You are stronger than you think.
Czy moje życie, chodź raz nie może ułożyć się po prostej linii? Przecież nic by mi się nie stało, gdybym chodź raz była w stu procentach przekonana co do swoich przemyśleń i otaczającego świata. Wszyscy byliby szczęśliwi gdyby sprawy potoczyły się tak łatwo. Akurat oszczędziłabym sobie niemiłych sytuacji, których nabawiłam się w szkole. Gdyby nie to iż błądziłam w myślach, nie zwracając najmniejszej uwagi na to gdzie idę z pewnością uniknęłabym tego nieszczęsnego popchnięcia Amy, która żeby podkreślić jak bardzo jest na mnie o to zła nawrzeszczała na mnie. Pewnie spłynęłoby to po mnie jak po kaczce, ale pech chciał, że nie dość iż nazwała mnie "jebanym krzywusem, za którym nikt by nie tęsknił", to później wylała na mnie kawę, którą trzymała.
Byłam z siebie dumna, że wybuchłam płaczem dopiero po powrocie do domu, a nie na szkolnym korytarzu. Nie dałam im tej satysfakcji, chodź wiedziałam, że tylko czekają, aż po moim policzku spłynie łza, która pokazałaby że jestem tak słaba za jaką mnie uważają. Zamiast tego, zmusiłam się do przybrania obojętnego wyrazu twarzy, który Bóg jeden wie ile mnie kosztował. Następnie przywołam na twarzy sarkastyczny uśmiech i rzuciłam w blond ździrę parę siarczystych komentarzy, które wszyscy obserwujący słuchali z niemałym rozbawieniem.
Wśród gapiów zauważyłam, zmartwioną twarz Hooda, który chyba jako jedyny zdawał sobie sprawę z tego, że pomimo mojej dobrej miny, w środku błagałam o to aby ta cała sytuacja się skończyła.
Kiedy wszyscy byli jeszcze w stanie rozbawienie po moim mało pochlebnym zdaniu na temat dziewczyny, niezauważalnie uciekłam, zrywając się tym samym z reszty lekcji. Nie miałam najmniejszej ochoty przebywać w tym miejscu i nawet kara za wagarowanie nie mogła mnie zmusić do pozostania tam.
Jako że nie mogłam wrócić do domu, w którym wciąż znajdowała się mama, nie śpiesznie udała się najpierw do cukierni, gdzie zatopiłam swoje smutki w przepysznym cieście, które podziałało idealnie na moje skołatane nerwy, aby później udać się do parku.
Bez konkretnego celu przemierzałam najmniej zaludnione alejki, tak aby żaden z przebywających tu ludzi, nie zwrócił na mnie uwagi. Po części dlatego, że właściwie powinnam być na lekcjach, a po części dlatego, że najzwyczajniej w świecie chciałam być teraz sama.
Zagryzłam wnętrze policzka, co powstrzymało mnie od wybuchnięcia płaczem. Ból, który był wynikiem mojego poczynania, lekko mnie uspokoił, co przyjęłam z nie lada ulgą.
Rozejrzałam się dookoła, chcąc w ten sposób zając czymś swoje myśli. Jako, że nogi powoli odmawiały mi posłuszeństwa, usiadłam na jednej z rozpadających się już ławek — widocznie trafiłam do starszej części parku, która nie została jeszcze wyremontowana. Jednak nie przeszkadzało mi.
Miejsce w którym się znalazłam uspokoiła mnie na tyle, że z zachwytem chłonęłam każdy skrawek zieleni, której swoją drogą było tu bardzo dużo. Dróżka, którą tu przyszłam, wykonana była z nierównych kawałków płyt, które przez wiele lat zdążyły popękać w niektórych miejscach. Pomiędzy wgłębieniami urósł mech, które nadawały im jeszcze ładniejszy wygląd. Wokół, rosła dość wysoka trawa, a wszystko dopełniały drzewa, które porosły bluszczem. Kiedy tak na to wszystko patrzyłam, czułam się jakbym całkiem przez przypadek znalazła się w magicznym miejscu, o którym nie śniłam nawet w najśmielszych snach.
Przez chwilę jeszcze rozglądnęłam się uważniej po otaczającej mnie przestrzeni, aby później ze swojej torby wyciągną już mocno sfatygowany zeszyt — ten sam, który przeszedł mi oddać Hood — i długopis.
CZYTASZ
Crooked Legs. c.h. ∞
Fanfic"Pewnego dnia, Wszytko będzie lepsze... Może jutro, albo pojutrze, Ale wiedz, że to się stanie, A twoje "jutro" w końcu przyjdzie" ______________________ Calum Hood & Raven Sage