Rozdział 9

3K 236 14
                                    

Przerzuciłam ciężar ciała z nogi na nogę spoglądając powątpiewająco na znajdujący się przede mną budynek. Jego powbijane okna i oddzierający się od ścian tynk nie zachęcał wyglądem, tym samym nie wyglądając na miejsce które chciałam odwiedzić, ale w tym momencie tak czy siak było mi wszystko jedno. Jeżeli mój przyjaciel tam siedział, to równie dobrze i ja mogę tam wejść.

Niepewnie przeszłam przez otwór w ścianę, który zapewne w latach świetności budynku robił za drzwi, aby po chwili znaleźć się wewnątrz niego. Jeśli wygląd zewnętrzny budowli stanowczo mnie odpychał, to wnętrze wręcz zmuszało do zawrócenia i pognania jak najdalej od tego miejsca, jednak mimo wszystko szłam dalej. Ostrożnie stawiałam stopy na betonowej posadzce, na której porozrzucane były odłamki szkła jak i rozbitych cegieł i rzeczy, które zapewne wcześniej były meblami. Czujnie rozglądałam się na boki, gotowa w każdej chwili uciec od potencjalnego zagrożenia czyhającego na mnie za rogiem. Kiedy po przejściu przez całe pierwsze piętro nie natknęłam się na żadnego nieproszonego gościa rozluźniłam się lekko. Dopiero wtedy zauważyłam potencjał tego miejsca, które w pewien sposób mnie urzekło. Na otynkowanych ścianach i gdzieniegdzie gołych cegłach widniały zdumiewające grafiki, które w żadnym stopniu nie były wymysłem nawalonych nastolatków, lecz swego rodzaju sztuką. 

Przez chwilę przyglądałam się kobiecie o bladej skórze twarzy, po której z prost jej brązowych oczu ściekały łzy rozpaczy. Jej czerwone oczy były lekko uchylone jakby w każdej chwili mogło wydobyć się z nich jakieś słowo, a wyciągnięta przed siebie dłoń mówiła jasno, że chciało kogoś zatrzymać.

Sama nie wiem, kiedy moje myśli uciekły od kobiety o której zdążyłam już wymyślić banalną historię obiecując sobie, że w wolnej chwili ją spiszę, będąc umysłem daleko stąd. No może nie aż tak daleko, bo moja wędrówka z domu do tego trwała niespełna 35 minut, jednak ja sama czułam jakby to była cała wieczność. Myślami nie byłam w opuszczonym budynku, lecz w domu, w którym po raz kolejny wybuchała, kłótnia, której nie miałam siły wysłuchiwać. Dlatego zakładając moje nieodłączne trampki na nogi, biorąc ze sobą telefon wyszłam z mieszkania, trzaskając głośno drzwiami, lecz mimo to jestem niemal pewna, że moi rodzice byli tak pochłonięci bezsensową kłótnią o pieniądze, że nawet tego nie zauważali. 

W pierwszym odruchu, chciałam od razu ruszyć przed siebie, nie oglądając się za siebie. Samotność to coś co kiedyś dawało mi wytchnienie, teraz przynosiło jedynie głupią pustkę, którą mogła zapełnić tylko jedna osoba. Takim oto sposobem niemal od razu kiedy ta myśl pojawiła się w mojej głowie na ekranie swojego telefonu wystukałam szybką wiadomość, aby po niespełna minucie uzyskać odpowiedź.I właśnie takim oto sposobem znalazłam się tu gdzie jestem teraz, błąkając się po opuszczonym budynku w poszukiwaniu przyjaciela.

Westchnęłam cichutko wciskając dłonie w tylne kieszenie moich krótkich spodenek, aby po chwili wspiąć się na nierówne stopnie prowadzące na piętro, gdzie według wskazówek, Cala powinnam go znaleźć.

Kiedy tam dotarłam niemal od razu zauważyłam jego postać siedzącą na jednym z dużych otworów, które wcześniej były oknem. Chłopak grał na gitarze, którą zapewne zabrał ze sobą zanim tu przyszedł. Zamiast od razu do niego podejść po prostu stałam przyglądając mu się. Może to było głupie, ale z każdym kolejnym dniem spędzonym razem z tym chłopakiem zaczęłam zauważać coraz więcej tych drobnych szczegółów w jego zachowaniu, na które nigdy wcześniej nie zwróciłabym uwagi. Na przykład kiedy tak jak teraz marszczy brwi, przez co na jego czole pojawiło się parę zmarszczek, które niemal od razu z niewiadomych dla mnie przyczyn chciałam wygładzić dłonią. Albo gdy całkowicie skupiając się na muzyce wydobywającej się z instrumentu nieświadomie zaciska kącik warg, aby po chwili go uwolnić i machinalnie przejechać językiem po miejscu, w którym jeszcze parę chwil temu tkwiły jego zęby. 

Crooked Legs. c.h. ∞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz