Rozdział 25

1.3K 135 25
                                    




          — Raven i Ash są w więzieniu.

              4 godziny wcześniej.

              Raven

     Szczerze mówiąc, nigdy nie przepadłam za spędzaniem wieczorów w zatłoczonych klubach, w których aż roiło się od napalonych, nawalonych, a czasem nawet przyćpanych nastolatków. Od wirowania na parkiecie w rytm piosenek puszczanych przez DJ'a, wolałam siedzieć w domu, z kubkiem herbaty w ręku i książką, czytając ją będąc owinięta kocem po sam nos. Mimo to, zdążały się dni, podczas których z utęsknieniem czekałam na weekend, aby w piątkowy wieczór móc się wybrać na imprezę z grupką znajomych, by odstresować się po ciężkim tygodniu w szkole. Odkąd zerwałam kontakt ze swoimi starymi znajomymi, moje wyjścia na zabawy ograniczyły się do minimum. Prawdopodobnie, gdyby nie koncerty Caluma, lub te nieliczne domówki na które zdołał mnie wyciągnąć, z pewnością mogłabym powiedzieć, że moja ostatnia impreza odbyła się bardzo dawno temu.

      Z wiadomych przyczyn, ostatnia zabawa na której byłam, skończyła się dla mnie o wiele szybciej niż ktokolwiek by się tego spodziewał. Może to właśnie dlatego, dzisiejszego wieczoru nic ani nikt, nie był w stanie powstrzymać mnie przed wlewaniem w siebie coraz większej ilości alkoholu, aby następnie tanecznym, a do tego trochę chwiejnym krokiem ruszyć na parkiet, którego królową byłam. Oczywiście Ashton, który był moim dzisiejszym partnerem, nie tylko w piciu, ale również i w tańcu podążał za mną krok w krok. Na początku myślałam, że Calum poprosił go aby miał na mnie oko i właśnie dlatego odganiał ode mnie każdego namolnego faceta, który nie był z naszej ekipy, ale później po prostu przestałam zwracać na to uwagę i bawiłam się w najlepsze, kręcąc przeróżne piruety z Caro. Alkohol sprawił, że nie tylko czułam się odprężona, a uśmiech ani na chwile nie schodził mi z twarzy ale również przyczynił się do tego, że nie czułam skrępowania, którego nie potrafiłam się wcześniej pozbyć, gdy gdzieś obok mnie pojawiał się Dylan. Dzięki temu, z łatwością mogłam zaakceptować fakt, że dłonie chłopaka, podczas tańca ze mną, znajdowały się w dole moich pleców, a nasze klatki piersiowe niemal się stykały. Czułam się okay z faktem, że od czasu do czasu zdarzyło mi się potknąć albo niechcący uderzyć go w mniej lub bardziej intymne miejsce. Wszelkie troski odchodziły gdzieś daleko, a gdy wracały, zagłuszałam je kolejnym kieliszkiem przeźroczystego płynu, który dzisiaj dodawał mi energii, a jutro z pewnością sprawi, że będę chciała zniknąć z powierzchni ziemi.

      Ale przecież każde czyny niosą za sobą konsekwencje, a ja mogłam się o tym przekonać na własnej skórze.

      Kwadrans przed 24 podekscytowanie moje przyjaciółki sięgnęło tego stopnia, że musiałam ją przytrzymywać, aby przypadkiem zaraz nie zaczęła skakać do góry, niczym kangur. Nie miałam pojęcia o co chodzi, a dopytywanie się o jakiekolwiek szczegóły, nie przyniosło zamierzonego efektu więc po prostu dałam się pociągnąć grupce znajomych w stronę podestu, na którym znajdował się uśmiechnięty DJ. Wyraz jego twarzy dał mi do zrozumienia, że przynajmniej on wiedział co za chwilę miało się wydarzyć. Uspokoiło mnie to trochę, ponieważ wciąż pamiętałam ostatnią imprezę urodzinową Dylana, na której solenizant, a przy okazji i ja, gdyż znajdowałam się wtedy u jego boku, zostaliśmy oblani zieloną mazią, a następnie posypani pierzem, co było genialnym prezentem urodzinowym, zafundowanym przez grupkę przyjaciół. Miałam nadzieję, że w tym roku wymyślili coś bardziej przyziemnego, bo nie uśmiechało mi się ponowne wyciąganie każdego piórka z włosów, co wbrew pozorom łatwym zadaniem nie było. W obawie przed kolejną niespodzianką, zamierzałam trzymać się gdzieś z boku, co niestety od razu zostało udaremnione przez uśmiechniętą od ucha do ucha Caro, która nie zważając na moje protesty pociągnęła mnie na podest tak, że stałam ramie w ramię z uradowanym Barnettem.

Crooked Legs. c.h. ∞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz