Perspektywa Mii
Mia, James i Benicio ruszyli dalej w głąb Doliny Zmierzchu, do części opanowanej w pełni przez Kerama. Ścieżki przed nimi zmieniały się, przyjmując coraz bardziej złowieszczy wygląd, jakby same próbowały odwieść ich od celu. Mgła, która wcześniej była ledwo zauważalna, teraz gęstniała, spowijając wszystko wokół niczym żywa istota. Drzewa o poskręcanych gałęziach przypominały zamarłe sylwetki, które wyciągały ręce w ich stronę, jakby pragnęły zatrzymać ich światło i ciepło.
Mia czuła, jak w jej sercu rośnie mieszanka lęku, niepewności, a zarazem zaintrygowania. Głos jej ojca, duch Kerama, nie opuszczał jej myśli, przemykając się jak cień, który usiłował opanować jej wolę. Przypominał jej, że zawsze będzie częścią tej mrocznej doliny, próbował przyciągnąć ją z powrotem, sprawić, aby zwątpiła w siebie i w swoich towarzyszy.
James zauważył, że Mia zwalnia, i bez słowa ujął jej dłoń, wzmacniając ich więź – jakby jego obecność miała siłę przywrócić jej równowagę. Jego dotyk był ciepły i uspokajający, przypominając Mii, że nie jest sama w tej walce. Gdy spojrzała na niego, z jego oczu biło zrozumienie, które dodawało jej siły i wiary, by przeciwstawić się cieniowi ojca.
Benicio, jako mistrz zaklęć Słońca, przypomniał sobie słowa dawnych mistrzów: „Światło dzienne ma moc odpędzania duchów nocy". Przywołał w sobie energię słoneczną, delikatne promienie rozświetliły jego dłonie, a światło to zaczęło przenikać mgłę, rozjaśniając drogę. Mia poczuła ulgę, obserwując, jak mgła niechętnie ustępuje pod wpływem ich mocy, ale wiedziała, że prawdziwe wyzwanie dopiero przed nimi.
Wędrując dalej, natknęli się na zrujnowany most, który przerzucał się nad głębokim wąwozem. Atmosfera wokół była duszna i pełna napięcia, a z ciemnej głębi wąwozu wyzierały dziwne, migoczące światła, które przypominały błyszczące kryształowe odbicia. Mia poczuła nagłe dreszcze – te światła zdawały się być echem ich celu, prowadząc ich ku najgorszemu. Jednak most, który mieli przekroczyć, wyglądał na kruchy, podniszczony czasem i magią.
– To jedyna droga – powiedział Benicio, a w jego głosie była determinacja, ale też ostrożność.
– Przejdziemy razem, powoli i ostrożnie – oznajmił James, badając wzrokiem most i przygotowując się do ochrony swoich towarzyszy, gdyby cokolwiek poszło nie tak.
Mia, choć serce jej biło jak oszalałe, postanowiła ruszyć pierwsza. Wzięła głęboki oddech i postawiła stopę na spróchniałych deskach mostu, które odpowiedziały jej ostrym skrzypnięciem. Stąpała delikatnie, niemal na palcach, modląc się w duchu do mocy Księżyca, by ich ochraniała. Deski pod jej stopami zdawały się drżeć, a w głębi wąwozu pojawiły się cienie, wyciągające ku niej swoje mroczne macki.
Nagle poczuła silne szarpnięcie, jakby coś próbowało ją odciągnąć. Spojrzała w dół i zamarła, widząc wynurzające się z mroku ręce duchów. Były to bezkształtne cienie, przypominające postacie, które kiedyś zamieszkiwały Aldarion, ofiary manipulacji Kerama. Ich duchy, zamknięte w dolinie przez jego czary, skazane były na wieczną tułaczkę.
James zareagował błyskawicznie. Rzucił na Mię zaklęcie ochronne, które odsunęło duchy na bezpieczną odległość, choć na chwilę. Benicio zaś przywołał jasne światło, które rozbłysło, przeganiając cienie na nowo. Mia, z ulgą, ruszyła dalej, a za nią podążyli James i Benicio, pilnując, by nikt nie został z tyłu. Kiedy dotarli na drugi brzeg, usłyszeli za sobą nagły trzask i zobaczyli, jak most rozpada się, spadając w otchłań. Było to jak ostateczne ostrzeżenie – dolina nie miała zamiaru ich wypuścić z powrotem.
Gdy kontynuowali swoją drogę, las wokół zaczął się zmieniać. Mgła zaczęła przybierać różne kształty, tworząc iluzje znanych im twarzy, a Mia po raz kolejny usłyszała głos Kerama.
![](https://img.wattpad.com/cover/380907376-288-k463032.jpg)
CZYTASZ
Najmłodsza Klątwa
FantasyW świecie zwanym Aldarion, w którym magia przenika wszystko, panuje kruchy balans między światłem a ciemnością, dniem a nocą. Ta harmonia opiera się na pradawnym pakcie dwóch klanów: Moonlight i Sol. Oba klany, chociaż od wieków są w sojuszu, trwają...