Rozdział 10

1.6K 116 12
                                    

Reszta dnia minęła wszystkim na jeżdżeniu do wcześniej zarezerwowanych hoteli i przywożeniu walizek do Avengers Tower. Później każdy zajął się swoimi sprawami.

James wstał następnego dnia o szóstej rano, aby pobiegać. Chciał jak najciszej przekraść się do kuchni i zrobić sobie kawę, tak aby kogoś przypadkiem nie obudzić. Nie spodziewał się nikogo wtedy spotkać, ale stało się inaczej. Przy stole siedział jak gdyby nigdy nic sobie Tommy, popijając kawę. Jego czerwona koszula była rozpięta, odsłaniając szary podkoszulek. Gdzie nigdzie widać, było ciemne plamy. Włosy miał ułożone w nieład, typowy dla geniusza.

-Teraz to już totalnie wyglądasz jak twój ojciec- stwierdził James.

Tommy w odpowiedzi się tylko uśmiechnął i upił łyk kawy.

-Nie wiedziałem, że z ciebie taki ranny ptaszek- próbował dalej z nim rozmawiać.

-Nie ranny ptaszek, a zwierzę nocne- odpowiedział mu po chwili Stark.

-To o której poszedłeś spać?

-Około trzeciej, a co?

-Naprawdę?

-Ostatnie wydarzenia nie dają mi spać, więc znajduję sobie ciągle jakieś zajęcia.

-Na przykład jakie?

-Najpierw naprawiałem i ulepszałem moją zbroję. Musiałem potem ją wypróbować, więc polatałem sobie po Nowym Jorku przez pół godziny. Kiedy stwierdziłem, że jest perfekcyjna, zacząłem ulepszać resztę waszego ekwipunku. W między czasie zjadłem dwie pizzę, wyprałem kostium Amy, która później przyszła do laboratorium... O wilku mowa.

James odwrócił się w stronę wejścia do kuchni. Amelia stała w drzwiach, przeczesując ręką włosy. Widać było, że dopiero wstała. Była ubrana w swoją pidżamę, czyli w czerwony t-shirt z napisem "Peace please" i granatowe, dresowe spodenki. Nie była ani uczesana, ani umalowana. "Wygląda ładnie, nawet bez makijażu"- pomyślał James.- "Czy ja na serio o tym pomyślałem? Od kiedy jak tak myślę?"

-Dzień dobry chłopcy- powiedziała ziewając Amy. Zamrugała kilka razy, podeszła do ekspresu i nalała sobie kubek kawy. Wypiła łyk gorącego napoju i po chwili wypluła go do zlewu.

-Nie dodałeś śmietanki idioto- rzekła do Tommy' go.

-Widzę, że księżniczka, jak zawsze, ma od rana wesoły humorek- odrzekł jej bliźniak.- Robiłem dla siebie kawę i ja nie dodaję śmietanki.

Amy tylko ziewnęła. Nie chciało jej się z nim "dyskutować" na temat śmietanki do kawy z samego rano. Zmieniła szybko temat.

-Naprawiłeś koniec w końcu błąd kinetyczny w tarczy Jamesa?

-Jaki błąd? - zdziwił się Rogers. Nie zauważył, żeby było coś z nią nie tak.

-Jeszcze nie. Cokolwiek z nią robię jest ciągle coś nie tak.

-Ale co z nią nie tak?- próbował się dowiedzieć na próżno James.- Czy coś się popsuło?

-A sprawdzałeś sensory kinetyczne.

-Sprawdzałem.

-Okablowanie?

-Też.

-Halo? Zadałem pytanie.

-A oprogramowanie?

-... Nie sprawdzałem. Coś nawaliło pewnie w...

James wzruszył ramionami i wyszedł. Wiedział, że niczego się nie dowie podczas rozmowy dwóch, zaspanych, geniuszy. Pobiegł do Central Parku i ustawił zegarek na 7:30. Stwierdził, że godzina biegu na świeżym powietrzu pozwoli mu przemyśleć to co ostatnio się działo w jego życiu. A działo się dużo. Najpierw awansuje w T.A.R.C.Z.Y., później jego tata znika w tajemniczych okolicznościach, następnie proponuje się mu dołączenie do nowej grupy Avengers, a na koniec chyba się zakochuje. Nie wiedział co ma robić. Szczególnie w związku z ostatnim.

Next AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz