Zamek, do którego zbliżali się z coraz większą determinacją, emanował mroczną energią. Jego wysokie wieże wznosiły się ku niebu jak strzały, a bramy wydawały się być zrobione z żywego kamienia, pulsującego nienaturalnym światłem. Czuło się, że każda część tego miejsca była przesiąknięta złowrogą mocą, jakby samo powietrze w tym miejscu stawało się ciężkie i duszące.Eryk spojrzał na swoich towarzyszy, którzy również czuli niepokój. Maja, choć zawsze opanowana, nie mogła ukryć drobnego drżenia dłoni, a Karol zdawał się być głęboko zamyślony. Tomek, zazwyczaj pewny siebie, teraz milczał, trzymając ostrze zaciśnięte w ręku. Nie było już miejsca na żarty. Ta podróż prowadziła ich ku wielkiej konfrontacji z samym złem, które miało się rozegrać w tym zamku.
– **Musimy być gotowi na wszystko** – powiedział Eryk, starając się dodać otuchy drużynie. – **Zaraz przekroczymy bramę, a to, co za nią czeka, będzie największym wyzwaniem w naszym życiu.**
Zatrzymali się na chwilę przed wielkimi, starożytnymi wrotami zamku. Były one zdobione rzeźbami potworów, których spojrzenia zdawały się ich śledzić. Kiedy drużyna zbliżyła się, wrota same zaczęły się powoli otwierać, jakby czekały na ich przybycie. Powietrze wokół nich stało się gęste, a cisza była przerażająca – niczego nie było słychać, oprócz własnych oddechów.
Wchodząc do zamku, natychmiast poczuli zmieniającą się atmosferę. Wnętrze było ogromne i mroczne, z wysokimi sufitami, ozdobionymi tylko wyblakłymi freskami, które kiedyś przedstawiały chwałę czterech żywiołów. Teraz były one ledwie rozpoznawalne, a w ich miejsce zaczęły pojawiać się mroczne symbole, pełne przerażających kształtów.
Z każdym krokiem, który stawiali, stawali się coraz bardziej świadomi wagi swojej misji. Zamek czuł się jak żywa, oddychająca istota, a echa ich kroków niosły się po pustych korytarzach jak niepokojący, cichy szum.
Nagle, z głębi sali, wyłoniła się postać – wysoka, ciemna, prawie ludzka, ale pełna tej samej dziwnej, nieziemskiej energii, która emanowała z całego zamku. To był demon – potężny, stary, stworzony z samego chaosu.
– **Witamy w moim królestwie** – powiedział głosem, który brzmiał jak tysiące szeptów na raz. – **Jesteście gotowi, by stać się moimi niewolnikami, czy pragniecie zginąć w mękach?**
Eryk i jego drużyna nie odpowiedzieli. Każdy z nich wiedział, że teraz nie ma już miejsca na strach. Musieli stawić czoła temu, co czaiło się w mroku.
Demon roześmiał się szaleńczo, a jego ciało zaczęło drgać, przybierając niepokojące, zmieniające się kształty, jakby nie miał jednej formy. Z jego ciała wydobywały się czarne, oślizgłe wstęgi mroku, które oplatały całą salę.
– **Wszystko, czego pragniecie, jest w moich rękach** – dodał, zaczynając wyciągać ręce ku drużynie.
Nagle, z każdej strony, z podłogi i ścian wyłoniły się demoniczne istoty – mniejsze, ale równie groźne. Byli to strażnicy, którzy strzegli dostępu do najgłębszych komnat zamku. Eryk poczuł, jak serce bije mu szybciej. Walka była nieunikniona.
– **Gotowi?** – zapytał Eryk, patrząc na swoich towarzyszy.
Maja, bez słowa, stanęła na czołgu, a Karol wysunął się na tyły, czekając na znak. Tomek uniósł ostrze, przygotowując się do starcia.
Demon roześmiał się, a jego oczy błysnęły wściekłością.
– **Nie przeżyjecie tego.** – Jego słowa były jak lód w powietrzu.
Nastąpiła cisza, po której nadeszło pierwsze uderzenie. Demony zalały drużynę, atakując z każdej strony. Maja była pierwsza, która rzuciła zaklęcie, blokując jednego z demonów, który zbliżył się do niej z ogromną szybkością. Karol walczył w zwarciu, zadając precyzyjne ciosy, eliminując kilku wrogów na raz. Eryk czuł, jak z każdą chwilą jego zmysły stają się bardziej wyostrzone. Czuł energię, która płynęła w jego żyłach, wciąż nieznaną, ale coraz bardziej dostrzegalną.
![](https://img.wattpad.com/cover/384780797-288-k449809.jpg)
CZYTASZ
Cztery Żywioły
FantasyOpowieść o Eryku rozgrywa się w mrocznej Krainie Cieni - ponurym miejscu, gdzie słońce prawie nigdy nie przebija się przez mgłę. Kilka wieków temu potężny demon Morghul uwięził cztery żywioły: ognia, wody, ziemi i powietrza, niszcząc równowagę w świ...