***Sebastian***
W polskim procesie karnym wyłącznie jednej osobie nie stanie się krzywda, kiedy ta dopuści się krzywoprzysięstwa. Oskarżonemu. Może we własnej sprawie łgać jak pies do samego jej końca i nikt nic mu za to nie zrobi. Czasem sobie myślę, że coś podobnego robią...moi rodzice. Zaklinają się, że kochają Gaję, ale od lipca, czyli od momentu, kiedy wyjechała z domu, dzwonili do niej zaledwie parę razy. To raczej kiepski bilans, biorąc pod uwagę prawie pół roku jej nieobecności, prawda? Kiedy dzwonią do mnie, o nią nawet nie pytają. Mama najczęściej, niby żartem, rzuca coś w stylu: ,,No przecież sobie radzi, to o co mam pytać?" albo: ,,Skoro jest z tobą, to nic jej nie będzie". Zupełnie, jakby jej to, co Gaja robi, w ogóle jej nie interesowało. Chociaż...zdaje mi się, że tak właśnie jest.
Cały ten bałagan między rodzicami zaczął się w tym samym roku, w którym weszliśmy do UE. Miałem piętnaście lat. Rozumiałem na tyle dużo, żeby wiedzieć, że jest źle, ale zbyt mało, żeby wiedzieć, jak bardzo. Jak to dzieciak, żywiłem nadzieję, że wykrzyczą sobie to, co mają do wykrzyczenia, a potem będzie normalnie. Przecież babcia mówiła, że skoro się kłócą, to znaczy, że im na sobie zależy. Że gorzej byłoby, gdyby było cicho. Tego, że uciekałem do niej ze strachu, że któreś w mojej obecności zarżnie to drugie, zdaje się nie pamiętać.
Za to ja pamiętam do teraz. Chyba nawet za dobrze. Tego, jak wstając rano sprawdzałem, czy nigdzie w domu nie ma śladów krwi, nie da się chyba ot tak zapomnieć, nie?
A potem pojawiła się Gaja. Dopiero całkiem niedawno dotarło do mnie, że miała...posklejać ich martwy związek. A że był i jest roztrzaskany jak rządowy Tu- 154, w katastrofie którego zginęła para prezydencka i ponad dziewięćdziesiąt innych osób? Nieważne. Ona miała to załatwić.
Sam sobie obiecałem wtedy, że jeśli kiedykolwiek będę miał dziecko, to tylko z miłości.
***
- Jesteś sam?- słyszę od mamy przez telefon i odruchowo zamykam drzwi sypialni.
- Jestem.
- Nie wiem, od czego zacząć, ale...
- Proponuję od początku.
- Mógłbyś?- wzdycha sugestywnie, dając do zrozumienia, że ją wkurzam.
- Słucham.
- Z ojcem jest źle.
- Bardzo?
- Krytycznie.
- Mamy przyjeżdżać?
- A co zrobicie? Lepiej zajmij się siostrą.
- Zajmuję się od dziewiętnastu lat. W zasadzie już prawie dwudziestu.
YOU ARE READING
Niebieski motyl TOM II
Teen FictionMatematyka nie ma nic wspólnego z prawem? Bzdura. Gaja i Adrian wiedzą to doskonale. Kochają się i jej autyzm nie jest w tym związku przeszkodą. Ale to jedna strona tej historii; z drugiej Zuza podejmuje się obrony najtrudniejszego klienta w dotyc...