***Gaja***
Jakie to uczucie, mieć świadomość, że pokrzyżowało się plany swoim rodzicom? Średnie. Mocno średnie. Ale trzeba mimo wszystko przyznać, że i tak miałam sporo szczęścia. Dbali o mnie materialnie. O to, żebym psychicznie czuła się kochana, zatroszczyli się moi chrzestni i Sebastian. Czasem wydaje mi się, że mamie jest na rękę, że wyjechałam. Że czekała na ten dzień już od kilku lat. O ile nie od kilkunastu. Prawie do mnie nie dzwoni. Czasem tylko wymienimy kilka wiadomości na Messengerze.
Najgorsze, że już wiem, co odwali na moim ślubie. Będzie przed rodziną Adriana i dalszymi członkami tej naszej zgrywała matkę roku. Nagle poczuje przypływ uczuć do mnie, będzie mnie przytulała, całowała, pozowała do zdjęć, opowiadała o moich sukcesach, zapewne wyjdzie z jakąś niemal biblijną, do bólu podniosłą formułką o miłości jako fundamencie ludzkiego życia podczas błogosławieństwa, zalewając się przy tym łzami. Seba pewnie po wszystkim powie, że ,,bardziej fałszywie już chyba nie dało rady".
Prawda jest taka, że mama w kierunku przygotowań do wesela nie kiwnęła dotąd palcem. Reakcją na wszystko jest ,,Aha" albo bardziej wylewne: ,,No to ok". Oczywiście, że chciałabym, żeby mi pomagała, ale po ostatniej akcji podczas wybierania sukni, wolę jej już o rady nie prosić.
Całe szczęście, że mam Adriana. To chyba głównie dzięki niemu jeszcze przez całą tę organizację ślubu nie oszalałam. Kiedy przez tę feralną sytuację z mamą przez dłuższy czas nie mogłam się uspokoić, tulił mnie do siebie delikatnie, aż nie udało mi się dojść do ładu z własnymi emocjami. O nic nie pytał, nic nie mówił Ale po prostu był i to mi wystarczyło.
***
Lubię jeździć z Adrianem do jego rodziców. Są tak naturalnie, niewymuszenie mili. Nie odstawiają - w przeciwieństwie do mojej mamy- teatrzyku mającego postawić ją w lepszym świetle.
- Wstałaś już - widzę obok siebie uśmiechniętego Adriana, kiedy tylko podnoszę powieki.
- Która godzina?- pytam, przeciągając się.
- Chwila po dziewiątej. Jak chcesz, śpij dalej.
- Co robiłeś?
- Nic specjalnego. Czytałem, czekając, aż się obudzisz. Zbieraj się. Przejdziemy się, chcę pokazać ci pewne miejsce i...kogoś przedstawić.
- Przecież wiesz, że nie lubię niespodzianek...
- Akurat ta ci się spodoba. Zaufaj mi.
***
Nie wiem, gdzie chce mnie zaprowadzić. Ale to, że chwilę idziemy przez pole, nie nastraja mnie zbyt dobrze. Aż zza drzew wyłania się budynek. Na pierwszy rzut oka przywodzi mi na myśl pałac. Kiedy zbliżamy się bliżej, okazuje się...kościołem.
- Przyszliśmy się wyspowiadać?- rzucam nieco zaskoczona, trochę niepewnie się rozglądając. Co jak co, ale zdjęcia ślubne robione tuż przed ceremonią wyszłyby tu pięknie.
- Nie.
- Więc po co mnie tu zacią...- urywam na widok idącego w naszą stronę księdza w czarnej sutannie.- Jezu, to tutaj?!
- Mhm. Pięknie, co?
- Więc to jest ta twoja śliczna narzeczona, tak?- zwraca się do Adriana duchowny, podając mu rękę. - Cześć, Gaja. Jestem ojciec Józef -zwraca się do mnie z wielkim uśmiechem. Jestem w lekkim szoku. Miałam okazję w życiu poznać co najmniej kilku księży. Ale żaden nigdy nie był dla mnie tak miły. - Chodźcie.
Jak każe, tak robimy. Po paru krokach docieramy do biura parafialnego. Siadam z narzeczonym przed biurkiem.
- To skoro już się znamy, opowiedzcie mi coś o sobie. Ile się znacie?
Adrian posyła mi lekko pytające spojrzenie.
- Trochę ponad trzy lata- odpowiadam.
- I jak się poznaliście? Gdzie, jeśli mogę zapytać?
- W prokuraturze w Krakowie, proszę ojca.
- Słucham?
- Gaja jest siostrą mojego ówczesnego patrona. Zostałem zaproszony na jego wesele. Chciał, żeby mnie i resztę moich znajomych z aplikacji poznała trochę wcześniej. Później spotkaliśmy się na rzeczonym weselu, zaczęliśmy rozmawiać, zatańczyliśmy razem i...kliknęło między nami- łapie mnie za dłoń.
- Wiecie, że to widać? Można to odczytać z oczu, jak tak patrzycie na siebie nawzajem. I to poniekąd łączy się z kolejnym pytaniem. Co was ujęło w tej drugiej stronie? Od Adriana zacznijmy, Gaja się zastanowi.
- Oczy - odpowiada niemal wyrywkowo.
- Gaja?
- Na początku mnie wkurzał. Wydawało mi się, że strasznie dużo gada. A potem bardzo mi się to spodobało.
- Dobra, a teraz chciałbym z tobą poruszyć pewną kwestię. Wiem, że masz takie trudności a nie inne, więc...jeśli na przykład podczas przysięgi będziesz potrzebowała chwili przerwy, żeby złapać oddech, daj znać. Nie wiem, przewróć oczami, podnieś rękę, zamrugaj, cokolwiek.
Kurczę, naprawdę okazuje się, że póki co, mama jest jedynym moim zmartwieniem. Chyba jednak mam odrobinę szczęścia.
YOU ARE READING
Niebieski motyl TOM II
Teen FictionMatematyka nie ma nic wspólnego z prawem? Bzdura. Gaja i Adrian wiedzą to doskonale. Kochają się i jej autyzm nie jest w tym związku przeszkodą. Ale to jedna strona tej historii; z drugiej Zuza podejmuje się obrony najtrudniejszego klienta w dotyc...