Lily z hukiem postawiła na biurku ogromny, zielony kubek. Usiadła na krześle, wygodnie się ustawiając. Chwyciła po długopis leżący koło niej(choć dziewczyna uwielbiała wszystko co magiczne, uznała,że tak będzie szybciej) i zaczęła pisać.
Droga Liso!
Przepraszam,że nie napisałam wcześniej, ale miałam straszne urwanie głowy. W ciągu tych trzech tygodni tyle się wydarzyło! Wydaje mi się jednak,że jedno najbardziej Cię zainteresuje.Rogacz spotkał się z moimi rodzicami. Na początku myślałam,że to będzie kompletna katastrofa, mój tato dalej myśli,że jestem jego malutką Lily, która do końca życia będzie mieszkać ze swoim tatusiem. Nie ma tak dobrze! James teleportował się do nas nieco wcześniej niż zaplanowaliśmy, więc w mieszkaniu nie było nikogo oprócz mojej mamy. Ja poleciałam prędko do sklep,bo mama zapomniała jakieś przyprawy,a tata jeszcze był w pracy. Mówiłam mu,żeby postarał się pojawić w jakimś dyskretnym miejscu,bo moi rodzice nie są zwyczajni takich rzeczy. Z opowieści mamy wynika,że ten idiota pojawił się tuż za nią i powiedział dzień dobry. Cóż, moja mama się przeraziła i rąbnęła go patelnią. Biedaczyna, kiedy przyszłam siedział na wpół przytomny, patrząc nieprzytomnym wzrokiem na włączony telewizor, a mama siedziała wystraszona obok niego, przykładając mu lód do głowy.
Całe spotkanie przebiegło dość spokojnie. Przez chwilę odnosiłam wrażenie,że był spięty,ale kiedy zaczął rozmawiać z moim ojcem na temat telewizora, który był w sąsiednim pokoju, zmieniłam zdanie. James patrzył na tatę z szeroko otwartą buzią. Co do mojego taty, kilka razy obrzucał podejrzliwym spojrzeniem Pottera, ale podobno większość ojców tak ma... Prawda? Mamie się spodobał. Kiedy wieczorem wyszłam spod prysznica, wciągnęła mnie do mojego pokoju, wypytując o wszystko. Czułam się trochę niezręcznie, stojąc mokra, w krótkim ręczniku, którym na prędko się owinęłam, stojąc tak przed mamą i odpowiadając na większość jej pytań.
A teraz przechodząc do poważniejszych spraw. Czytałaś najnowszego ,,Proroka"? Jestem przerażona tą całą sytuacją. Mord na pięcioosobowej rodzinie. Bardzo się boję o moich bliskich. Nie wyobrażam sobie,że mogłabym ich stracić. Boję się przyszłości, Lis.Chciałam mieć rodzinę, dom, być szczęśliwa. W obecnej sytuacji nie wiem,czy to jest w ogóle możliwe.
Merlinie,ale się rozpisałam. Tęsknię za tobą i Mer. Może spotkamy się za jakiś czas? Jak Łapa? Mam nadzieję,że szybko odpiszesz, bo nie mogę się doczekać, kiedy dowiem się co u ciebie.
Pozdrawiam. Lily
Odstawiła długopis, przywołując swoją nowiutką sowę, Marion. Pogłaskała ją, a potem przywiązała list do jej nóżki.
- Do Lisabeth, malutka - mruknęła, otwierając jej okno. Sówka wyleciała, pohukując głośno. Lily zbiegła prędko po schodach, wchodząc do salonu. Jej tata oglądał jakiś film przygodowy, gdzie właśnie jakiś mężczyzna huśtał się na lianie. Pokręciła z uśmiechem głową i wskoczyła na kanapę koło swojego ojca.
- Co ty za głupoty oglądasz? - zapytała, podwijając nogi pod brodę. Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem.
- Ee tam od razu głupoty. To bardzo interesujący film.
- O czym jest?
- Za długo opowiadać - zakończył rozmowę i wrócił wzrokiem na ekran. Lily wzruszyła ramionami i oparła głowę na jego ramieniu. Ojciec objął ją ramieniem, a po jakimś czasie obojga zmorzył sen.
******
Lisabeth biegła wzdłuż drogi. Deszcz lał obficie, więc jedyne czego w tej chwili pragnęła, to znaleźć się w ciepłym domu, móc napić się gorącej herbaty. Było już ciemno,a szkiełka jej okularów były w kropelkach deszczu, więc praktycznie nic nie widziała, biegła przed siebie. Nagle z dużą siłą zderzyła się z jakimś człowiekiem.
CZYTASZ
Historia Huncwotów-Bo życie to zabawa
FanfictionCześć! Cieszę się,że tu zajrzałeś/aś! :D To jest ff o Huncwotach i Jily. Będzie tu opisywana moja własna historia tych bohaterów! :D Zapraszam! ;) Ps. Okładka moja. Wiem,że okropna, no,ale, chciałam zrobić okładkę,więc tak jakoś wyszło XD