***Adrian***
Według fizyki, mianem oddziaływania określa się wzajemny wpływ co najmniej dwóch ciał na siebie. Tak przynajmniej wyłuszczyła mi to Gaja. A że ona się w tym przedmiocie orientuje o wiele bardziej niż ja, ufam, że wie, o czym mówi. Ja za to ostatnio opowiadałem jej o Aleksandrze Wielkim. Trudno było mi powstrzymać śmiech, kiedy ze śmiertelną powagą zapytała: ,,To co, on był ślepy i nie widział słońca, że trzeba mu je było odsłonić, czy jak?".
Jej brat przy każdej nadarzającej się okazji dziękuje mi za to, co dla niej robię. A ja nieprzerwanie od tych dwóch lat zachodzę w głowę, o co mu chodzi. Bo nie wydaje mi się, żebym zrobił cokolwiek. Po prostu poznałem cudowną dziewczynę, zakochałem się i oświadczyłem (tak, nadal w to nie wierzę). A to chyba nic odkrywczego i przełomowego. Robiły to przede mną miliardy facetów i zrobi pewnie jeszcze drugie tyle.
Tak naprawdę zbliżyliśmy się do siebie...przypadkiem. Podobała mi się, ale przez pewien czas to, że jest śliczna, było jedynym, co byłem w stanie o niej powiedzieć. Potem zobaczyłem, jak na weselu brata siedzi sama na tarasie. To, by się do niej dosiąść, było jedną z najlepszych podjętych przeze mnie decyzji. Jeszcze lepszą było zapytanie jej, czy zostanie moją żoną, rzecz jasna.
Z nikim nigdy nie rozmawiało mi się tak dobrze. A nasz- jak to wtedy określiła- prawniczo- matematyczny small talk pamiętam do tej pory. Obiecałem sobie, że nie będzie ostatni, mimo że Mati kazał mi się porządnie zastanowić, bo ,,Aspegerowcy są trudni, tym bardziej ci późno zdiagnozowani".
A mi jest z nią cudownie! Lubię, kiedy jesteśmy blisko siebie na tyle, że bliżej się już nie da. Uwielbiam, kiedy po wszystkim się we mnie wtula i mogę poczuć na sobie jej ciepły, spokojny oddech.
Cóż, wychodzi na to, że równolegle z robieniem aplikacji poznałem miłość swojego życia. Świetne uczucie.
***
- Dobrze ci było- zauważam zadowolony z siebie, czując jej tłukące się w piersi serce, które sprawia wrażenie, jakby za chwilę miało jej wylecieć.
- Mhm... powiedz, czy ja na pewno ci wystarczam?- pyta, wprawiając mnie w niemałą konsternację.
- Co?!
- Wiem, że nie jestem normalna. Z normalną dziewczyną mógłbyś się zabawić na biurku albo przy ścianie, a ze mną...
- Stop. Widzisz to?- pokazuję jej...jej własną prawą dłoń z pierścionkiem na palcu. Mój brat stwierdził, że się zbytnio nie postarałem, dając jej wyłącznie jeden, mały diament. Ale mi właśnie o to chodziło. Chciałem, by było to coś delikatnego. Jak Gaja.
- Przecież sam mi go dałeś.
- I o czym to świadczy według ciebie? Skarbie, to była najlepsza rzecz, jaką dotąd zrobiłem. Lepszą od tego będzie już tylko założenie ci obrączki. Jak się kogoś kocha, to się akceptuje jego ograniczenia. To ty mi lepiej powiedz, skąd u ciebie takie wnioski, hm?
- Nie wiem. To po prostu...to po prostu za trudne.
- Co? - grunt zaczyna palic mi się pod nogami. W myślach roztaczam już czarną wizję, w której oddaje mi pierścionek, mówiąc, że nic z tego nie będzie.
- Cała ta sytuacja. Mój ojciec leży w szpitalu kilkaset kilometrów stąd, a ja nie rozumiem, co się dzieje. Ja nawet, kurwa, nie wiem, co ze świętami! Ja pierdolę...
- Ciii..- szepczę, przesuwając dłonią po jej policzku.- Możesz mi na spokojnie powiedzieć, czego się boisz? Możesz przeklinać, rób co chcesz. Tylko mi powiedz.
Nabiera tchu na tyle głęboko, że musi na moment zamknąć oczy.
- Nigdy ci tego nie mówiłam i podejrzewam, że Sebastian tym bardziej nie, ale...u nas w domu nie było miłości. Rodzice mi jej nie pokazali. Nigdy nie widziałam, żeby się choćby objęli, a o tym, by mama dostała od ojca kwiaty na jakąkolwiek okazję, też nic mi nie wiadomo. Pytałam brata. Mówił, że pamięta, że kiedyś było między nimi tak, jak między nim a Zuzą. Potem coś, nie wiem, co, bo nie chciał mi powiedzieć, zjebało się dokumentnie.
- Może on sam nie wie?
- Wie. Doskonale wie. Gdyby nie wiedział, nie mówiłby, że nie chce, żebym wiedziała od niego. Że zasłużyłam, żeby sami mi to kiedyś powiedzieli. Zresztą, jeszcze się nie dopatrzyłeś, że mój brat wszystko wie?
- Czegoś jeszcze się boisz?
- Że ojciec umrze, a ja nawet się z nim nie pożegnam. No i...że jak on odejdzie, to...nie będzie miał kto mnie za jakiś czas odprowadzić do ołtarza. A ja nie chcę iść sama.
- Rozumiem. Ale pamiętaj, że tu jestem. Z tobą i dla ciebie. Wystarczy, że zadzwonisz, a ja wyjadę od rodziców po kolacji i rano będę już cały wyłącznie dla ciebie. Tak?
- Tak.
YOU ARE READING
Niebieski motyl TOM II
Teen FictionMatematyka nie ma nic wspólnego z prawem? Bzdura. Gaja i Adrian wiedzą to doskonale. Kochają się i jej autyzm nie jest w tym związku przeszkodą. Ale to jedna strona tej historii; z drugiej Zuza podejmuje się obrony najtrudniejszego klienta w dotyc...