Sometimes, two people
have to fall apart to realize
how much they need to
fall back together.
Jęknęłam żałośnie słysząc dzwonek rozbrzmiewający w całej szkole, sygnalizując początek pierwszej lekcji. Szkoda tylko, że ja wciąż tkwiłam przy swojej szafce, próbując w panującym w niej bałaganie, odnaleźć podręcznik do rozszerzonej chemii. Nie miałam prawa spóźnić się na tą lekcję, a jeśli w tej chwili książka nie trafi w moje ręce, bez wątpienia tak się stanie.
— Gdzie jesteś do cholery? — Fuknęłam zła uderzając dłonią o metalowe drzwiczki dając tym samym upust swojej złości.
Ten dzień nie zaczął się dobrze i byłam pewna, że dobrze się nie skończy. Zupełnie tak jak wczorajszy.
Nie mam pojęcia co mnie podkusiło, aby w chwili kompletnego załamania nie patrząc na nic i na nikogo wybiec z domu, od razu wpadając w ramiona Caluma. Zwłaszcza mając na uwadze obecną sytuację panującą między nami. Nie rozumiałam tego i chyba wciąż nie rozumiem, jednak muszę przyznać, że gdy tylko chłopak przygarnął mnie do siebie nie wypuszczając mnie z ramion przez dłuższy czas poczułam się o wiele lepiej. Nie mam pojęcia, czy to on tak na mnie działa, czy to fakt że mogłam wyrzucić z siebie wszystkie negatywne emocje jakie mną targały, ale bez wahania mogę stwierdzić, że cokolwiek to było zadziałało.
Gdy rano obudziłam się obok chłopaka czułam się jak największa idiotka świata, którą zapewne byłam. Najdelikatniej jak tylko umiałam wyswobodziłam się z jego ramion, którymi ciasno obejmował mnie w talii i zeszłam z łóżka starając się narobić jak najmniej hałasu. Zanim wyszłam przez okno, pochyliłam się nad śpiącym Calem muskając leciutko ustami jego policzek przy okazji szepcząc "dziękuję".
Nie mam pojęcia dlaczego to zrobiłam. Był to swego rodzaju odruch, od którego wykonania nie zdołałam się powstrzymać. W głębi serca czułam, że właśnie to co uczyniłam powinno zostać zrobione i mimo wszystko nie żałowałam tego ruchu. Koniec końców Hood i tak nie był tego świadomy.
Gdy wróciłam do siebie, zebrałam się szybko do szkoły odpuszczając sobie śniadanie czy witanie się z domownikami, którzy i tak pewnie spali wyszłam z domu, gnąc jak na załamie karku do szkoły. Najwidoczniej moje starania i tak się nie opłaciły bo od dobrych dziesięciu minut grzebałam w tej przeklętej szafce próbując doprowadzić jej zawartość do stanu używalności — bezskutecznie.
— Cześć Sage.
Podskoczyłam w miejscu słysząc nad swoim uchem czyjś głos. Odwróciłam się w stronę dźwięku, aby spojrzeć w roześmianą twarz blondyna, który spoglądał na mnie nawet nie starając się ukryć rozbawienia.
— Hej. — Mruknęłam odwracając wzrok od jego błękitnych oczu, aby ponownie zajrzeć do wnętrza szafki. Jęknęłam żałośnie widząc, że nie mam wyjścia i nie zważając na dziwne spojrzenia rzucane w moją stronę zaczęłam wyrzucać całą zawartość metalowej skrzynki na podłogę.
— Co ty robisz? — Spytał blondyn, ponownie przypominając mi o swojej obecności, czym znów mnie zaskoczył, bo zdążyłam już całkowicie o nim zapomnieć.
— Szukam czegoś. — Odpowiedziałam, nie zaszczycając go nawet spojrzeniem. — Możesz potrzymać? — Spytałam i nie czekając na jego odpowiedź wcisnęłam mu w dłonie stosik zeszytów, co przyjął z cichym jękiem, który swoją drogą zignorowałam. — Gdzie ty do cholery jasnej jesteś? — Warknęłam do siebie, kiedy w szafce nie zostało już nic oprócz kurzu i pozwijanych w kuli kartek papieru.
CZYTASZ
Crooked Legs. c.h. ∞
Fanfic"Pewnego dnia, Wszytko będzie lepsze... Może jutro, albo pojutrze, Ale wiedz, że to się stanie, A twoje "jutro" w końcu przyjdzie" ______________________ Calum Hood & Raven Sage