***Zuza***
Sędzia ma prawo wyłączyć jawność całej lub części rozprawy, przykładowo jeśli jej zachowanie godziłoby w interes społeczny lub naruszało dobre obyczaje. Rozprawa może także być prowadzona bez obecności oskarżonego. Nazywam to ,,zasadą ograniczonej obecności". W pracy nie oponuję, kiedy skład orzekający chce ją zastosować. A w mojej aktualnej sprawie robi to dość często, bo rodzice ofiary mojego klienta nie znieśliby świadomości, że człowiek, który zabił i zgwałcił im córkę, siedzi dosłownie naprzeciwko i zdaje sobie nic nie robić z tego, że odebrał życie innej osobie
Ale kiedy w domu nie mam już na sobie togi, nie chcę z tej zasady korzystać. Jako dziewczynka usłyszałam od dziadka, że związek trzeba budować na szczerości, bo jeżeli tego między ludźmi nie ma, to do niczego dobrego nie dojdziemy.
Wydaje mi się, że udało mi się spełnić to założenie. Między mną a Sebastianem zaiskrzyło od razu. Tyle że na początku w negatywnym tego słowa znaczeniu. Dochodziło do tego, że on podważał moją linię obrony, a ja ostatkiem sił powstrzymywałam się, żeby nie wstać i nie strzelić mu w twarz przy wszystkich. Powstrzymywał mnie tylko szacunek do składu orzekającego i kara porządkowa, która zostałaby mi wymierzona.
A potem spotkaliśmy się- jak mi się wydawało- przypadkiem na jednym szkoleniu z czytania mowy ciała (potem dowiedziałam się, że nasze spotkanie wcale nie było przypadkowe. Agata wiedziała, że on tam będzie i wręcz zmusiła mnie do wyjazdu). Zaczęliśmy rozmawiać i nie wiem, jakim cudem godzina osiemnasta stała się czwartą rano.
Po kilku dniach zadzwonił wieczorem i , przerywając mi pisanie apelacji, zapytał, czy dałabym mu się teraz zaprosić na wino. Argumentował, że apelacja to nie zając, nie ucieknie, a mi przyda się moment odpoczynku. Nie minęło wiele czasu, a...wylądowaliśmy w jego sypialni. Po wszystkim zapytał:,, Chyba już nie jestem taki zły, co?".
Pół roku. Tyle kazałam mu się o mnie starać. Długo, prawda?
***
- Ty nie w pracy?- dziwię się, widząc męża w domu. Zwykle wraca około godziny później ode mnie.
- Ojciec umarł- zasłania oczy dłonią, jednocześnie zaciskając usta w cienką linię. Gdybym nie podeszła bliżej, pewnie myślałabym, że się uśmiecha. Zdradziłyby go tylko łzy toczące się po policzkach.
- Gaja wie?
- Nie. Porozmawiam z nią, kiedy wróci.
- Jak mama?
- Ciężko powiedzieć. Pewnie jej przykro. Był, jaki był, ale to jednak jej mąż.
- Czekaj, co? Co to znaczy, że był, jaki był?

YOU ARE READING
Niebieski motyl TOM II
Teen FictionMatematyka nie ma nic wspólnego z prawem? Bzdura. Gaja i Adrian wiedzą to doskonale. Kochają się i jej autyzm nie jest w tym związku przeszkodą. Ale to jedna strona tej historii; z drugiej Zuza podejmuje się obrony najtrudniejszego klienta w dotyc...