Granice

16 6 2
                                    

***Adrian***


Jako dzieciak końcówki lat dziewięćdziesiątych i początku dwutysięcznych, jak pewnie wielu byłem jednym z tych, co to biegali z kluczem na szyi. Moi rodzice sporo pracowali. Mama jest prokuratorem apelacyjnym, tata ponad trzy dekady życia spełniał się jako przewodniczący składów orzekających, głównie w sprawach nieletnich. Do tej pory zdarza mu się czasami żartować, że ,,orzekał dłużej niż ja żyję". Oboje są bardzo wymagający, ale - co chyba dość ciekawe- tylko w stosunku do siebie. Jak się za coś zabierają, ma być dobrze. Jeżeli organizują jakiś wyjazd czy imprezę, ma być pięknie, ale nie po to, żeby ta czy inna ciotka zieleniała z zazdrości. Żeby osoba, dla której to jest, była w stu procentach zadowolona.


Kiedy przyjeżdżam do domu na święta, zdaniem, które tata słyszy od mamy najczęściej, jest coś w stylu: ,,Rysiek, jak to wygląda?!". Moja siostra, która w tamtym roku zdała maturę (tak, jest praktycznie w wieku Gai) i jeszcze z nimi mieszka, wysłuchuje w tym czasie chyba  klasyki gatunku, czyli: ,,Jeszcze tu tylko nasrać na środku!".


Oboje mają też dość wybuchowe charaktery,  więc trochę bałem się, czy zaakceptują Gaję. Czy nie pomyślą sobie o niej jako o dziwnym, zafiksowanym odludku, zamiast o pięknej, cholernie mądrej i utalentowanej dziewczynie. 


Ale nic takiego się nie stało.  Jest wręcz przeciwnie. Kiedy przyjechałem z nią po raz pierwszy, od progu usłyszała tylko: ,,Dzień dobry, kochanie". Lubią ją, o ile jeszcze  nie kochają. Fakt, brat ostrzegał mnie przed tym związkiem, tłumacząc, że ,,tacy jak ona dają popalić", ale nie powiedział tak naprawdę nic więcej. To prawda, Gaja jest dość wymagająca i w pewnych sytuacjach muszę być dla niej wyjątkowo delikatny, ale o to chyba chodzi w zdrowo działającej relacji, by patrzeć na potrzeby drugiej strony, poza tymi swoimi, prawda?


***


Pierwsza moja w pełni samodzielna rozprawa jako prokurator? Nie wiem, jak to ogarnę, ale jakoś będę musiał. Póki co, zamiast kazusów z prawa karnego, jedynym, co zajmuje mi głowę, jest piosenka Kuby Sienkiewicza, a konkretniej fragment: ,,Co ja robię tu..." Kiedy robiłem aplikację lubiłem obserwować posiedzenie. Teraz, kiedy dociera do mnie, że Sebastiana nie będzie obok i to od tego, co powiem, po części zależy przyszłość innego człowieka. 


- To co, odpinamy wrotki, aplikancie? 


- Nie dam rady - rzucam, nerwowo wygładzając togę.


- Wiem, bez grupy wsparcia zawsze jest trudniej. Ale spoko, gdyby coś, jestem na publiczności. Jeżeli padniesz, osobiście zrobię ci masaż serca.


- Przyda się. 


- No pasaran - klepie mnie w bark, jakby chodziło o życzenie powodzenia na sprawdzianie.-Maszeruj, chłopaku. 


Dla zajęcia myśli, zaczynam wręcz obsesyjnie przeglądać papiery. Nagle czuję lekkie wibracje na prawym nadgarstku. Smartwatch pewnie chce mnie poinformować o tym, że poziom mojego stresu osiągnął niebezpiecznie wysoki poziom. Zamiast tego widzę jednak wiadomość od byłego patrona, o bardzo krótkiej- jak na niego- treści: ,,Żabot sobie popraw:)". Gdyby ktoś mnie w ten sposób odstresował przed maturą, byłoby pięknie, myślę. 


***

Lubię, kiedy Gaja zostaje u mnie na noc. Lubię jej słuchać, kiedy w środku nocy zbiera nam się na pogawędki przy zgaszonym świetle.  Teraz z kolei mam okazję obserwować ją rozwiązującą zadania. Na chwilę przymyka oczy, nerwowo przygryzając skuwkę długopisu. 


- Denerwujemy się? - szepczę, delikatnie całując miejsce tuż pod jej uchem. Bierze głębszy oddech, mimowolnie spinając ramiona. 


- My nie. Ja. 


- I masz szczęście, że wiem, co mogę zrobić, żeby cię zrelaksować.


- Co, weźmiesz mnie na biurku?


- Mówiłem, żebyś tego tak nie nazywała...- wzdycham.- To po pierwsze, a po drugie... nie chcę robić rzeczy, które ciebie przerażą. 


- Ale ty chcesz. 


- A ty nie możesz myśleć o tym w kategoriach obowiązku. Jesteśmy razem, ale to nie znaczy, że musimy zgadzać się we wszystkim i na wszystko. 


- Babcia mówiła mi co innego.


- To znaczy?


- Że jeśli chce się utrzymać faceta przy sobie, to czasem trzeba zacisnąć zęby i dać mu, czego potrzebuje - mówi bez zająknięcia. 


- Kochanie, to największa gówno prawda, jaką w życiu usłyszałem. 


- Co?!


- Tak nie można, skarbie. Nie wyobrażam sobie czegoś takiego, żebyś codziennie czekała na mnie w łóżku z rozłożonymi nogami. Nigdy w życiu!


- Tak sobie czasem myślę, że ty wcale nie masz połączenia bluetooth z zegarkiem, tylko z mózgiem mojego brata. Gadacie tak samo. 


- Bez przesady. Jeszcze muszę się wiele nauczyć, żeby dojść do jego poziomu. 


- Przypomniało mi się, jak poszedł ze mną na próbę bierzmowania. Zaczęliśmy z półgodzinnym poślizgiem. Siedzimy i czekamy na księdza, a on do mnie nagle: ,,Jak tak dalej pójdzie, zaraz sam was wszystkich powyświęcam" - ciężko jej powstrzymać śmiech.- A...ten ksiądz, który nam będzie udzielał ślubu, to...jest fajny?


- Bardzo -zapewniam zgodnie z prawdą. - Spokojnie, on nie jest z tych, którzy Harry' ego Pottera uważają za wymysł prosto z czeluści piekła. 


- Jak ma na imię?


- Józef. Mówię ci, polubisz go. 


- A jak twoja pierwsza rozprawa? Przepraszam, zapomniałam zapytać wcześniej...


- Spokojnie, nie przepraszaj - składam na jej ustach lekki pocałunek. - Było w porządku. 


***


- Chryste, Adrian! - krzyczy, a ja czuję, jak jej mięśnie zaciskają się dookoła mnie.


- Cii, już w porządku - zaczynam ją uspokajająco całować, od ust, aż do okolic splotu słonecznego.


- Nie rozumiem- przecina po chwili ciszę.- Dlaczego niektórzy aż tak boją się prokuratorów? Przecież wy jesteście super.


Po tym zdaniu ciężko mi powstrzymać uśmiech. No czy ona nie jest cudowna?!

Niebieski motyl TOM IIWhere stories live. Discover now