Rozdział 19

21 4 2
                                    

MICHAEL

Wiedziałem, że za chwilę rozpęta się piekło. Wściekły wzrok mojej matki nie zwiastował spokojnej rozmowy. Grace chciała podnieść się z łóżka, ale przytrzymałem ją mocniej w pasie i przyciągnąłem do siebie. Chciałem, żeby wiedziała, że cokolwiek by się tu za chwilę nie zadziało, stanę po jej stronie.

Opierała się plecami o mój tors i próbowała się wyswobodzić. Czułem, jak mocno bije jej serce, a ciało drży. Tym bardziej nie mogłem pozwolić, żeby wstała i mierzyła się z tym sama. Byłem pewny, że uciekłaby z pokoju.

- Co tu się, do kurwy nędzy, dzieje?! - moja matka ryknęła wściekle. Byłem zdziwiony wulgaryzmem, który opuścił jej usta, a w reakcji na jej wybuch, Grace podskoczyła. Jej oddech jeszcze bardziej przyspieszył. Rzuciłem szybkie spojrzenie tacie, który teraz stał z otwartymi ustami i wytrzeszczonymi oczami, patrząc na swoją żonę.

- Mamo, możesz się opanować? Jesteśmy w szpitalu. Uważaj na język. - powiedziałam stanowczo, żeby dać jej do zrozumienia, że nie będę tego tolerować.

- Nie, nie mogę. Mówiłeś, że ta... ta... - szukała odpowiedniej obelgi - wywłoka dla Ciebie pracuje, ale tego nie wyśniłabym w najgorszych koszmarach! - bardzo szybko doprowadziła mnie na skraj.

Z trudem wstałem z łóżka. Złamane żebra ograniczały mi swobodne poruszanie się, a dodatkowo przez wstrząs mózgu, miałem zawroty głowy. Grace od razu do mnie doskoczyła, żeby mi pomóc, za co byłem jej ogromnie wdzięczny, bo czułem, że sam nie utrzymam się na nogach.

- Połóż się. Nie możesz jeszcze wstawać. Zrobisz sobie krzywdę. - Grace usadziła mnie na skraju łóżka i ciepłą, ale rozedrganą dłonią, delikatnie pogłaskała mnie po policzku. Uśmiechnąłem się, wziąłem jej dłoń w swoją i pocałowałem.

- Zabieraj te brudne łapy od mojego syna! - mama nie odpuszczała, przez co w moich żyłach krew już wrzała. Podeszła do nas i odepchnęła Grace. Tego było już za wiele.

- Wyjdź stąd. - wysapałem. Furia ogarnęła moje ciało. Byłem jeszcze za słaby, żeby odczuwać tak skrajne emocje.

- Słyszałaś? Wynoś się stąd! Mike Cię tu nie chce!

- Mamo, mówiłem do Ciebie. - zacięcie patrzyłem jej w oczy nie chcąc dać po sobie poznać, że ledwo siedziałem. Wyciągnąłem rękę do mojej kobiety, żeby do mnie podeszła. Kiedy zbliżyła się do mnie, objąłem ją w pasie. - Nie pozwolę, żebyś obrażała Grace. Rozumiem, że możesz być w szoku, ale posunęłaś się za daleko. Dopóki nie będziesz w stanie normalnie rozmawiać, jak przystało na cywilizowanych ludzi, to nie przychodź tu, nie dzwoń do mnie ani nie przyjeżdżaj do mojego domu.

- Słucham?! - zapiszczała zaskoczona. - Wybierasz tę wywłokę?! Jak Ty mnie traktujesz?! Jestem Twoją matką!

- I jako matka powinnaś szanować swojego syna i jego kobietę. Wychodzimy. - tata wtrącił się w rozmowę. Byłem mu ogromnie wdzięczny. Ucieszył mnie fakt, że miałem w nim wsparcie.

- Ty też jesteś przeciwko mnie? Nie sądziłam, że po czterdziestu latach wspólnego życia tak się na Tobie zawiodę. - wrzuciła wściekłe.

- A ja nie sądziłem, że po czterdziestu latach wspólnego życia doczekam się sytuacji, w której zachowasz się, jak baba z rynsztoka, obrażając Michaela. Tu nie ma żadnych stron. To jest nasz syn i powinniśmy go wspierać. A Ty zachowujesz się, jak toksyczna matka „albo ja, albo ona". Dość tego. Wychodzimy, powiedziałem. - tata złapał za klamkę, otwierając drzwi. Mama odwróciła się na pięcie i wyszła bez słowa.

Wszyscy skłamali...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz