XVII (special)

57 2 1
                                    

Zapach pierników unosił się w powietrzu, wypełniając całą kuchnię. Mąka pokrywała blaty, a na moich dłoniach kleił się lukier, który wcześniej próbowałam wykorzystać do ozdobienia ciasteczek. Stół był pełen gwiazdek, serduszek i choinek, ale większość z nich wyglądała raczej jak dzieło przedszkolaka niż profesjonalnego cukiernika.

Bill, ubrany w szary sweter i jeansy, stał obok mnie i z uporem wałkował ciasto. Jego miny przy tym były bezcenne – raz skupione, raz pełne frustracji, gdy ciasto kleiło się do wałka.

— Powinnaś mi pokazać, jak to zrobić. Czuję się bezużyteczny — rzucił, spoglądając na mnie kątem oka.

Uśmiechnęłam się, podchodząc bliżej.
— Może po prostu brakuje ci talentu cukierniczego? — droczyłam się z nim.

Bill spojrzał na mnie z udawaną urazą, a potem nagle chwycił garść mąki i posypał mnie nią jak śniegiem.

— Hej! — krzyknęłam, śmiejąc się, próbując odgarnąć mąkę z twarzy.

— A teraz wyglądasz jak prawdziwa pani pierniczkowa — powiedział z szerokim uśmiechem, a jego oczy błyszczały z rozbawienia.

Nie mogłam mu pozwolić na wygraną, więc sięgnęłam po miskę z lukrem i zamoczyłam w nim palec. Zanim zdążył zareagować, delikatnie pomalowałam mu nos na biało.

— Teraz ty wyglądasz jak cukrowy bałwanek — powiedziałam triumfalnie.

Bill zmrużył oczy, jakby planował odwet, ale zanim zdążył coś zrobić, złapałam go za rękę. Jego dłoń była ciepła, a w spojrzeniu pojawiło się coś, co sprawiło, że mój śmiech zamarł w pół oddechu.

— No dobrze, wygrałaś — powiedział, ale jego głos był głęboki i cichy, jakby chciał coś dodać.

Stałam tak blisko niego, że czułam zapach jego perfum mieszający się ze słodyczą pierników. Jego spojrzenie przesunęło się z moich oczu na usta, a potem z powrotem. Wszystko wokół zniknęło – mąka, ciasteczka, bałagan w kuchni. Byliśmy tylko my.

— Lorelei — powiedział, a jego głos był teraz ochrypły.

Zanim zdążyłam odpowiedzieć, jego usta dotknęły moich. Pocałunek był nagły, ale pełen czułości, jakby nagromadzone przez cały dzień napięcie wreszcie znalazło swoje ujście. Jego dłonie owinęły się wokół mojej talii, przyciągając mnie bliżej.

Nie zdążyłam zaprotestować – nie, żebym chciała – gdy Bill podniósł mnie i posadził na blacie kuchennym, zrzucając przy tym miskę z ciasteczkami na podłogę.

— Hej, pierniki! — zaśmiałam się, próbując zwrócić uwagę na bałagan. (biedne pierniki 😔🤘)

— Ciasteczka mogą poczekać — odparł z figlarnym uśmiechem, całując mnie raz jeszcze.

Jego dłonie wędrowały po moich plecach, a ja czułam, jak moje serce bije coraz szybciej. Mąka i lukier przestały mieć znaczenie. Liczył się tylko ten moment – jego dotyk, ciepło jego ciała, sposób, w jaki mnie trzymał, jakbym była najważniejsza na świecie. W pewnym momencie odsunął się ode mnie i usłyszałam jak odpina pasek od spodni. Zdjęłam jego sweter i zaczęłam całować jego obojczyk. Usłyszałam cichy jęk wydobywający się jego ust, gdy zaczęłam zasysać jego skórę na szyi.

Zsunął ze mnie spodnie wraz z moją bielizną. Jego palce odnalazły drogę między moje uda i wsunęły się we mnie. Sapnęłam, a plecy wygięły mi się w łuk. Było mi tak dobrze, ale po paru sekundach je wyjął i zastąpił je swoim przyrodzeniem. Jęknęłam i oparłam dłonie na jego ramionach wbijając w nie moje paznokcie. Syknął z bólu ale kontynuował swoje ruchy.

***

Gdy odsunął się ode mnie, w jego oczach dostrzegłam coś, co sprawiło, że moje serce niemal zamarło. Miłość, pragnienie, może nawet zachwyt.

— Wyglądasz idealnie z lukrem we włosach — powiedział, zanosząc się śmiechem.

Spojrzałam na niego z udawaną złością, ale nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Takie chwile sprawiały, że zapominałam o wszystkim. Byliśmy tylko my – dwa bałaganiarskie serca pośród chaosu pierników i mąki.

Tego wieczoru kuchnia pozostała nieposprzątana, ale za to wspomnienia, które stworzyliśmy, były warte każdej sekundy.

***

WESOŁYCH ŚWIĄT KOCHANI!!!❤️

All mine- Bill kaulitzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz