Linia obrony

40 7 2
                                    

***Zuza***


Podstawą dobrze zbudowanej linii obrony jest współpraca klienta z adwokatem, bo mogę opierać się głównie na tym, co słyszę od mocodawców. Oni wiedzą najlepiej, jaka była sytuacja. Ten system działał całkiem nieźle, patrząc na to, ile spraw wygrałam przez nieco ponad trzy lata pracy. A nieskromnie powiem, że było tego sporo. Do momentu, kiedy dostałam sprawę - jak go nazywam- dzieciaka. Do teraz nie miałam żadnego problemu z klientami i w kontakcie z nimi. Aż pojawił się on. Nie mówi mi praktycznie nic, poza lakonicznym ,, tak" albo ,,nie". I wygląda to tak, jakby sprawiało mu  przyjemność.  Lwią część naszych widzeń po prostu siedzi i patrzy gdzieś w dal niemal martwym spojrzeniem. 


Na początku myślałam sobie: ,,Ok, nie mówi, bo jest w szoku. Zdarza się". Ale taki szok trwa maksymalnie miesiąc. Nie trzy. Gdybym chciała go ,,przycisnąć", nie mogę. Próbowałam. Za każdym razem słyszałam: ,,Przecież mówię, że nie pamiętam" lub ,,Czego pani ,kurwa, nie rozumie?".


I nie mogę go zmusić, żeby opowiedział przed sądem to, co pamięta. Jako oskarżonemu wolno mu odmówić złożenia wyjaśnień bez podania przyczyny.  Nie mogę się z tej obrony wycofać. Jego rodzice nie chcą słyszeć o przydzieleniu synowi innego obrońcy. Chcieli mnie i koniec. Uparli się przy tym jak dzieci chcące nowej zabawki. Argumentowali, że tylko ja mogę ,,wyciągnąć ich Maciusia z tego bagna". 


A że Maciuś nie ma dwóch lat, tylko dziesięć razy więcej? Taki tam drobiazg, prawda? Kto by się przejmował.


***


Wchodząc do pokoju widzeń, nie wiem, na co liczyć. Chłopak jest zmienny jak chorągiewka. Raz obiecuje, że wszystko mi opowie, a za chwilę milczy jak zaklęty. Chce mi się z tego śmiać. Tak czasem zachowuje się Juliusz, kiedy zabiera się mu zabawkę. Najpierw płacze, a potem zajmuje się czymś innym, o zabawce zupełnie zapominając. Tyle że mój syn ma niecałe jedenaście miesięcy. 


- Dzień dobry - siadam naprzeciw klienta, który obrzuca spojrzeniem mnie  siedzącego obok Sebastiana.


Młody przeklina pod nosem, przewracając oczami, jakby rodzice po raz tysięczny przypomnieli mu o posprzątaniu pokoju. 


- A on czego znowu chce?


Oboje ignorujemy tę uwagę, choć Seba przez moment wygląda, jakby miał zamiar coś odpowiedzieć. 


- Kto ci to zrobił? - pyta zamiast tego, patrząc na rozciętą wargę mojego klienta. 


- Nieważne.


- Ach, no tak. Uderzyłeś się , potknąłeś o coś w celi... typowe.


- Nikt pana o zdanie nie pytał.


- Nikt nie musiał. 


- Panie prokuratorze...- wzdycham. 


- Powiedz mi, przypomniałeś sobie coś z tamtego dnia?- stawiam oskarżonemu pytanie, mając nadzieję,  że tym razem czegoś się dowiem. 

Niebieski motyl TOM IIWhere stories live. Discover now