***Sebastian***
Najfajniejszy moment życia? Ciężko mi wybrać wyłącznie jeden. Ale jednym z nich będzie chyba ten sprzed kilku dni, kiedy moja siostra powiedziała mi, że mnie kocha. Gaja nie jest osobą, od której takie deklaracje często się słyszy. Może dlatego, że sama nigdy za dużo ich nie słyszała i po prostu nie wie, kiedy je stosować. Dowiedziała się chyba w momencie, kiedy poznała Adriana, czyli tak naprawdę niezbyt dawno temu. Ale gdyby tak porównać jej zachowanie sprzed dwóch lat z tym, które prezentuje teraz...nie ma o czym mówić. To jak zupełnie różne dwie osoby. ,,Tamta" Gaja nie lubiła rozmawiać, chyba że dyskusja miała dotyczyć jakiegoś problemu matematycznego. W innym wypadku trzeba było odpowiedzi na pytania niemal z niej wyciskać.
Teraz jest wręcz odwrotnie. Potrafi ze mną i Zuzą w weekendy przesiedzieć pół nocy przy winie i po prostu rozmawiać. O zupełnie wszystkim. Nawet książkach, do których sama się ostatnio przekonała.
I jest dużo bardziej pewna siebie. Jakiś czas temu miała wątpliwości co do tego, czy w ogóle powinna się odzywać. Jak się na każdym kroku słyszy, że się gada głupoty, trudno to potem odkręcić, prawda?
W tym, że trwało to tak długo, jest chyba trochę mojej winy. Rozmawiałem z nią, to fakt. Ale nie zawsze, kiedy było jej to potrzebne. Tak, nadal myślę o sytuacji, kiedy dzwoniła z płaczem ze szkoły, prosząc, żebym ją stamtąd zabrał.
Ale, wracając do pozytywów, chyba nikt nie zrobił dla mojej siostry tyle dobrego, co Adrian. Owszem, nadal się boję, że może im nie wyjść, ale póki co, są ze sobą szczęśliwi. I oby trwało to jeszcze dłużej.
***
Z Adrianem widzę się w sądzie na moment przed kolejną rozprawą. A w zasadzie, powinienem się widzieć, bo jeszcze go nie ma. Tak się składa, że chyba wiem, dlaczego. Pewnie po drodze zgarnął Gaję z uczelni i nie mogą się nagadać.
- O, jesteś już- mówię na jego widok, gdy staje w progu.- Byłeś z Gają?
- Tak. Ale...skąd...
- Skąd wiem? Może stąd, że masz jej pomadkę na ustach - usiłuję nie wybuchnąć śmiechem, kiedy on przejeżdża sobie palcem po dolnej wardze.
Tego typu reakcje lekko mnie śmieszą. Jakby Adrian się bał, że zrobię mu coś za okazanie bliskości mojej siostrze.
***
Zuza, czekając na klienta, siedzi jak na szpilkach. Gwoli ścisłości, nadal broni tego zdrowo popieprzonego dzieciaka, który w parku brutalnie zgwałcił, a potem zamordował - jak się okazało- koleżankę.
Zostaje wprowadzony na salę pod ręce, ubrany w charakterystyczny czerwony uniform przeznaczony dla aresztantów szczególnie niebezpiecznych, czyli po mojemu ,,enek". Siada obok Zuzy, nawet na nią nie patrząc. Zamiast tego wlepia wzrok...we mnie, jakby usiłował dać mi do zrozumienia, że jestem następny w jego kolejce.
- Czemu on tak patrzy?- Adrian wydaje się przerażony.
- Spokojnie, nic mi nie zrobi. Zaraz wróci do swojego pokoju w jakże luksusowym pensjonacie - żartuję.- Jestem prokuratorem, nie odważyłby się nawet. Ale pomarzyć może, co się pogapi, to jego - tłumaczę.- Jak chcesz, możesz mu pomachać.
- Wie pan co, chyba nie chcę- szepcze z rozbawieniem.
- Czy oskarżony chce złożyć wyjaśnienia?- słychać od sędzi, chwilę po przeczytaniu przeze mnie aktu oskarżenia.
Chłopak wstaje, a kajdanki na jego nogach wydają nieprzyjemny, metaliczny dźwięk.
- Nie, nie chcę.
Zuza wygląda na zszokowaną. Patrzy na klienta, chcąc mu chyba przekazać coś w stylu: ,,Nie tak się umówiliśmy", na co on tylko wzrusza ramionami.
- Panie prokuratorze...
- Tak?
- Czy on...czy on właśnie wpuścił panią Zuzannę w maliny?
- Na to wygląda, Adrian.
- Jakim idiotą trzeba być, żeby odrzucić pomoc tak dobrego adwokata?
- Sam się teraz zastanawiam.
***
- Co robisz?- pytam Zuzę, kiedy uderza w klawiaturę laptopa, jakby usiłowała na niej zagrać ,,Cztery pory roku" Vivaldiego.
- A jak myślisz? Smaruję apelację.
- Co mu strzeliło do głowy?
- Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Myślałam, że zatłukę gówniarza. Umowa była taka, że opowie to, co pamięta, a resztą ja się zajmę.
- A co pamięta?
- A co ty masz w protokole z przesłuchania?
- Niewiele, bo siedział cicho i się gapił w ścianę. Z naszej dwójki to tobie powiedział więcej. Dlatego pytam, co pamięta.
- Tak naprawdę nic. Tyle, że się pokłócili podczas spaceru. Mam tak naprawdę jeden argument, który mogę podnieść. Jeden pieprzony argument na pięć stron aktu oskarżenia.
- Jaki?
- Taki, że tak naprawdę nie wiemy, czy dźgał ją, kiedy jeszcze żyła, czy jednak obrażenia powstały post mortem. Jestem w dupie. Możesz się już cieszyć, wygrałeś.
- Jeszcze nie.

YOU ARE READING
Niebieski motyl TOM II
Novela JuvenilMatematyka nie ma nic wspólnego z prawem? Bzdura. Gaja i Adrian wiedzą to doskonale. Kochają się i jej autyzm nie jest w tym związku przeszkodą. Ale to jedna strona tej historii; z drugiej Zuza podejmuje się obrony najtrudniejszego klienta w dotyc...