Rozdział 18: Cienie Rodzinnych Ran

3 3 0
                                    

Kilka miesięcy później

Perspektywa Sama

Od kilku dni Sam Moonlight przebywał w Aldarionie, lecz każde spojrzenie na budowle, każda rozmowa z dawnymi przyjaciółmi i każda napotkana znajoma twarz przypominały mu, że jest tutaj obcy. Królestwo, które kiedyś znał jak własną kieszeń, teraz wydawało się obcym miejscem. I choć mury zamku były te same, wszystko tutaj zdawało się emanować inną energią. Mia uczyniła z Aldarionu miejsce pełne życia i determinacji, wzbudzając podziw i zaufanie wśród mieszkańców.

Tylko Sam nie potrafił jej zaufać.

Wyciągając z kieszeni mały, stary pierścień, przywołał wspomnienie ostatnich chwil z rodziną. Błyszczał w słabym świetle poranka, a w jego powierzchni Sam widział to, czego nie chciał zauważyć – własne odbicie i wyraz, który często przybierał w myślach o stracie. Od lat pielęgnował w sobie żal. Każdy oddech był dla niego przypomnieniem tego, co miało miejsce tamtej nocy, kiedy Keram przeklął Aldarion, a jego świat legł w gruzach. Złość, którą żywił do kuzynki, nie pozwalała mu zapomnieć o bolesnych wspomnieniach, choć wiedział, że to niesprawiedliwe.

Przed południem postanowił się przejść. Z nostalgią patrzył na budynki i wieżyczki, które przypominały mu dni, kiedy razem z Mią biegali po tych samych ścieżkach, rzucając się w wir dziecięcych zabaw. W tamtych czasach byli nierozłączni – on, Mia i kilku ich przyjaciół stanowili nierozerwalną grupę, która niczego się nie bała. Czuł na sobie spojrzenia przechodniów, rozpoznających w nim kuzyna Mii, a ich wzrok był pełen ciepła i szacunku.

– Mia jest najlepszą królową, jaką mieliśmy od pokoleń! – mówiła jedna kobieta do swojej przyjaciółki. – Dzięki niej możemy spać spokojnie.

Sam zacisnął pięści. Obserwował zamek Moonlight – ten sam, w którym kiedyś bawił się z Mią, lecz teraz wydawał się twardszy, gotowy do obrony. Zastanawiał się, jak bardzo zmieniła się Mia. Tłumienie emocji stawało się coraz trudniejsze. Jego myśli przerwał nagły dźwięk kroków – na dziedzińcu zamku pojawiła się Mia, a obok niej kroczył Etan Light, jej zaufany doradca. Mia i Etan zbliżali się, prowadząc rozmowę, którą zakończyli, gdy spostrzegli Sama. Miała na twarzy wyraz spokoju, lecz w jej oczach było coś więcej – troska, której nie potrafił wyrazić słowami.

– Samie, dobrze cię widzieć, – powiedziała, uśmiechając się z delikatnością. – Porozmawiamy chwilę?

Jej głos, choć miękki, w jego uszach brzmiał jak wezwanie do konfrontacji. Kiwając głową, ruszył za nią w stronę niewielkiego skweru ukrytego między murami zamku a ruinami starej kaplicy – miejsca, gdzie w dzieciństwie często chowali się, by rozmawiać o swoich marzeniach.

Szli w milczeniu, a Samowi trudno było stłumić ogarniające go wspomnienia. Każdy krok przywoływał obrazy z przeszłości – dni, gdy Mia była jego towarzyszką zabaw, kiedy jej świat ograniczał się do niewinnych fantazji. Czuł jednak, że czas złamał coś pomiędzy nimi, coś, co być może nigdy nie wróci.

– Mia, – odezwał się w końcu, przerywając ciszę. – Nadal uważasz, że można było to wszystko zatrzymać?

Ona zatrzymała się, opuściła głowę i westchnęła głęboko. – Wiem, że tego pragniesz, Samie. Ale świat nie zawsze daje nam szansę wyboru. – W jej głosie wyczuł nutę smutku.

– Mia... – Sam poczuł, jak ściska go w gardle. – Czy wiedziałaś, co ryzykujesz, kiedy zdecydowałaś się na walkę z Keramem? Czy chociaż przez chwilę pomyślałaś o naszej rodzinie?

– Myślisz, że miałam wybór? – Mia podniosła na niego spojrzenie, jej oczy błyszczały od napływających łez. – Każda chwila, każdy dzień po tym, co zrobił Keram, był dla mnie walką. Walczyłam, bo ktoś musiał stanąć w obronie Aldarionu. Walczyłam, bo obiecałam to naszym rodzinom.

W jego sercu narastała fala sprzecznych emocji – żalu, gniewu, żądzy zemsty. – A może walczyłaś, bo chciałaś być bohaterką? Zawsze chciałaś być kimś więcej, Mia, prawda?

Mia cofnęła się, zraniona jego słowami. Ale zamiast odpowiedzieć gniewem, spojrzała mu prosto w oczy, z wyrazem pełnym zrozumienia.

– Sam, nie zrozum mnie źle, – powiedziała cicho. – Wiem, że poniosłeś ogromną stratę. Straciłeś rodzinę i beztroskie dzieciństwo, tak jak ja. Ale nie zrobiłam tego, żeby zostać bohaterką. Zrobiłam to, bo nie miałam innego wyjścia. Miałam albo umrzeć, albo walczyć. Czasem wydaje mi się, że to nie była tylko walka z Keramem, ale i walka z samą sobą.

Sam odwrócił wzrok, niezdolny do odpowiedzi. Nie potrafił pozbyć się wrażenia, że ona go nie rozumie, choć w rzeczywistości to on bał się otworzyć przed nią.

Ich milczenie trwało dłuższą chwilę, a w powietrzu unosiło się napięcie pełne niewypowiedzianych słów i nierozwiązanych emocji.

Mia delikatnie położyła dłoń na jego ramieniu. – Jesteśmy rodziną, Samie. Nie chcę, żeby cokolwiek nas rozdzieliło.

Sam poczuł ciepło jej dotyku, ale i tym razem zamiast ukojenia ogarnęło go uczucie, że próbuje przejąć kontrolę nad jego emocjami. Wiedział, że Mia była dla niego ważna – była jego kuzynką, jego dawną przyjaciółką. Była jedyną osobą, która przeżyła ten koszmar razem z nim. Ale ona również była symbolem jego utraty. Gdyby tamtej nocy postąpili inaczej, może teraz wszyscy by żyli, a on nie musiałby nosić tego ciężaru.

– Czy ty naprawdę pamiętasz, co to znaczy być rodziną, Mia? – zapytał, spoglądając na nią z żalem, który przewyższał jego gniew.

Jej twarz zastygła w wyrazie cierpienia, jakby jego słowa przebiły coś w niej głęboko. Utkwiła wzrok w ziemi, a jej ramiona lekko się osunęły, jakby nagle przygnieciona ciężarem własnych wspomnień.

– Samie, czy myślisz, że tego chciałam? – jej głos, ledwo słyszalny, zdradzał nieopisaną gorycz. – Moim marzeniem nie było zasiadanie na tronie i dowodzenie. Chciałam zwyczajności, chciałam tego, co ty. Ale Aldarion potrzebował przywódcy. I ja musiałam nim zostać.

Sam odwrócił się gwałtownie, uwolnił z jej dotyku i odszedł kilka kroków, starając się wyrwać z klatki emocji, w której się znalazł. Gdy jednak spojrzał za siebie i zobaczył, jak Mia stoi samotnie, ogarnięta własnym smutkiem, coś w nim złagodniało. Była tak samo ofiarą tego wszystkiego, jak i on. Być może ich drogi zostały narzucone przez siły, nad którymi żadne z nich nie miało kontroli.

Zatrzymał się, biorąc głęboki oddech, by uspokoić własne serce. Mia, choć zdradzona przez własne życie, nie poddała się. Stała przed nim jako ktoś, kto miał odwagę nie tylko żyć z bólem, ale i z nim walczyć. Być może powinien spróbować zrobić to samo – zaakceptować przeszłość i przestać walczyć z samym sobą.

Bez słowa skinął głową, uznając, że ich rozmowa jeszcze się nie zakończyła. Mia, widząc ten gest, również skinęła głową, a ich spojrzenia ponownie się spotkały, tym razem pełne wzajemnego zrozumienia. Sam nie czuł jeszcze ulgi, ale pierwszy raz dostrzegł w tym momencie szansę, by spróbować pozbyć się ciężaru, który niósł przez tyle lat.

Najmłodsza KlątwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz