Następny dzień przyniósł nowe wyzwania. Atmosfera w drużynie była napięta, a Gavi wciąż odczuwał ciężar słów Ferrana. Oczy Gaviego były szkliste, a każdy trening stał się dla niego niemal torturą. Pedri to widział, ale nie wiedział, jak pomóc. Każda próba rozmowy kończyła się fiaskiem.
— Gavi, musimy porozmawiać — zaczął Pedri, kiedy po wieczornym treningu zostali sami w szatni. — Widzę, że coś cię dręczy. Nie możemy tak dalej funkcjonować. Wiesz, że zależy mi na tobie.
Gavi spojrzał na niego, jego twarz wyrażała głęboki smutek. — A co, jeśli ja sam nie wiem, co mnie dręczy? — powiedział z bezradnością w głosie. — Wszystko się miesza. Presja, rywalizacja, ta ciągła walka o akceptację. Nie wiem, czy to wytrzymam.
Pedri czuł, jak jego serce się łamie. Nie był w stanie dłużej patrzeć, jak Gavi stacza się coraz głębiej w swoje problemy. To nie był ten sam chłopak, z którym spędzał radosne chwile na plaży. Ten Gavi był zmęczony i zagubiony.
— Nie musisz tego przechodzić sam — Pedri podszedł bliżej, kładąc dłoń na ramieniu Gaviego. — Wiesz, że jestem tutaj dla ciebie, prawda?
Gavi skinął głową, ale Pedri czuł, że jego słowa nie docierają.
Następnego dnia podczas treningu emocje sięgnęły zenitu. Gavi, wciąż pod wpływem swoich wewnętrznych zmagań, grał bez energii i popełniał błędy. Trener krzyczał, Ferran rzucał uwagi, a Ansu próbował go wspierać, ale Gavi nie mógł już tego znieść.
Podczas jednej z akcji, kiedy znów popełnił błąd, Ferran wybuchnął.
— Co ty wyprawiasz?! Cały zespół cierpi przez twoje błędy! — krzyknął Ferran z gniewem.
Gavi, zamiast przyznać się do winy, odpowiedział równie ostro.
Może to ty powinieneś przestać się czepiać i skupić na własnej grze! — wybuchł, rzucając piłkę w kierunku Ferrana. Atmosfera zgęstniała. Pedri widział, że sytuacja wymyka się spod kontroli, ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, Gavi opuścił boisko, zostawiając zszokowanych kolegów.
Po treningu Pedri od razu poszedł do mieszkania Gaviego. Zastał go siedzącego na balkonie, patrzącego w dal. Wyglądał, jakby był zupełnie nieobecny.
— Gavi, musisz zrozumieć, że nie jesteś sam. Zawsze będę cię wspierał, bez względu na to, co się dzieje — powiedział Pedri, siadając obok niego.
Gavi nie odpowiedział od razu. Po chwili przerwał ciszę.
— Nie wiem, czy dam radę dalej grać. Może nie jestem stworzony do tego życia, do tej presji. Przepraszam, że cię obciążam moimi problemami… — Gavi spuścił wzrok.
Pedri był wstrząśnięty. Gavi, który zawsze wydawał się niezłomny, nagle okazał się kruchy i pełen wątpliwości. Chciał go przytulić, chciał mu powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale wiedział, że to nie wystarczy.
— Jesteś silniejszy, niż myślisz. Przetrwaliśmy razem tyle trudnych chwil, nie zostawię cię teraz — powiedział Pedri z determinacją. — Wiem, że to, co teraz przeżywasz, jest ciężkie, ale przejdziemy przez to razem. Nie możesz poddać się presji. Zawodnicy Barcelony to wojownicy, a ty jesteś jednym z najlepszych.
Gavi poczuł łzy w oczach. Przez moment, który wydawał się wiecznością, siedzieli w milczeniu. W końcu, bez słów, Gavi położył głowę na ramieniu Pedriego, a Pedri delikatnie objął go ramieniem.
Następnego dnia, mimo trudności, Gavi postanowił wrócić na trening. Był świadomy, że musi stawić czoła problemom, zarówno tym na boisku, jak i poza nim. Ale wiedział też, że ma przy sobie kogoś, kto go wspiera, kto go rozumie.
Zanim jednak zaczęli kolejny trening, Gavi podszedł do Ferrana.
— Przepraszam za to, co powiedziałem. Wiem, że poniosło mnie — powiedział szczerze, patrząc Ferranowi w oczy.
Ferran spojrzał na niego, a potem uśmiechnął się lekko.
— Spoko. Wszyscy czasem dajemy się ponieść emocjom. Ważne, że idziemy dalej — powiedział, klepiąc Gaviego po plecach.Gavi odetchnął z ulgą. To był mały krok w stronę odbudowy siebie, ale krok, który musiał wykonać.