Dodaje jeszcze raz bo oczywiście nie dodałam całego. Cała ja. Część, której nie było wcześniej zaczyna się od "- Dlaczego poprosiła o to ciebie?" i jest pogrubiona, więc powinniście ją łatwo znaleźć ^^
Przepraszam za komplikacje xx
Calum
Z szerokim uśmiechem na twarzy, delikatnie zatrzasnąłem drzwi samochodu, aby po upewnieniu się, że jest dokładnie zamknięty przejść przez uchyloną furtkę prowadzącą na doskonale znany mi plac. Wolnym krokiem przemierzałem wąski chodnik ułożony z szarej i niebieskiej kostki, która ładnie komponowała się z rosnącymi po obu jego stronach kwiatkami, o które mama mojego przyjaciela dbała niczym o własne dzieci. W dwóch skokach pokonałem schody, prowadzące na werandę, aby następnie nie zawracając sobie głowy dzwonieniem czy pukaniem do drzwi wejść do środka. Kiedy znalazłem się w niewielkim korytarzu odetchnąłem z ulgą czując przyjemny chłód na skórze, który był miłą odmianą od palącego żaru lejącego się z nieba od samego rana.
Przywołując na twarzy uśmiech wychyliłem się zza drzwi zaciągając się niesamowitym zapachem, w kierunku którego od razu ruszyłem. Takim sposobem w paru krokach przeszedłem przez salon, aby następnie znaleźć się w przestronnej kuchni, w której zastałem panią Hemmings przygotowującą obiad. Oparłem się ramieniem o ścianę łuku, który pełnił rolę drzwi, obserwując drobną kobietę krzątającą się po pomieszczeniu.
Liz Hemmings była niezaprzeczalnie uroczą kobietą w średnim wieku, którą bez wahania mógłbym nazwać drugą mamą. Nie raz i nie dwa pomagała mi rozwiązywać nawet te najgłupsze problemy i dawała największy kawałek szarlotki, którą uwielbiałem. Kiedy byłem mniejszy często zostawałem u nich do późna, co zazwyczaj kończyło się na nocowaniu w zbudowanej przez nas fortecy z poduszek i koców. Kiedy takie sytuacje ciągle się powtarzały Liz z uśmiechem na twarzy pokazała mi półkę w jednej z szaf, mówiąc że skoro prawie u nich mieszkam, muszę mieć miejsce na swoje ubrania. Do dziś znajduje się tam parę moich koszulek, które od czasu do czasu podkrada mi Luke.
Rozejrzałem się po pomieszczeniu szukając jakichkolwiek zmian, które mogły się w nim pojawić podczas mojej dość długiej nieobecności w domu. Kiedy zdałem sobie sprawę z tego, że białe szafki, z marmurowymi blatami wciąż są te same, a rysunki jeszcze w dzieciństwie wykonane przeze mnie i Luke'a wciąż wiszą na lodówce przypięte magnesami z jogurtów uśmiechnąłem się szeroko.
Odchrząknąłem chcąc w ten sposób dać znać pani Hemmings, że nie jest sama, na co ona lekko podskoczyła do góry, aby następnie z niezadowolonym wyrazem twarzy odwrócić się w moją stronę. Kiedy tylko zdała sobie sprawę, że w drzwiach stoję właśnie ja, na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech, który od razu odwzajemniłem.
— Jednak wciąż o mnie pamiętasz. — Powiedziała przerywając ciszę, na co mimowolnie wzniosłem oczy do góry. Przyznaje może w ostatnim czasie trochę zaniedbałem spotkania z przyjaciółmi skupiając się głównie na Raven i nauce — przynajmniej w taki sposób, aby dostać nawet najniższą pozytywną ocenę — jednak mimo wszystko nie spodziewałem się usłyszeć nutki żalu w głosie pani Hemmings. —Już myślałam, że zapomniałeś jak do nas dojechać. — Dodała, a ja mimo uśmiechu widniejącego na twarzy kobiety poczułem wyrzuty sumienia.
— Przepraszam. Byłem... Zajęty. — Mruknąłem zakłopotany, przejeżdżając dłonią po i tak roztrzepanych włosach wplatając w nie palce. Odepchnąłem się od ściany, aby następnie podejść do stołu i usiąść na krześle stojącym przy nim. Liz słysząc moje słowa spojrzała na mnie z niemal identycznym wyrazem twarzy, którym obdarowała mnie wczoraj moja mama gdy powiedziałem, że ja i Raven jedynie się przyjaźnimy. Może właśnie przez to po chwili dodałem. — Mam taką przyjaciółkę...
CZYTASZ
Crooked Legs. c.h. ∞
Fanfic"Pewnego dnia, Wszytko będzie lepsze... Może jutro, albo pojutrze, Ale wiedz, że to się stanie, A twoje "jutro" w końcu przyjdzie" ______________________ Calum Hood & Raven Sage