Rozdział 6

3K 200 14
                                    

Bo przychodzi taki czas, taki moment, gdzie zdajemy sobie sprawę, że jedyne czego potrzebujemy, to tej konkretnej osoby.

 

Jęknęłam zirytowana, kiedy po raz kolejny tego dnia, usłyszałam nieprzyjemny dźwięk dzwona, który dość dobitnie świadczył, że ktoś chcę się ze mną zobaczyć. Niechętnie zwlekłam się z łóżka, nieśpiesznie wychodząc ze swojego pokoju, w którym zamierzałam spędzić resztę swojego dnia, a może nawet i życia. 

Mimo iż doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, kto znajduje się za drzwiami, odblokowałam zamek i nacisnęłam na klamkę, uchylając drewnianą powłokę, aby przez niewielką szparę zobaczyć rozbawioną twarz Hood'a, na co mimowolnie przewróciłam oczami.

— Gotowa? — Zapytał, a ja prychnęłam pod nosem, w duchu wyklinając głupi pomysł, z którym przyszedł do mnie za pierwszym razem.

— Nie. — Odparłam, nawet nie siląc się na miły ton głosu, zaczynając przy okazji zamykać mu drzwi przed nosem, jednak chłopak widząc moje poczynania, od razu zablokował je wkładając swoją stopę pomiędzy framugę, tym samym nie pozwalając mi ich zamknąć.

Posłałam mu groźne spojrzenie, które skwitował parsknięciem i jak gdyby nigdy nic, wszedł do środka, przypominając mi tym samym nasze pierwsze spotkanie.

— Czy ty zawsze musisz się wpraszać bez zaproszenia? 

 — Jeszcze się nie przyzwyczaiłaś?  — Spytał i nie czekając na moją odpowiedź, dodał. — Zbieraj się. Nie będę czekał na ciebie wieczność. 

— Nie przypominam sobie, abym zgadzała się na jakiekolwiek wyjście z tobą.

Moja wrogość do niego, z każdą chwilą podnosiła się o parę centymetrów, które raz za razem przybliżały mnie do popełnienia poważnej zbrodni, jakim było morderstwo.

Przyglądałam się, jak Hood nieśpiesznie błądzi swoim spojrzeniem po wnętrzu pomieszczenia, aby w końcu zatrzymać swoje brązowe tęczówki na mnie. Wyraz jego twarzy mówił wiele, ale tak naprawdę nic nie mogłam z niego odczytać.

— Oczywiście, że się zgodziłaś. Dokładnie w tę noc, kiedy zapukałaś do mojego okna mówiąc, abyśmy się poznali. — Przewróciłam oczami, jednak mimo mojej twardej postawy, poczułam, jak moje policzki przybierają czerwony kolor, co starałam się ukryć zasłaniając twarz włosami. — Cóż, jak dobrze wiesz, nie udało się, ale skoro już wyraziłaś jakiekolwiek chęci na nawiązanie kontaktu z moją osobą, nie mam zamiaru tego tak po prostu zaprzepaścić. — Powiedział, posyłając mi uśmiech, który skwitowałam cichym prychnięciem. — Tak więc zakładaj buty, jakąś bluzę i idziemy. 

Westchnął przeciągle, widząc, że mimo jego słów, nie mam najmniejszego zamiaru gdziekolwiek z nim iść, co dałam mu jasno do zrozumienia prychając pod nosem. Zanim wykonał jakikolwiek ruch w moją stronę, spojrzał na mnie spod przymrużonych powiek, aby po chwili w paru krokach zmniejszyć odległość jaka nas dzieliła, aby stanąć tak, że nasze klatki piersiowe stykały się ze sobą przy każdym oddechu, który łapaliśmy. 

Mimowolnie spięłam wszystkie mięśnie, co bynajmniej nie uszło uwadze chłopaka, którego jedyną reakcją na zaistniałą sytuację był z każdą chwilą powiększający się uśmiech na twarzy.

— Mam wrażenie, że naruszanie moje przestrzeni osobistej powoli wchodzi ci w nawyk. — Powiedziałam, niepewnie robiąc krok w tył, chcąc zwiększyć odległość między nami, co niestety uniemożliwił mi Calum, niespodziewanie łapiąc mnie w tali i przyciągając jeszcze bliżej siebie.

— Najwidoczniej to jedyny sposób, abyś w końcu uległa i zrobiła to, o co cię proszę. — Mruknął wprost do mojego ucha, na co przeszedł mnie lekki dreszcz. — Czy możesz w końcu zastosować się do moich wskazówek, tak, abyśmy mogli opuścić twoje mieszkanie? Chyba, że wolisz abyśmy w nim zostali. — Dodał, gładząc moje plecy, tak, że jego palce niebezpiecznie zahaczyły o doliną część mojego beżowego sweterka, muskając nim odsłonięty skrawek skóry.

Crooked Legs. c.h. ∞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz