Rozdział 31

1K 98 9
                                    

 -James, błagam, tym razem się zachowuj!- po raz setny tego wieczoru Lily powtarzała to chłopakowi. Zaczęło go to irytować. 

  -Okej! Nie zrobię dzisiaj nic, co splamiło by twoją reputację-mruknął.Dziewczyna przystanęła, patrząc na niego. 

 -Dobrze Ci w tym garniturze,ale ja dalej sądzę,że powinieneś ubrać szatę dla czarodziei.-gderała, poprawiając mu krawat. Huncwot poczuł się jak pięciolatek.Niech jeszcze wytrze mu buzię i poczuje się jak stuprocentowy mężczyzna. 

 -Lily, chcę wprowadzić nową modę wśród czarodziei!-wyszczerzył zęby.- Zresztą sama mi to kupiłaś na urodziny-zauważył,poprawiając okulary. 

 -Tak,ale to miało być na inne okazje! 

 Spojrzał na nią zaciekawiony. 

 -Taak? Na jakie?- ze zdziwieniem odkrył,że dziewczyna pokryła się rumieńcem.-No mów.- ponaglił ją.Ruda westchnęła, splatając swoje dłonie z chłopaka. 

 -No..Na przykład jak będę Cię przedstawiać rodzicom? Albo na jakieś wyjście..No,ogólnie na takie..Mugolskie spotkania.-rzuciła prędko, przyśpieszając kroku. 

 -Czekaj, czekaj! Co powiedziałaś wcześniej?-zapytał zaskoczony. 

 -Doskonale słyszałeś co powiedziałam.-odpowiedziała już bardziej opanowana. 

 -No dobra, słyszałem...-zaczął niepewnie.- Serio chcesz mnie przedstawić rodzicom?-zapytał lekko podekscytowany.To znaczyło,że dużo dla niej znaczy. 

 -To chyba jasne, prawda? Chodzimy ze sobą dość długo.-uśmiechnęła się do niego promiennie. Odwzajemnił uśmiech. Chciał ją pocałować i brakowało tylko kilku sekund,aby to zrobić.

 -Ej, gołąbki!-Rozległ się głos Lisabeth.-Mieliście na mnie czekać!-podbiegła do nich zadyszana.Lily odsunęła się od Jamesa, lekko zawstydzona. 

 -Przepraszam Lis,ale strasznie długo Cię nie było. Wiesz,że profesor Slughorn nie lubi, jak się spóźniam.Dziewczyna patrzyła na nich jeszcze przez chwilę podejrzliwie,a potem wzruszyła ramionami. 

 -Dobra, wybaczam. Chodźcie, bo profesor Slughorn nie lubi jak Lily się spóźnia-zaskrzeczała, naśladując głos przyjaciółki, w efekcie czego dostała kuksańca w głowę.-AŁA! Lilka, to bolało! 

 -Po to się bije,żeby bolało.-odpowiedział za rudą James. 

 -Dzięki, Potter. Nie ma co, na ciebie zawsze można liczyć.-mruknęła zezłoszczona, masując się po głowie. 

 -Wiesz, muszę być po jej stronie. Teoretycznie z nią spędzam więcej czasu,więc gdyby stanął po twojej stronie, prawdopodobnie po powrocie do wieży, nie miałbym głowy.-wyjaśnił tonem filozofa, powodując cichy śmiech Evans i uśmiech McMary. 

 -Okej,niech Ci będzie. 

Gdy dotarli na przyjęcie, niemal cały czas siedzieli, jedząc i śmiejąc się. Gdy profesor wreszcie do nich przyszedł, wyściskał dziewczęta i podał rękę Jamesowi, wymknęli się stamtąd jak najprędzej.Gdy byli już pod portretem Grubej Damy, Lisabeth zdjęła szpilki, wzdychając z ulgi. 

 -Nigdy więcej szpilek. 

Spojrzeli na nią zdziwieni. 

  -Przecież te buty nie mają praktycznie obcasa. To są bardziej trzewiki. 

  -Nie, to są szpilki! Nie wierzę,że dałam się namówić Mary na te cholerne buty!- westchnęła, biorąc do ręki obuwie. 

 -Jak ty się odzywasz?-rozległ się głos Grubej Damy,spoglądającej na nią karcąco. 

 -Przepraszam-mruknęła cicho w odpowiedzi. Chłopak powiedział hasło, puszczając dziewczęta przodem. 

 -Jaki dżentelmen się znalazł.- zaśmiała się Lily do przyjaciółki. 

-Zawsze taki byłem!-odpowiedział z dumą, wypinając pierś. 

 -Pff!Ta,jasne.

 -Zamknij się Lisa! 

 -Nie będę się zamykać! Nie jestem drzwiami! 

-Czasami o tym zapominam. 

 -Sugerujesz,że jestem gruba jak szafa?  

Lily zauważyła,że niewinna sprzeczka może zejść na złe tory, więc postanowiła wkroczyć do akcji.  

-Jasne,że nie, głupku! A teraz wio obydwoje do swoich dormitoriów!-dwójka spojrzała na nią oburzona,powodując rozbawienie dziewczyny.Postanowiła jednak tego okazywać.

 -Niewyraźnie mówię, czy co? Do pokoju!-machnęła do nich rękoma,jakby odganiała się od much. Oboje posłusznie skierowali się w swoje strony. Gdy zniknęli z pola widzenia, odetchnęła cicho,kierując się za Lisabeth do dormitorium. 


*******

Jest rozdział.Ta wiem,że słaby i strasznie krótki,ale pisząc go,troszkę się śpieszyłam. Od razu informuję,że przez jakiś tydzień albo więcej,może nie być rozdziału, ponieważ od poniedziałku mam praktycznie codziennie sprawdziany i po kilka kartkówek,a chcę zdać do następnej klasy.A tak w ogóle.Pod ostatnim rozdziałem nie było siedmiu komentarzy,tak jak była umowa,no,ale mimo to wstawiam rozdział :) Papa!

Historia Huncwotów-Bo życie to zabawaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz