Eryk, Lyra i Korr stali przed masywną bramą, której kamienne płyty wydawały się pulsować życiem. Czuł, jak powietrze wokół niego gęstnieje, jakby cała kraina wstrzymała oddech w oczekiwaniu na to, co miało się wydarzyć. Brama była pokryta runami, których znaczenie nie było dla niego jasne, ale mogły one oznaczać coś znacznie bardziej niebezpiecznego niż cokolwiek, co do tej pory spotkał.
Korr, który prowadził ich przez całą podróż, podszedł do bramy z namysłem. Wziął głęboki oddech i delikatnie dotknął jednej z run. Chwilę potem na twarzy mężczyzny pojawiło się wyraźne zaniepokojenie.
– To nie jest zwykła pułapka – powiedział wreszcie, a jego głos brzmiał szorstko. – Ta brama jest związana z potężną mocą. Widziałem ją w legendach, ale nie spodziewałem się, że będziemy musieli się z nią zmierzyć.
Lyra spojrzała na niego z zaciekawieniem.
– Co to za moc? – zapytała, jej oczy błyszczały ciekawością. – Czy możemy ją pokonać?
– To nie tylko moc – odpowiedział Korr. – To moc Zniszczenia, starsza niż jakiekolwiek zaklęcia, jakie znamy. Ta brama to nie tylko fizyczna bariera. Jest to test, który sprawdza naszą siłę i determinację. Aby przejść, musimy udowodnić, że nie jesteśmy jak ci, którzy przed nami zawiedli.
Eryk patrzył na kamienne płyty bramy, czując, jak serce bije szybciej. Jego dłonie były spocone, ale nie cofnął się. Czuł, że jest gotów, że to, co nadchodzi, to jego przeznaczenie.
Zbliżył się do bramy i wyciągnął rękę. Przez chwilę wahał się, niepewny, co zrobić. Jednak myśl o tym, że nie może wrócić, o tym, że nie ma odwrotu, pchnęła go do działania. Wsunął dłoń na jeden z runów.
W tej samej chwili ziemia pod nimi zadrżała. Powietrze wypełniło się mroczną, ciężką energią. Runy na bramie zaczęły świecić czerwonym światłem, a ziemia pod nimi zaczęła się pękać. Z bramy zaczęły wysuwać się języki ognia, a niebo nad nimi przybrało ciemny, szkarłatny kolor. Eryk poczuł, jakby cały świat wokół niego miał zaraz runąć.
Z wrogiem, który nadchodził, nie było miejsca na litość.
– Przygotujcie się! – krzyknął Korr, wyciągając swoje ostrze.
Lyra i Eryk stanęli obok niego, gotowi do walki. W tej chwili brama zaczęła się rozpadać, a z jej wnętrza zaczęły wychodzić cienie – niezliczone, przerażające kształty, które zdawały się żyć własnym życiem. Każdy cień był inny, ale wszystkie miały jedną wspólną cechę – były pełne destrukcyjnej mocy.
– To muszą być strażnicy Zniszczenia – powiedziała Lyra, patrząc na postacie, które teraz otaczały ich ze wszystkich stron. – Jesteśmy w ich rękach. Nie możemy pozwolić, by nas rozproszyły.
Eryk poczuł, jak cała jego determinacja zaczyna nabierać realności. To była prawdziwa próba. Nie tylko fizyczna walka, ale i wewnętrzna – musiał stawić czoła swoim własnym lękom, nie tylko potworom, które wyłoniły się z cieni.
Cienie ruszyły w ich stronę, rozdzierając powietrze, ale Korr pierwszy rzucił się do ataku. Jego ostrze zamieniło się w strumień błyskawic, które wybuchały w powietrzu, tnąc cienie na kawałki. Eryk również ruszył naprzód, czując, jak jego serce bije szybciej z każdą minutą walki. Jego miecz, choć zwykły, jakby zyskał nową moc. Czuł w rękach energię, jakiej jeszcze nigdy nie doświadczył.
Cienie były szybkie, zwinne, ale nie potrafiły przewidzieć tego, co niosła z sobą determinacja Eryka. Każdy cios był pełen siły, a jego ruchy stawały się coraz bardziej płynne. Z każdym pokonanym cieniem czuł, jak odzyskuje pewność siebie.
Lyra była równie sprawna, używając magii, by kontrolować przestrzeń wokół nich. Jej gesty wyzwalały potężne fale energii, które zmiatały kolejne cienie z powierzchni. Korr walczył z furia, lecz jego wyraz twarzy nie zdradzał żadnych emocji. Wiedział, że nie ma czasu na błąd. Ich czas mijał z każdą sekundą.
Ale im dłużej walczyli, tym bardziej Eryk czuł, jak w jego wnętrzu budzi się coś więcej niż tylko wola przetrwania. Z każdym pokonanym cieniem jego przekonanie rosło. W tej chwili zrozumiał, że nie chodzi tylko o walkę z cieniami – chodziło o to, co reprezentowały.
Każdy cień był symbolem lęku, strachu przed nieznanym, przed porażką. Jeśli miał przejść przez bramę Zniszczenia, musiał pokonać samego siebie. Musiał przestać bać się tego, co mogło nadejść.
„Muszę to zrobić. Muszę przejść przez to” – myślał, gdy jego miecz znowu przeciął jeden z cieni.
Wreszcie, po długiej walce, Cienie zaczęły zanikać, a brama rozpadła się całkowicie, zostawiając za sobą jedynie pustkę. Eryk oddychał ciężko, ale poczuł, jak ogromny ciężar zniknął z jego ramion.
– Udało się – powiedziała Lyra z ulgą w głosie, a Korr skinął głową, patrząc w kierunku otwartej przestrzeni przed nimi.
Eryk poczuł, jak jego serce bije spokojniej. Wiedział, że to dopiero początek. Jednak teraz był gotów. W tej chwili miał coś, czego nie miał wcześniej – wiarę w siebie.
CZYTASZ
Cztery Żywioły
FantasyOpowieść o Eryku rozgrywa się w mrocznej Krainie Cieni - ponurym miejscu, gdzie słońce prawie nigdy nie przebija się przez mgłę. Kilka wieków temu potężny demon Morghul uwięził cztery żywioły: ognia, wody, ziemi i powietrza, niszcząc równowagę w świ...