuszu.) Wiem... I'm sorry. So, so sorry. Koniec półrocza, dużo poprawek, brak weny, brak czasu, przemęczenie i zaduma nad sensem istnienia- oto moje wytłumaczenie, dlaczego nie było rozdziałów :-( Ale przyrzekam na shoarmę, że do końca 2015 coś się jeszcze pojawi ambitniejszego.

Zmieńmy temat. Jak tam przygotowania do świąt? (albo jak tam święta jeśli to czytacie 24-26 grudnia). U mnie z przygotowaniami ok, ale jakoś nie czuje "magi Bożego Narodzenia". (I tak to nikogo nie interesuje).

Ten gif/mem w mediach zainspirował mnie do napisania drugiej połowy rozdziału (do pierwszej to inspiracją byli chłopaki z mojej klasy XD). Jest to tekst z Doctor Who, a skoro Tommy też lubi Doctor Who to w sumie mógłby to powiedzieć. Pewnie każdy z nas ma momenty kiedy chce zacytować coś z swojego fandomu. Mi się często zdarza cytować Marvela, Sherlocka, no i właśnie Doctor Who XD.

Peace ^,^



Next AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz