Wierzę w nienawiść od pierwszego wejrzenia.
— Sage. — Zacisnęłam mocniej palce na okładce książki, którą akurat miałam w rękach, wyobrażając sobie, że moje paznokcie wbijają się w skórę chłopaka siedzącego na przeciwko mnie, a nie w papier, za którego uszkodzenie pewnie nie raz będę pluła sobie w twarz.
— Hood. Czy możesz odejść? Chyba jasno dałam ci do zrozumienia, że nie mam zamiaru iść na jakąś durną imprezę. Daj mi spokój.
Sama byłam zdziwiona spokojem z jakim wypowiedziałam te parę słów. Moja cierpliwość wyczerpała się już na starcie, kiedy Calum od samego rana gdy to pojawiłam się w szkole nie przestawał jęczeć, jak bardzo chce abym poszła z nim na domówkę urządzaną przez jego przyjaciela. Mogłam się domyśleć, że kategoryczne "Nie", które opuściło moje usta po usłyszeniu jego propozycji nie przypadło mu do gust, ale nie sądziłam, że będzie mi o tym truł na każdej przerwie.
Nie miałam najmniejszej ochoty, spędzić piątkowego wieczoru w domu, którego ściany będą się trzęsły pod wpływem ostrych basów wydobywających się z głośników, a co drugi mijający mnie dzieciak będzie schlany w cztery dupy, dlatego zaraz po usłyszeniu dzwonka, oznajmującego zakończenie dzisiejszych lekcji znikłam w bibliotece od razu kierując się na jej tył i zagłębiłam się w czytaniu książki. Nie sądziłam jednak, że Hood przyjdzie tu za mną i zakłócając mi denerwowanie się na wyjątkowo głupie zachowanie głównej bohaterki jak i niezmąconą ciszę jaka unosiła się w moim azylu, jęcząc jaka to jestem niesprawiedliwa.
— Ale Księżniczko!
— Ile razy mam ci mówić, żebyś tak na mnie nie mówił!? — Wysyczałam przez zaciśnięte zęby, kiedy Hood po raz kolejny zwrócił się do mnie tym słowem. Przez cały dzień z jego ust wydobywało się to "przezwisko", które kojarzyło mi się z plastikiem, który wygrał główną nagrodę na corocznym balu absolwentów. Stanowczo daleko było mi do tego typu osoby, dlatego nieopisana złość przechodziła przez moje ciało za każdym razem kiedy, Calum tak się do mnie zwracał.
— A pójdziesz ze mną na tą imprezę? — Spytał z nadzieją w glosie, na co mimowolnie przewróciłam oczami.
— Nie.
— Więc nie przestane. — Powiedział dumnie unosząc głowę do góry, na co ponownie przewróciłam oczami i kompletnie go ignorując wróciłam spojrzeniem do książki, zagłębiając się w czytaniu.
Dochodziłam właśnie do kluczowego momentu historii, kiedy książka naglę zniknęła z moich rąk, na co ze zdezorientowaniem uniosłam wzrok. Kiedy tylko zdałam sobie sprawę z tego, że Hood właśnie zamyka powieść, aby po chwili wrzucić ją niedbale do swojego plecaka, krew we mnie zawrzała.
— Właśnie uszykowałeś sobie bardzo bolesną i powolną śmierć, Hood. — Wysyczałam przez zaciśnięte zęby mierząc go złowrogim spojrzeniem. — Ostatnie życzenie?— Calum przez chwilę przyglądał mi się z rozbawieniem na twarzy, aby po chwili przybrać minę zastanawiającego się nad czymś człowieka, czego nie omieszkałam skomentować. — Nie udawaj, że myślisz. Oboje wiemy, że nie umiesz tego robić.
Uśmiechnęłam się słodko kiedy posłał mi miażdżące spojrzenie, aby po chwili uśmiechnąć się złowrogo, na co z trudem przełknęłam ślinę. Z doświadczenia wiedziałam, że to nie wróży niczego dobrego.
— Moim ostatnim życzeniem jest, abyś założyła sukienkę na imprezę, na którą ze mną pójdziesz.
Zaśmiałam się bez cienia rozbawienie słysząc słowa, które opuściły jego usta.
CZYTASZ
Crooked Legs. c.h. ∞
Fanfiction"Pewnego dnia, Wszytko będzie lepsze... Może jutro, albo pojutrze, Ale wiedz, że to się stanie, A twoje "jutro" w końcu przyjdzie" ______________________ Calum Hood & Raven Sage