Rozdział 7-,,Miło Cię poznać!"

1.9K 186 18
                                    

Zbliżały się święta, a jak święta, to i bal u Ślimaka.Razem z Lisą tam należałyśmy. Co prawda McMary nie uczyła się tak dobrze jak ja, i nie była taka wybitna z eliksirów( tak wiem, jestem taka skromna!), lecz jak to na nią przystało, ujęła Slughorna swoimi nienagannymi manierami, i urokiem osobistym. Zatem gdy zapraszał mnie do klubu Ślimaka pierwszy raz w piątej klasie, a przy mnie była Lisa i pochwaliła jego jaskrawożółty krawat(on był ohydny!) i ucięła sobie z nim pogawędkę na temat wywaru żywej śmierci, Slughorn natychmiast mi rozkazał, abym przyprowadziła ją na następne spotkanie. Dziewczyna nie była na początku zadowolona z tego faktu, jednak po jakimś czasie (czytaj po jednym dniu) pogodziła się z tym ,,zaszczytem". Tym razem mogliśmy zabrać ze sobą osobę towarzyszącą. Jak na Pottera i Blacka przystało, cały czas mówili o tym, jak to oni za dwa dni mają wolny czas i,że najchętniej by spędzili wieczór, z jakimiś dziewczynami. Na te słowa Lisa powiedziała do Blacka: ,,Dobrze się składa, bo Laura z naszego dormitorium jest wolna tego wieczoru. Chcesz, to mogę was umówić?". Laura była najgorszą i, chyba najbardziej nie ładną dziewczyną jaką widział Hogwart. Jakby była jeszcze miła, to nikt by nie mówił na nią brzydula, czy coś w tym stylu, ale ona była po prostu okropna! Wredna, głupia jak troll. Black skrzywił się, i powiedział,że nie to miał na myśli.Lisa już tego nie usłyszała, bo pociągnęła mnie za ramię w poszukiwanie jakiegoś towarzysza na imprezę. Gdy wyszłyśmy z dormitorium, Lis tak pędziła,że nie zauważyła chłopaka pędzącego do swojego dormitorium.Zauważyłam,że jego krawat był w barwach Ravenclawu. Zderzył się więc z dziewczyną, z takim hukiem,że aż odskoczyli na dwie strony. Chłopak mimo bólu, pocierając głowę, błyskawicznie wstał i wystawił rękę do Lis.

-Bardzo przepraszam, nie patrzyłem!-dziewczyna pocierając głowę, drugą chwyciła rękę chłopaka i wstała z podskokiem.

-Ja też nie patrzyłam, więc obydwoje jesteśmy winni- zaśmiała się cicho,a chłopak uśmiechnął się sympatycznie. Przyjrzałam się mu. Był bardzo wysoki. Stojąc obok Lisy, wyglądali naprawdę dziwnie. Miał jasne blond włosy, zielone oczy, podobne do moich i opaloną cerę. Dziewczyna wyciągnęła do niego rękę- Jestem Lisabeth. A to Lily.- powiedziała z uśmiechem podając mu rękę, a potem ja zrobiłam podobny gest.

-Jestem Patrick.- przedstawił się z promiennym uśmiechem, a potem zaproponował lekkim tonem- Lisabeth, Lily, przejdziemy się?

-Jasne, tylko pójdziemy po płaszcze. Poczekasz przed naszym dormitorium?- odezwałam się po raz pierwszy.Patrick kiwnął głową.Więc poleciałyśmy, a on poczekał przed wejściem. Ubrałyśmy się w płaszcze, rękawiczki, szaliki, i takie tam inne pierdoły. Kiedy zeszyłyśmy do dormitorium z powrotem, zaczepili nas Huncwoci. Uśmiechnęłyśmy się promiennie do Remusa i Petera, a oni odpowiedzieli nam tym samym. Próbowałam ich wyminąć, ale Black się odezwał:

-Dokąd się wybieracie, moje piękne panie?- na te słowa, Lisa prychnęła.

-Po pierwsze: Nic Ci do tego, a po drugie: na pewno nie twoje panie.-ale dwójka Potter i Łapa nie dawali za wygraną. W końcu nie wytrzymałam i powiedziałam zdenerwowana:

-Idziemy na spacer z Patrickiem, dokładnie za błonia i nie wiem kiedy wrócę mamusiu- odezwałam się zgryźliwie, a szatynka wybuchła śmiechem. Chłopaki nie mieli jednak takich wesołych min, ale zanim zdążyli cokolwiek powiedzieć, wyminęłyśmy ich, i czmychnęłyśmy do naszego towarzysza. Gdy do niego wyszłyśmy, Lisa powiedziała przepraszająco:

-Sorry, że tak długo, ale zatrzymały nas pewne chwasty- chłopak machnął ręką ze śmiechem.

-Nic nie szkodzi!- Spacerowaliśmy około dwie godziny, a mimo wszystko, w ogóle nie odczuwałyśmy zimna. Patrick był taką niesamowitą osobą, że można było z nim porozmawiać na każdy temat. Śmialiśmy się, wygłupialiśmy, ale rozmawialiśmy też o naszych obawach, i o napaściach na mugoli, i czarodziei. Można powiedzieć, że po tych kilku godzinach zaprzyjaźniliśmy się, co może zabrzmieć absurdalnie, ale to prawda. Gdy nas odprowadził pod samą Grubą Damę, moja przyjaciółka spytała, czy pójdzie z nią na imprezę do klubu Ślimaka, jako przyjaciele. Patrick zgodził się i powiedział,że jutro umówią się, gdzie się spotkają. Gdy weszłyśmy do dormitorium, było tam dużo ludzi, była bowiem dopiero około 21. Nagle przyszedł mi do głowy pomysł kogo mogłabym zaprosić.Pociągnęłam zdziwioną Lis, w stronę Huncwotów siedzących przed kominkiem. Gdy stanęłyśmy obok nich, ja zaczęłam mówić:

-Cześć,czy mogłabym porozmawiać z...- zanim dokończyłam, Potter wstał, pocałował mnie w oba policzki i wykrzyknął:

-Ależ oczywiście Lily, że pójdę z tobą, na bal do klubu Ślimaka!- Na te słowa Lisa wybuchła swoim szczerym i czystym śmiechem. Odepchnęłam lekko Rogacza.

-Nie ciebie chcę zaprosić kretynie!- wykrzyknęłam, mimo wszystko ze śmiechem.- Chciałam zaprosić Remusa, jako swojego przyjaciela!- uśmiechnęłam się nieśmiało do Lunia, na co on rzucił niespokojne spojrzenie na okularnika, na co on pokiwał głową.

-Jasne. Kiedy?

-Za dwa dni, poczekaj na mnie w dormitorium o około 17.30 - mój uśmiech stał się tak promienny, że aż wszyscy spojrzeli na mnie z uśmiechem. Po chwili odezwał się Black, ale nie do mnie, tylko do Lisy.

-A ty już z kimś idziesz?- zapytał z nutką nadziei w głosie. Lisa, ku zaskoczeniu wszystkich, uśmiechnęła się do niego promiennie, ukazując białe zęby.

-Tak, idę z Patrickiem Valdezem.- gdy wypowiedziała te słowa, zauważyłam,że Łapa zacisnął pięści. Lisa o dziwo, też.

-A tobie co?- zapytała zdziwiona, patrząc na jego ręce. Black natomiast odezwał się teraz lodowatym tonem, nawet na nią nie patrząc:

-Nic.-powiedziawszy to, wstał, po czym obrzucił dziewczynę wściekłym wzrokiem- Życzę dobrej zabawy.- Gdy poszedł do swojej sypialni, przyjaciółka westchnęła i opadła na fotel, gdzie przed chwilą siedział Black.

-Kiedy ja staram się być dla niego miła, to on się tak zachowuje.- powiedziawszy to, oparła łokcie na kolanach, a głowę na rękach.- I weź tu zrozum faceta.- bardzo mnie korciło,żeby powiedzieć jej powód, zachowania Łapy, ale się powstrzymałam. Wymieniłam spojrzenie z resztą huncwotów. Po chwili milczenia, Lisabeth wstała i powiedziała cicho, kierując się do sypialni:

-Idę spać. Dobranoc wszystkim- i poszła. Zanim poszła, rzuciłam jej zmartwione spojrzenie.

-A co to za Patrick Valdez?- zapytał mnie Potter, nie próbując nawet ukryć ciekawości. Ku zaskoczeniu całej pozostałej trójki, uśmiechnęłam się do niego lekko.

-Na pewno, nie jest żadnym zagrożeniem dla Blacka, uwierz mi!- zaśmiałam się serdecznie, a i chłopaki uśmiechnęli się pod nosem.- Można by nawet powiedzieć, że zachowuje się jak nasza przyjaciółka, choć znamy się dopiero kilka godzin!- teraz już wszyscy się śmialiśmy. Rozmawialiśmy jeszcze z dobre dwie godziny,aż w końcu nas wszystkich zmorzył sen. Gdy poszłam na górę, po cichutku sprawdziłam czy u Lisabeth wszystko w porządku. Spała, a na jej policzkach były zaschnięte łzy.

Historia Huncwotów-Bo życie to zabawaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz