Raven.
Z uśmiechem na ustach siedziałam przy barze czekając na chłopaków, którzy parę minut temu skończyli koncert. Mimo drobnych potknięć o kable, skoków do góry, które wcale nie skończyły się idealnym lądowaniem, uderzeniem się pałeczką od perkusji w twarz przez Ashtona czy zapominalstwa Caluma, koncert był naprawdę świetny, a ja spędziłam tą godzinę bawiąc się lepiej niż mogłam przypuszczać.
Dobry humor nie opuścił mnie od wyjścia z domu i mimo, że wciąż byłam lekko przerażona myślą, że wydarzenia z poprzedniej imprezy mogą się powtórzyć, ze wszystkich sił starałam się o tym nie myśleć i po prosu świetnie się bawić. Żałowałam tylko, że nie pomyślałam, aby zaprosić również Mery, by mieć z kim szaleć podczas występu przyjaciół, a przy okazji nie być jedyną dziewczyną w towarzystwie. Przynajmniej nie musiałabym słuchać w samotności o problemie śmierdzących stóp Luke'a, o którym zdążył mnie poinformować przed koncertem. Jednak zważywszy na fakt jak zdenerwowany przed występem był blondyn, wybaczyłam mu ten kolosalny błąd przy okazji informując go, aby następnym razem zatrzymał takie informacje dla siebie i ewentualnie wybrał się do lekarza.
Cichy pisk uciekł z moich ust kiedy nagle poczułam jak czyjeś ręce oplatają mnie wokół tali, aby następnie unieść do góry.
— Postaw mnie na ziemi, Hemmings! — Krzyknęłam kiedy zdałam sobie sprawę, że to właśnie blondyn okręca mnie wokół własnej osi, aby następnie najzwyczajniej w świecie mocno mnie przytulić.
— To było genialne! Widziałaś tych wszystkich ludzi, którzy nas słuchali?! — Nie mogłam się nie roześmiać słysząc jego rozemocjonowany głos.
— Widziałam. Byliście naprawdę świetni. — Powiedziałam, obejmując go ramionami, tym samym mocniej się do niego przytulając. Staliśmy tak do czasu, aż dołączył do nas Ashton i Michael. Rozejrzałam się dookoła jednak wciąż nie mogłam nigdzie zauważyć Caluma.
Czyżby powtórka z rozrywki?
Spokojnie Sage. To że nie przyszedł z resztą w ogóle nic nie znaczy. Pewnie spotkał kogoś znajomego i z nim rozmawia. Calum zaraz przyjdzie i wszystko będzie dobrze.
Ugh. Kogo ja próbuje oszukać?
— Hej! Ja też chcę przytulić Raven! — Zachichotałam cicho słysząc za sobą głos Ashtona, który po chwili zabrał mnie od oburzonego Luke'a, aby sam mógł mnie przytulić, co od razu zrobił. Uśmiechnęłam się lekko, dziękując Bogu za to, że przynajmniej oni po raz kolejny mnie nie wystawili. Ze wszystkich sił starałam się nie myśleć o Hoodzie, a chłopcy mi to wyjątkowo ułatwili wciągając mnie w ich bezsensowną kłótnię. Jedynie Michael wydał się zauważyć moją nagłą zmianę nastroju, bo przez dłuższą chwilę przypatrywał mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy, aby później posłać mi lekki uśmiech, który z trudem odwzajemniłam.
— Ale to ja jestem jej bratem! — Spojrzałam na blondyna, który wydawał się poważnie oburzony zachowaniem swojego przyjaciela, co było niesamowicie zabawnym widokiem. Trudno było mi uwierzyć, że chłopak który na samym początku naszej znajomości przy każdej możliwej okazji mi dogryzał, teraz jest o mnie jakby nie patrzeć zazdrosny.
— Nie wiem dlaczego wybrałaś na swojego krewnego takiego przygłupa, Sage. — Parsknęłam słysząc słowa Irwina, który się ode mnie odsunął jednak nie pozwolił na to, aby Luke po raz kolejny mnie objął, przerzucając rękę przez moje ramiona.
— Do dziś pluję sobie w brodę za ten nieprzemyślany wybór. — Odparłam wymuszając na sobie sztuczny śmiech. Hemmings słysząc moje słowa wywrócił oczami, a następnie stanął po mojej prawej stronie i strącił ramię swojego przyjaciela.
CZYTASZ
Crooked Legs. c.h. ∞
Fanfiction"Pewnego dnia, Wszytko będzie lepsze... Może jutro, albo pojutrze, Ale wiedz, że to się stanie, A twoje "jutro" w końcu przyjdzie" ______________________ Calum Hood & Raven Sage