Pedri patrzył na Gaviego przez szybę w szpitalu. Jego przyjaciel leżał na łóżku, podłączony do monitorów, które
pokazywały powolny rytm jego serca. Wszystko w tej sali wydawało się zimne i obce – plastikowe krzesła, beżowe ściany, fluorescencyjne światło. Pedri nie mógł pojąć, jak doszło do tego momentu. Gavi, który kiedyś był pełen życia, energii, zdeterminowany, teraz leżał tutaj – złamany, zarówno fizycznie, jak i psychicznie.
Nie mógł się pogodzić z tym, co zobaczył. Te puste opakowania po lekach, które świadczyły o desperacji Gaviego, były dla niego przerażającym znakiem, że stracił kontrolę nad sytuacją. Próbował sobie przypomnieć każdą rozmowę, każdy moment, w którym mógłby dostrzec, że coś jest nie tak. Zawsze wiedział, że Gavi zmaga się z czymś, czego nie potrafił zrozumieć. Ale teraz to wszystko było bardziej realne niż kiedykolwiek.
— Pedri? — usłyszał nagle za sobą cichy głos Ferrana. — Musisz odpocząć. Tu siedzisz od godzin.
Pedri odwrócił się, choć jego ciało wciąż wydawało się ciężkie i zmęczone. Ferran stał z delikatnym uśmiechem na ustach, próbując dodać otuchy, choć sam wyglądał na przygnębionego.
— Nie mogę — odparł Pedri, kiwając głową w stronę Gaviego. — Nie mogę go zostawić tutaj samego.
— Pedri, to nie twoja wina — powiedział Ferran, podchodząc bliżej. — Wszyscy robiliśmy, co mogliśmy. Gavi... po prostu musiał przejść przez coś, czego żaden z nas nie rozumiał. Teraz jest w rękach lekarzy.
Ale ja powinienem był wiedzieć, Ferran — wycedził przez zaciśnięte zęby. — Powinienem był dostrzec wcześniej, jak bardzo cierpi.
Ferran położył rękę na jego ramieniu, patrząc na niego poważnym wzrokiem.
— Nikt z nas nie jest przygotowany na to, żeby zauważyć wszystkie znaki. To nie jest twoja wina, Pedri. To jego walka, a teraz ma nas po swojej stronie. Potrzebujemy ciebie, żebyś był silny.
Gavi obudził się następnego dnia. Powoli otworzył oczy, czując dziwną mieszankę bólu fizycznego i psychicznego. Jego ciało było ciężkie, jakby każdy ruch wymagał od niego ogromnego wysiłku. Wciąż czuł, że jego myśli są mroczne, przytłoczone przez to, co próbował zrobić.
Obok niego siedział Pedri, zmęczony, z podkrążonymi oczami, które zdradzały bezsenne noce. Gavi odwrócił wzrok, nie mogąc znieść spojrzenia swojego przyjaciela.
— Czemu to zrobiłeś? — zapytał Pedri cicho, jego głos drżący od emocji.
Gavi długo nie odpowiadał. Patrzył na białe ściany, jakby szukał odpowiedzi, której sam nie potrafił wyrazić.
Nie wiem — wyszeptał w końcu. — Wszystko wydawało się... takie bez sensu. Jakbym nie miał już siły walczyć. Może chciałem uciec. Może po prostu chciałem, żeby to wszystko się skończyło.
Pedri odetchnął głęboko, próbując opanować narastający w nim gniew i rozpacz. Z jednej strony rozumiał, z drugiej nie mógł pojąć, dlaczego Gavi nie szukał pomocy.
— Ale przecież nie jesteś sam — powiedział, jego głos stawał się coraz bardziej stanowczy. — Masz mnie, Ferrana, Ansu. Mamy siebie nawzajem. Dlaczego nie powiedziałeś, co się dzieje?
Bo nie mogłem — odpowiedział Gavi, jego głos wibrował od tłumionych emocji. — Nie wiedziałem, jak to wyrazić. Wszystko wydawało się takie... beznadziejne. Każdego dnia czułem, że upadam coraz głębiej i głębiej.
Następne dni były trudne. Gavi został skierowany na terapię, a jego stan fizyczny powoli wracał do normy. Jednak walka o jego psychikę dopiero się zaczynała. Miał przed sobą długą drogę, której nie mógł przejść sam.
Pedri stał u jego boku, mimo że czasami czuł, że sam nie ma siły. Ferran i Ansu odwiedzali go regularnie, starając się jak najlepiej wspierać, ale wszyscy czuli, że coś się zmieniło na zawsze.
Relacja między Gavim a Pedrim stała się bardziej skomplikowana niż kiedykolwiek. Była pełna czułości, ale też napięcia, które czasami było trudne do zniesienia. Miłość, którą czuli do siebie, wydawała się teraz bardziej delikatna, jakby mogła pęknąć przy najmniejszym nacisku.
Jednak Gavi, pomimo leczenia, nie potrafił uwolnić się od ciemności. Każda kolejna sesja terapeutyczna przynosiła ulgę tylko na chwilę. W głębi serca wciąż miał wrażenie, że nie zasługuje na to, by żyć. W głowie zaczynał układać kolejny plan – tym razem cichy i przemyślany.
Ale Pedri, choć zmęczony i przytłoczony, czuł, że coś jest nie tak. Obserwował Gaviego uważniej, bo wiedział, że tamten skrywa coś więcej niż tylko powierzchowną poprawę. Wiedział, że będzie musiał być przy nim jeszcze bardziej czujny.
Pytanie tylko, czy zdąży, zanim Gavi znów spróbuje uciec?