Niedowierzanie

40 5 4
                                    

***Gaja***


Czy to normalne, że mimo dwuletniego związku, nadal nie dowierzał, że Adrian mnie znosi? Nie, to nie jest normalne. Ani trochę. Ale jest nam razem...dobrze. Nawet bardzo. Chyba nikt poza nim aż tak o mnie nie dbał. Podczas naszego wyjazdu ciągle się upewniał, czy aby na pewno nic mi nie jest i czy nic mnie nie boli. Miałam czasem wrażenie, że bardziej zależy mu na mojej przyjemności, niż na tym, żeby samemu ją mieć. 


A było...naprawdę dobrze. Przygaszone światło, świeczki, szampan...cóż, jeżeli chciał, żebym zapamiętała to na długo, to mu się udało. Obiecał, że będzie mi z nim dobrze i dotrzymał słowa.


Od tamtego czasu zrobiliśmy to jeszcze kilkakrotnie. Za każdym razem był samo delikatny, a mimo to i tak wydawało mi się, że się roztapiam. 


Czasem, kiedy wieczorem zamykam oczy, zastanawiam się, co byłoby, gdybym kiedyś za niego wyszła. Poza tym, że prawdopodobnie zmieniłabym nazwisko, chyba mogłabym zacząć śmiać się co poniektórym w twarz, że jednak ktoś mnie zechciał. 


Swoją drogą, fajnie byłoby, gdyby tak się to ułożyło. W myślach roztoczyłam już wizję ślubu i wesela na Podlasiu (tak, wiem, ślub powinno się teoretycznie brać w parafii panny młodej, ale kościół to chyba kościół, nie?), bo po prostu ten region podoba mi się o wiele bardziej od mojej rodzinnej Wielkopolski. Jest tam dużo zieleni i trudnego do wytłumaczenia...spokoju. Zresztą, Poznań nie kojarzy mi się zbyt dobrze i nawet nie czuję jakiejś specjalnej potrzeby, żeby tam jeździć. 


Czasami porozmawiam z rodzicami na Messengerze, ale to wszystko. Nie wiem, czy to dobrze, ale tak było zawsze. W naszej rodzinie nigdy nie kultywowano jakiegoś wielkiego okazywania uczuć, więc tak naprawdę nie zmieniło się za wiele.


***

Do domu rodzinnego jadę pierwszy raz od kilku dobrych kilku tygodni. Głównie dlatego, że ojciec leży w szpitalu kilkaset kilometrów od Poznania i nie chcę, by mama była teraz sama. Nie jadę oczywiście sama, tylko z Adrianem, którego zachowanie mocno mnie...nurtuje. Od rana wygląda na mocno zdenerwowanego.


- Jedziemy do mojej mamy, a nie Margaret Thatcher - śmieję się 


- No to nawet lepiej niż Żelazna Dama!


- Denerwujesz się?- pytam.


- Nie mam czym - chwyta moją dłoń i przysuwa sobie do ust. 


- Możesz trzymać kierownicę?


- Przecież trzymam. 


- Drugą ręką.  


- Jasne - uśmiecha się.


***


W mieszkaniu czeka na nas moja mama i chrzestna, która wzięła ze sobą aparat. Adrian na chwilę wychodzi. Zaraz wraca z dwoma bukietami kwiatów. Jeden daje mamie, drugi mi. Ciotka włącza aparat.


- Chodź- słyszę od partnera i przechodzimy na środek pokoju. 


-  Co ty...-  urywam, orientując się, że przede mną klęka.- O nie...


- Posłuchaj...bardzo cię kocham. Najbardziej na świecie.  Nie musisz wychodzić za mnie teraz. Możemy z tym poczekać rok, dwa, pięć, ale... zostaniesz  moją żoną?- pyta, a ja widzę łzy w jego  czarnych oczach. 


- Tak.


Wstaje i bierze  mnie w ramiona, delikatnie unosząc.


***


- Długo to planowałeś?-  zagaduję, próbując  zignorować  wir w swojej głowie. Chyba przegięłam z ilością bodźców w krótkim czasie.


- Jakiś czas - rzuca zdawkowo.- Porozmawiamy jutro.


-  Ale...


-  Cii- szepcze, przejeżdżając dłonią po moim policzku. Dopiero teraz dociera do mnie, jak bardzo napieprza mnie głowa. Uczucie  to promieniuje do oczu niczym kaskady wodospadu. Wyrywa  mi się cichy jęk.  Słyszę kliknięcie. W pokoju robi się ciemno.


- Wyłączyłeś światło, czy to mi zgasło?


- Nic ci  nie zgasło. To ja wyłączyłem - tłumaczy, nie mogąc powstrzymać cisnącego się na usta śmiechu. 


- Oczy mnie bolą...


-  Spróbuj się przespać, hm?


- I co, sam w tych egipskich ciemnościach będziesz siedział?


- Poczekam, aż się obudzisz. 


Niemal bezwładnie opadam głową na jego klatę. Zupełnie, jakbym była lalką, którą bawiąca się dziewczynka rzuciła z impetem na ziemię. Próbuję się podnieść.


- Cii- powtarza.- Zostań tak. 


Czuję jego dłoń na swoich włosach. Ciekawe, co będzie między nami teraz. Statystycznie do zaręczyn dochodzi właśnie po dwóch latach znajomości. Organizacja ślubu i wesela to mniej więcej tyle samo. Ciekawe...

Niebieski motyl TOM IIWhere stories live. Discover now