***Adrian***
Z Gają nie jest dobrze. Mówiłem, prosiłem, żeby nie jechała z Sebastianem do Łodzi, bo i tak w niczym mu nie pomoże, a tylko sobie dowali. Nie słuchała. Argumentowała, że chodzi o jej ojca, a ten kilkunastogodzinny wypad jest jedynym, co może dla niego teraz zrobić. Ale tak, jak myślałem, dobiło ją to jeszcze bardziej. Do tego stopnia, że zarwała noc, bo nie wiedziała, co ma zrobić ze sobą i myślami, które w jej głowie zasuwały niczym chomik w kołowrotku. Trudno mi na to patrzeć. Proponowałem, żeby pojechała ze mną na święta do moich rodziców. Nie chciała nawet o tym słuchać. Ona zostaje w Krakowie i koniec. Nie wiem, co jej zdaniem by to zmieniło, ale niech ma. Ostatnie, czego chcę, to awantury z nią. Później przy stole trochę żałowałem, że nie dałem rady jej przekonać. Źle mi było, kiedy dotarło do mnie, że Gaja mnie potrzebuje, a ja jestem kilkaset kilometrów od niej i nie mogę nawet jej pocałować.
Kiedy dzwoniła wieczorem, w panice powtarzając: ,,Ja tego dłużej nie zniosę", trudno mi było trzymać fason i kończyło się to tak, że przez dwie kolejne godziny płakała mi do słuchawki. A ja razem z nią.
Chociaż...czy jest coś więcej, co mogę dla niej zrobić, poza byciem z nią? Nie wiem. Teksty typu: ,,Nie płacz" albo : ,,Nic się nie stało" byłyby w jej sytuacji wielkim faux pas. Sama stwierdziła, że tu nie do końca chodzi o jakąś ich szczególną więź, bo jej nie mieli, ale o sam fakt, że wracała do domu i tata był. A teraz taty nagle nie ma i więcej nie będzie. Najbardziej wyrzuca sobie, że nie zdążyła się pożegnać. Nie powiedziała mu o naszym ślubie, nie pokazała pierścionka. To dobijające, kiedy ktoś, kogo kochasz cierpi, a ty nie wiesz, co zrobić, żeby było tej osobie lepiej.
***
- Kochanie, spokojnie- szepczę do niej, ciągnąc się za kilkunastoosobowym konduktem. Gaja trzyma moją dłoń, jakby miała zamiar zaraz połamać mi palce.
- Zamknij się- syczy.
- Pamiętaj, że w każdym momencie możemy wyjść. Wystarczy, że powiesz, że już masz dość.
- Mam się urwać z pogrzebu własnego ojca? Jesteś poważny? Babcia mnie za to zabije. Wystarczy, że wkopałam brata w niesienie tej pieprzonej urny. Jej zdaniem ja to powinnam robić.
Kilkaset metrów idziemy w zupełnej ciszy. Jedynym, co ją raz na jakiś czas przecina, jest ciche wzdychanie Gai.
- Jeszcze moment... - próbuję ją pocieszyć, kiedy dostaje do ręki czerwoną różę, którą po chwili rzuca na urnę zjeżdżającą w dół.
- Chcę do domu, Adrian - słyszę jej rozpaczliwą prośbę
- Kochanie - mówię do niej, odpalając silnik.- Możesz na mnie popatrzeć?
Obrzuca mnie swoim załzawionym spojrzeniem.
- Posłuchaj. Wiem, że to było dla ciebie trudne. Ale dałaś radę. I jestem z ciebie dumny jak cholera.
***
Po raz kolejny wybudza się ze stanu między snem a jawą, panicznie się rozglądając.

YOU ARE READING
Niebieski motyl TOM II
Teen FictionMatematyka nie ma nic wspólnego z prawem? Bzdura. Gaja i Adrian wiedzą to doskonale. Kochają się i jej autyzm nie jest w tym związku przeszkodą. Ale to jedna strona tej historii; z drugiej Zuza podejmuje się obrony najtrudniejszego klienta w dotyc...