GRACE
Mike był wściekły. Wychodząc z firmy nawet na mnie nie spojrzał. Próbowałam dodzwonić się do niego wieczorem, ale odrzucił połączenie i wysłał krótką wiadomość, że jest zajęty i nie może rozmawiać.
Teraz to ja byłam wściekła. Na siebie. Za to, że jestem jebanym tchórzem. Zamiast od razu porozmawiać z nim szczerze, powiedzieć o swoich obawach, to ja wybrałam najgorszą z możliwych dróg na skróty i uciekłam się do kłamstwa. Przecież i tak w końcu musiałabym powiedzieć, że na razie rezygnuję z detektywa, to po co odkładałam to w czasie? Bo nie potrafiłam być asertywna i nie umiałam postawić na swoim? Wtedy w biurze detektywistycznym poddałam się i zgodziłam na wszystko. Dopiero, jak dostałam umowę dotarło do mnie, że popełniłam błąd. Chciałam znaleźć odpowiedź na wszystkie pytania, które dotyczyły mojej przeszłości, ale nie kosztem pustego konta. Ta sprawa musiała po prostu poczekać, a Mike powinien to uszanować. Doceniałam, że był zaangażowany i że chciał pomóc, ale nie mógł podejmować decyzji za mnie. Nie byłam ubezwłasnowolnionym człowiekiem bez mózgu, którego trzeba prowadzić przez życie za rękę i wszystko pokazywać mu palcem.
Żałowałam, że skłamałam i chciałam jak najszybciej tę sprawę wyjaśnić, ale na moje wątpliwe szczęście, Mike nie pojawił się w biurze. Od Marka dowiedziałam się, że do końca wygodnia będzie pracować z domu, bo ma masę papierkowej roboty. Czułam, jak złość na nowo we mnie narasta. Zrobił to specjalnie, ale ja nie miałam zamiaru grać w tę grę. Rozumiałam, że był wkurwiony, ale mógł powiedzieć wprost, że nie chce na razie o tym rozmawiać, że potrzbuje czasu. W przeciwieństwie do niego, uszanowałbym jego wolę.
Odezwała się. Hipokrytka. Ja też mogłam powiedzieć wprost. Nie mam prawa go oceniać.Teraz musiałam skupić się na pracy i przede wszystkim uzbroić się w cierpliwość. W pierwszym odruchu miałam ochotę wyjść z pracy, pojechać prosto do niego, by doprowadzić do konfrontacji, ale wzięłam kilka głębokich wdechów i uspokoiłam skołatane nerwy.
- Pójdziemy na lunch? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Emmy.
- Chętnie. Mam już dość siedzenia przed laptopem.
- Wyglądasz, jakbyś potrzebowała pogadać. - westchnęłam na jej stwierdzenie.
- Znowu dałam dupy.
- Chodź. Może uda się coś na to zaradzić.
Dwadzieścia minut później siedziałyśmy w kawiarni Costa na Dokach. Obie lubiłyśmy te miejsce, bo przypominało nam Central Perk z Przyjaciół. Inne Costy nie miały takiego klimatu.
Niedługo po tym, jak bliżej poznałyśmy się z Em, okazało się, że jest wielbicielką Friendsów i tak samo, jak ja, kiedy zmarł Matthew Perry, serialowy Chandler Bing, nie mogła dojść do siebie i przez kilka tygodni była w żałobie. Inni uważali to za niedorzeczne i śmieszne, bo jak można mieć żałobę po kimś, kogo nie znało się osobiście? Nie miałam siły tego tłumaczyć, bo po niektórych od razu było widać, że żadne argumenty nie będą wystarczające.
Czekałyśmy na zamówienie, kiedy opowiedziałam przyjaciółce, jaką kretynką jestem. Cieszyłam się, że Emma pojawiła się w moim życiu. Wtargnęła do niego niespodziewanie i miałam szczerą nadzieję, że już w nim pozostanie.
- Muszę przyznać, że to nie było zbyt mądre, ale jestem pewna, że się dogadacie. - powiedziała ciepło, żeby podtrzymać mnie na duchu. - Dlaczego od razu nie powiedziałaś prawdy?
![](https://img.wattpad.com/cover/377734382-288-k953425.jpg)
CZYTASZ
Wszyscy skłamali...
Mystery / ThrillerBędąc już dorosłym mężczyzną, Michael nadal miał problem z zaakceptowaniem tego, co wydarzyło się w ostatniej klasie liceum. I kiedy wydawało mu się, że wychodzi na prostą, w jego firmie pojawiła ONA. Dziewczyna, przez którą przeszedł największy kos...