Następne dni były inne. Mimo że Gavi i Pedri przeszli przez traumatyczne doświadczenie, coś w nich się zmieniło. Nie można było zaprzeczyć, że więź między nimi stała się jeszcze silniejsza, ale rany psychiczne Gavi'ego nie zniknęły z dnia na dzień. Pedri wiedział, że walka o zdrowie psychiczne jego ukochanego dopiero się zaczynała, ale obiecał sobie, że nie odpuści.
Gavi wracał powoli do równowagi, ale jego lęki i niepokoje wciąż były blisko. Czasami, nocami, budził się zlany potem, drżąc, z sercem walącym jak młot. W takich momentach Pedri obejmował go, przytulał do siebie i szeptał cicho słowa otuchy. To były ciche, lecz pełne miłości gesty, które pomagały Gaviemu uspokoić się i zasnąć ponownie.
Na boisku obaj byli zawodowcami – pełnymi zaangażowania, skupionymi na każdym ruchu. Jednak nawet tam, między nimi, dało się wyczuć zmienioną dynamikę. Pedri starał się być blisko Gavi'ego, ale również pozwalał mu oddychać, nie narzucał swojej obecności.
Koledzy z drużyny zauważyli subtelną zmianę. Ferran Torres i Ansu Fati, najbliżsi przyjaciele, zaczęli częściej pytać, czy wszystko w porządku, ale obaj chłopcy starali się udawać, że życie toczy się normalnie. Wszyscy w drużynie wiedzieli jednak, że coś nie jest do końca tak, jak powinno.
Pewnego wieczoru, gdy Pedri miał wolny czas, Ferran Torres postanowił z nim porozmawiać na osobności. Usiedli razem w barze, gdzie cisza była przerywana tylko cichą muzyką i dźwiękami miasta na zewnątrz.
— Co się dzieje z Gavi'm? — zapytał Ferran bezpośrednio, wbijając wzrok w Pedriego.
Pedri wahał się przez chwilę, nie wiedząc, czy może dzielić się szczegółami. W końcu jednak zrozumiał, że przyjaciele powinni być częścią tego, co się dzieje.
Przechodzi przez trudny czas, Ferran. Dużo się dzieje w jego głowie, a ja staram się mu pomóc, ale nie zawsze wiem, jak — przyznał Pedri, opuszczając wzrok na szklankę przed sobą. — To trudniejsze, niż myślałem.
Ferran skinął głową, zamyślony.
— Wiesz, że masz nas, prawda? — odpowiedział. — Jesteśmy tu, żeby wam pomóc. Nie musicie radzić sobie z tym sami.
— Doceniam to. Ale czasami czuję, że Gavi potrzebuje więcej, niż jestem w stanie mu dać. Czasami wydaje mi się, że to mnie przytłacza — powiedział Pedri, po raz pierwszy ujawniając swoje własne obawy.
Ferran położył rękę na ramieniu Pedriego, próbując dodać mu otuchy.
— Czasem wsparcie przyjaciół wystarczy, żeby podnieść człowieka na duchu. Zaufaj mi, Pedri. Zrobimy wszystko, żebyście przeszli przez to razem.
Tej samej nocy, gdy wrócili do mieszkania, Gavi i Pedri po raz pierwszy od dłuższego czasu rozmawiali otwarcie o tym, co się działo. W ich wspólnej sypialni, przytuleni w łóżku, pod ciepłym kocem, wreszcie przyszło im się zmierzyć z rzeczywistością.
— Myślisz, że kiedykolwiek będę normalny? — zapytał Gavi cicho, patrząc na sufit.
Pedri odwrócił się do niego, patrząc mu prosto w oczy.
— Nie musisz być normalny, Gavi. Jesteś wyjątkowy taki, jaki jesteś. I nie będziesz przechodził przez to sam. Zawsze będę obok.
Gavi zamknął oczy, pozwalając sobie na chwilę spokoju. Wiedział, że nie wszystko od razu się ułoży, ale te słowa Pedriego dawały mu siłę.
— Kocham cię, Pedri. Wiem, że nie mówię tego często, ale… naprawdę kocham cię za wszystko, co dla mnie robisz — wyznał Gavi, a w jego głosie dało się wyczuć szczerość i wdzięczność.
Pedri uśmiechnął się delikatnie, przytulając go mocniej.
— Też cię kocham, Gavi. I nic tego nie zmieni.
W tej chwili ich więź, choć delikatna, stała się silniejsza niż kiedykolwiek. Zrozumieli, że choć czekają ich trudne chwile, to miłość i wzajemne wsparcie będą ich tarczą w walce z każdym przeciwieństwem losu.