Rozdział 24

2K 155 74
                                    

                                Raven

— Raven!

— Nie będę z tobą rozmawiała, jeśli wciąż masz zamiar się na mnie drzeć. — Fuknęłam zła i nie zważając na fakt, że Calum po usłyszeniu moich słów poczerwieniał na twarzy, a następnie zacisnął dłonie w pięści, odwróciłam się napięcie i wymaszerowałam ze szkoły.

Prychnęłam pod nosem, słysząc za sobą ciche warknięcie, które bez dwóch zdań wydobył z siebie rozeźlony chłopak i z wysoko uniesioną głową przeszłam przez drzwi, które otworzył dla mnie jakiś pierwszoklasista. Zaskakując samą siebie, posłałam mu szeroki uśmiech, na który od razu odwzajemnił, a następnie, idąc na żywioł puściłam mu oczko i ostrożnie zeszłam ze schodów czując jak włosy, które związałam w wysokiego kucyka, podskakują pod wpływem moich ruchów. Doskonale zdając sobie sprawę z faktu, że zaraz za mną idzie nie tylko owy chłopak, który przepuścił mnie w drzwiach, ale również podenerwowany do granic możliwości Calum z premedytacją o jaką mało kto by mnie podejrzewał, odcinek który dzielił mnie do przystanku autobusowego, pokonałam kręcąc biodrami trochę bardziej niż zazwyczaj. Przynajmniej miałam zamiar pokonać taką odległość, na co nie pozwolił mi — co za niespodzianka — nikt inny jak sam Hood, który zdążył dogonić mnie w paru krokach. Zapewne znalazłby się przy mnie o wiele szybciej, gdyby nie fakt, że mój tyłek w obcisłych krótkich spodenkach wyglądał naprawdę dobrze, a ja sama jego wzrok, który na nim spoczął byłam w stanie doskonale wyczuć. W końcu wiedziałam, że Hood ma niewątpliwą słabość do mojego tyłka, a zważywszy na fakt, że chciałam go jeszcze bardziej zdenerwować (o ile to było w ogóle możliwe), nie byłabym sobą gdybym tego nie wykorzystała przeciwko niemu.

— Mój samochód stoi tam.

— Kto powiedział, że wciąż chce z tobą wracać? — Spytałam lekkim tonem, kątem oka patrząc na jego twarz. Z trudem pohamowałam uśmiech, który chciał wykrzywić moje usta, gdy zauważyłam jak chłopak marszczy gniewnie brwi, na moją odpowiedź.

— Dlaczego miałabyś nie chcieć ze mną wracać? — Spytał, na co mimowolnie przewróciłam oczami.

Czy ten chłopak aby przypadkiem nie miał zbyt wielkiego mniemania o sobie? Dlaczego on mi się w ogóle podoba?

— Bo zachowujesz się jak dupek, którym nawiasem mówiąc jesteś. — Odpowiedziałam spokojnie, nawet nie zaczynając go spojrzeniem, co było wyjątkowo głupim posunięciem z mojej strony, bo może gdybym to zrobiła, przewidziałabym jego kolejny ruch, który nie specjalnie mi się podobał.

— W takim razie, teraz zachowam się jak rasowy dupek, skoro już mnie za takiego masz. — Kiedy zrozumiałam co miał na myśli było już za późno na jakąkolwiek ucieczkę, ponieważ sekundę później moje stopy oderwały się od szarego chodnika, a przed oczami nie miałam już bramy, a zgrabny tyłek Hooda, co jasno dało mi do zrozumienia, że ten dupek najzwyczajniej w świecie przerzucił mnie sobie przez ramię i skierował się w stronę swojego auta.

Wiedziałam, że jakiekolwiek stawianie oporu w tej sytuacji nie miało sensu, ale nie byłabym sobą, gdybym nie zaczęła się wiercić, przez co czułam jak któraś z jego kości boleśnie wbija mi się w brzuch, co bądź co bądź, nie powstrzymało mnie przed dalszymi działaniami.

— Postaw mnie! — Krzyknęłam rozeźlona, a jedyna odpowiedzią jaką uzyskałam z jego strony był szyderczy śmiech, na którego dźwięk mimowolnie przewróciłam oczami. Byłam w stanie wyobrazić sobie Hooda, jako jedną z tych mrocznych postaci z bajek, która podczas wykonywania swojego niecnego planu wybucha tego typu śmiechem, a następnie krztusi się własną śliną. — Caaaaaalum!

Crooked Legs. c.h. ∞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz