Rozdział 20

1.3K 103 19
                                    

Drzwi powoli się otwierały. Wszyscy, którzy mieli tą możliwość, wpatrywali się w nie. Kiedy już były otwarte, czwórka naszych bohaterów przeszła przez nie. Zobaczyli wielki hangar wypełniony mniejszymi szarymi drzwiami. To było już pewne. Superbohaterowie są za nimi.

Amelia zaczęła szukać sposobu jak je otworzyć. Starała się zrobić to szybko, ale to było trudniejsze od otworzenia pierwszych drzwi. Musiała wykorzystać całą swoją wiedzę na temat hakowania. Po kilku minutach, które trwały dla niej godziny, udało jej się. Udało jej się otworzyć drzwi. Udało jej się uratować rodziców. Udało jej się.

Spojrzała na ekrany i zobaczyła, że otwierają się wszystkie drzwi. Odwróciła się do Jamesa. Odetchnął z ulgą i uśmiechnął się. Przez chłopaka przelała się fala radości. Podbiegł do Amelii, wziął ją w ramiona, podniósł, zakręcił się z nią w kółko i przestał wiedzieć co robi. Postawił ją na ziemi, zbliżył się do niej i pocałował. Szybko jednak zorientował się co właśnie zrobił i odsunął się od Amy. Spojrzał na nią i czekał co się stanie. Na twarzy dziewczyny malowało się zdezorientowanie. Szybko jednak uśmiechnęła się, przyciągnęła go do siebie i kontynuowała pocałunek, a był on nieziemski. Oboje czuli się jakby byli bohaterami najbardziej romantycznego filmu.

Stracili poczucie czasu, bo nie chcieli aby to się skończyło. Niestety przerwała im "Panna Córka Zabójczyni". Zakasłała, stojąc w drzwiach.

-Urocze.

-Ania, gdzie ty byłaś?- zapytała Amy, odsuwając się od Rogersa.

-Ja? Kiedy wy wymienialiście się śliną, ja wyłączyłam silniki. BTW, byłam w "Hałasie". Chyba udało im się wygrać. Star-Lord powiadomił policję NOVA, że udało się zatrzymać naszych "Piratów" i liczy na dużą nagrodę.

-To świetnie, a nam udało się otworzyć więzienie rodziców.

-No to co tak stoicie? Chodźmy do nich.

***Kilka minut wcześniej***

Kiedy drzwi wszystkich cel zaczynały się otwierać, Cassie, May, Coop i Roxy zaczęli nerwowo się rozglądać. Nie wiedzieli co się dzieje. Chwilę później uspokoili się jednak. Pierwszą osobą, którą zobaczyli był Peter Parker, znany też jako Spider-man. May szybko go zauważyła, pobiegła do niego i go przytuliła. Peter wyglądał na zdziwionego.

-Słoneczko? Co ty tu robisz?

-To długa historia... Cieszę, że cię znaleźliśmy... Tęskniłam...-ostanie powiedziała przez łzy.

Chwilę po tym, inni bohaterowie zaczęli wychodzić. Dopiero wtedy zauważyli jak kiepsko oni wyglądali. Wychudzeni, zmęczeni, a niektórzy pobici. Obraz ten wyglądał strasznie.

W całym pomieszczeniu było słychać pytania oto co się dzieje. Jednak jeden głos przebijał się przez całą tą wrzawę.

-Widzisz? Mówiłem ci, że ten protokół to dobry pomysł i po nas przyjdą- powiedział Tony Stark. Obok niego szedł Steve Rogers, który przewracał oczami.- A ty mi nie wierzyłeś!

-Nie powiedziałem tego. Mówiłem, że szybciej będzie to ktoś inny.

-Spróbujcie z nim wytrzymać miesiąc w jednym małym pokoiku i zwariować- zwrócił się do czwórki.- A tak w ogóle to cześć, bo się nie witaliśmy. Zgaduję, że jesteście tu dzięki mojemu genialnemu protokołowi?

-Eeee... Tak?- odpowiedział Cooper.

-Widzisz Rogers! Czekajcie... a gdzie moje dzieci. Nie mówcie tylko, że mieli mnie gdzieś i nie ruszyli...

-Nie wujku Tony- zaprzeczyła Cassie.- Amelia jest przy panelu sterowania, bo otwierała drzwi. A Tommy jest z Strażnikami Galaktyki i Eddy'm.

-Kim?

-Z Eddy'm. Edwardem "Eddy'm" Fosterem. Synem Thora.

-To Thor ma dziecko?

-No przecież był on uwzględniony w tym twoim protokole- stwierdziła Roksana.

-Po pierwsze. Mój genialny protokół uwzględniał każdą osobę o DNA jednego z Mścicieli, która ukończyła 21 lat. Po drugie. Kim ty do cholery jesteś?

-Latynoską Piromanką, ale może raczej mnie kojarzysz jako "Diablica", bo tak T.A.R.C.Z.A. mnie nazwała.

-A no tak, kojarzę cię. Czytałem kiedyś twoje akta. To materiał na niezłą książkę. Nie ważne. Skoro wszyscy jesteśmy uwolnieni, to może wrócimy do domu?

Wszyscy się zgodzili i zawołali resztę, aby zaczęli się kierować ku wyjściu. Razem przemaszerowali duży odcinek statku, zanim dołączyli do nich Anastazja, Amy i James.

-Tato!- krzyknęła Amelia, na co Tony się odwrócił do niej. Amy i James podbiegli do niego i Steve'a. Dziewczyna przytuliła się do swojego taty.

-Cześć Misia- powiedział odwzajemniając jej uścisk i głaszcząc ją po włosach.- Wiedziałem, że wam się uda. No wiesz, tobie i Tommy'emu, bo jesteście moimi dziećmi i macie po mnie trochę geniuszu- Amelia zaśmiała się cicho, słysząc te słowa. Stęskniła się za jego totalnym egoizmem.

-Cześć tato- zwrócił się James do swojego taty.

-Cześć synu- uśmiechnął się Kapitan.- Masz tu chyba coś- wskazał na prawy kącik ust. Chłopak szybko dotknął to miejsce. Trochę szminki Amy zostało mu na ręce. Tony spojrzał się na niego.

-Widzę Steve, że u ciebie prawdziwy Casanova się wychował. Nawet podczas ratowania świata, musi zdobywać dziewczęce serca- zaśmiał się Stark, a Rogers posłał mu piorunujące spojrzenie.- No już sobie pożartować nie wolno? Więc jaka dama oddała się w twoje ramiona?- Nastała krótka chwila ciszy. James spojrzał się na Amy, a ona na niego. Nie wiedzieli co mają robić

-Jak chcesz, to nie musisz mu mówić stwierdził starszy Rogers.- Chodźmy już.

Dojście do miejsca, gdzie czekali Strażnicy, zajęło im kilka minut. Tommy podbiegł do Tony'go i Steve'a i po ich przywitaniu, poprosił aby poszli z nim pogadać z policją NOVA i Strażnikami Galaktyki. Amy i James zostali sami.

-Co robimy?- zapytała Amelia.

-A co myślisz? Trzeba im powiedzieć.

-O tym, że się całowaliśmy?

-Myślałem, że o tym co nas łączy.

-Nie jesteś jeszcze moim chłopakiem. Nie spytałeś.

-Chcesz być moją dziewczyną?

-Jasne głupku. Czekałam, aż to powiesz od miesiąca... Teraz bym cię pocałowała gdyby nie było tu ojców. Mój tata chyba by cię udusił za to.

Po chwili bliźniak dziewczyny podszedł do nich.

-Porywacze szybko zostaną zamknięci na odsiadkę. Mają długą listę oskarżeń. Porwanie, tortury, chęć złupienia 7-miliardowej planety itp. C Już ustaliliśmy z Star-lordem, że przewiezie jak najwięcej ludzi swoim statkiem na Ziemię. U nas też dużo osób się raczej zmieści. Jak będziecie gotowi to idźcie na statek do magazynu.

Jak powiedział, tak zrobili. Chwilę później szli przez korytarz trzymając się za ręce. Kiedy już dotarli do ich pojazdu, szybko wsiedli do niego, Kilka minut później, odlecieli do domu, szczęśliwy, że rodziny znów będą w komplecie.


KONIEC



________________

To już jest koniec. Nie ma już nic... Wróć. Jeszcze epilog XD Zdradzę Wam, że musicie się przygotować na... imprezę!

Peace ^,^

P.S. Pozdrawiam panią od polskiego, która się na mnie wkurzy za to, że nie przeczytałam lektury, bo pisałam ostatni rozdział :-P


Next AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz