Rozdział 17

21 6 3
                                    

MICHAEL

Faktycznie przesadzałem? Tak. Zdecydowanie tak. Na pewno jako szef nie powinienem w taki sposób traktować Lucasa. W firmie powinienem zachowywać się profesjonalnie, ale kiedy widziałem, jak kręcił się koło Grace, odbierało mi rozum. I choć bardzo chciałem nad sobą zapanować, to praktycznie za każdym razem mi to nie wychodziło. Zamierzałem to zmienić. Nie chciałem zniszczyć tego, co do tej pory udało nam się z Grace zbudować i tak samo nie chciałem stracić tak dobrego specjalisty od reklamy, jakim był Lucas. Wymyślał genialne spoty, miał dużą wyobraźnię i był perfekcjonistą. Potrafił siedzieć tak długo nad projektem, dopóki nie dopieścił go tak, jak stworzył go w swojej wyobraźni. Takich pracowników trzeba ze świecą szukać, a ja, jak widać, dążyłem do tego, żeby go stracić. Wściekła Grace uświadomiła mi, że czas się ogarnąć. Zamierzałem najpierw porozmawiać z nią, a później przeprosić Lucasa.

Było sobotnie popołudnie, kiedy postanowiłem zadzownić do mamy. Dostałem od niej rano wiadomość z zaproszeniem na kolację. Chciałem się upewnić, czy na pewno są na siłach na tę kolację. Wrócili wczoraj z tatą z Nairobi. Mamy marzeniem było, żeby odwiedzić sierociniec dla słoni, a marzenia są po to, żeby je spełniać.

Codziennie dostawałem zdjęcia i filmy ze słoniami. Szczęście miała wymalowane na twarzy. Nawet ojciec wyglądał na zadowolonego. Wiedziałem, że kolacja głównie będzie opierać się na rozmowie o sierocińcu, ale nie miałem z tym najmniejszego problemu. Ta wycieczka była moim prezentem z okazji ich czterdziestej rocznicy ślubu. Boże... Byli razem od czterdziestu dwóch lat. Poznali się, gdy mieli po osiemnaście i po tak długim czasie wciąż patrzyli na siebie, jak zakochane szczeniaki. Byli wzorem do naśladowania. Ich związek był pełen miłości, choć kłócili się, jak każda para, ale przy tym nigdy nie stracili do siebie szacunku.

Nie wiedzieli, że Grace znów pojawiła się w moim życiu. Jestem pewien, że nie będą zadowoleni, gdyby się o tym dowiedzą, ale w końcu będzie musiał nadejść ten moment i bardzo się go obawiałem. Czekała mnie ostra batalia. Moi rodzicie nie byli ograniczonymi ludźmi z klapkami na oczach. Byli wyrozumiali i tolerancyjni. Nie wtrącali się w moje decyzje i zawsze mnie wspierali, ale jeśli chodzi o Grace... W mamie na pewno obudzi się bestia. Julia O'Donnell to kobieta o złotym sercu, ale jeśli chodzi o jej bliskich, to lepiej z nią nie zadzierać.

Wsiadłem do auta i z drogi do rodziców postanowiłem zadzownić do Grace. Po kilku sygnałach odebrała zaspana. Nawet nie zadała sobie trudu, żeby spojrzeć na wyświetlacz, kto dzwoni.

- Williams. Słucham. - zawsze tak mówiła odbierając telefony od klientów lub numerów, których nie miała zapisanych.

- No dzień dobry. Przespałaś cały dzień? - zapytałem rozbawionym głosem. Na pewno nadal była na mnie zła, ale nie chciałem utrzymywać dłużej tej ciszy między nami.

- O, hej. Śniło mi się, że dzwoni klient. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. Pracowałam i musiało mnie znużyć.

- Pracowałaś w sobotę? To były te Twoje plany, przez które nie mogłaś się ze mną spotkać?

- Wczoraj spotkałam się z Em, później dołączył do nas Lucas i siedzieliśmy do rana. Późni...

- LUCAS?! - przerwałem jej, bo na dźwięk jego imienia znowu zawrzała mi krew.

- Później odsypiałam. Chciałam posiedzieć trochę nad nowymi koncepcjami, ale chyba byłam bardziej zmęczona, niż mi się wydawało. - nie skomentowała mojego wybuchu, tylko skończyła to, co jej przerwałem. - Tak, dołączył do nas Lucas. Em zapytała, czy mogłabym go zaprosić i robić za przyzwoitkę, żeby pomóc jej w obserwacji, czy dobrze odczytuje jego sygnały. Gdybyś mi nie przerwał, może miałabym szansę powiedzieć coś więcej. Kiedy z tym skończysz?

Wszyscy skłamali...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz