Rozdział 13.

2K 166 16
                                    

Minęły dwa tygodnie. Nareszcie nastała wiosna, było bardzo ciepło, jak na początek kwietnia. Przez te dwa tygodnie czułam w sobie taką dziwną pustkę, i ja doskonale wiedziałam dlaczego. Myślę,że nie tylko ja znajdowałam się w takim stanie. Od DWÓCH tygodni, huncwoci nie robili żadnych kawałów, od DWÓCH tygodni, nie dostali szlabanu... Kiedy podeszłam do nich po eliksirach i zapytałam się, co się z nimi dzieje, Syriusz odpowiedział mężnym tonem: ,,Dopóki nie ma Rogacza, nie ma dowcipów". I jak postanowili, tak zrobili. Uczniowie Hogwartu odbywali po prostu zwykły, nudny dzień, bez żadnych ekscytujących sensacji. Była środa kiedy patrolowałam korytarze, rozmyślając o wszystkim. Miałam patrolować z jakimś okropnym ślizgonem, więc kiedy tylko się obrócił, czmychnęłam w przeciwnym kierunku. Kiedy przed oczami zaczęło mi się lekko rozmazywać, zerknęłam na rękę, gdzie znajdował się mój zegarek, ze zdziwieniem stwierdziłam,że było dopiero po północy. Westchnęłam zmęczona, jednak ożywiłam się, kiedy zobaczyłam wysoką postać opierającą się o ścianę. Podeszłam do niej, a raczej do niego, co zauważyłam po lekko umięśnionej sylwetce. Odchrząknęłam cicho, ale chłopak się nie ruszył. Powiedziałam więc stanowczym głosem:

-A ty gdzie się włóczysz? Od około dwóch godzin powinieneś być w swoim dormitorium.-dalej żadnej reakcji.Szturchnęłam go więc mocno w plecy i wreszcie ten denerwujący osobnik zaczął się odwracać. Gdy zobaczyłam,że przede mną stoi uśmiechnięty Potter, najpierw wciągnęłam gwałtownie powietrze, a potem spojrzałam na niego pytająco.

-Jeśli chodzi Ci o mojego ojca, to tak, wszystko z nim w porządku. Matka za bardzo dramatyzowała w tych listach,że jest na łożu śmieci,że to nieznana dla świata czarodziei choroba, a tak naprawdę, po prostu dostał wysokiej gorączki i miał ból głowy.- odpowiedział mi uśmiechając się szeroko, a ja słysząc ostatnie zdanie, roześmiałam się cicho. Po chwili jednak przybrałam poważną minę, złapałam Pottera pod ramię, jak niegrzeczne dziecko i powiedziałam pouczającym tonem, trudno powstrzymując się od uśmiechu:

-Następnym razem urządzaj sobie spacerki w dzień, a nie o północy. Inny prefekci mogą nie być tacy wyrozumiali, zwłaszcza ten oślizgły ślizgon.- wzdrygnęłam się, a Potter roześmiał się. Teraz to on mnie trzymał pod ramię, jednak bardziej po przyjacielsku. Przez tą bliskość odechciało mi się nawet spać.

-No wiesz, to w końcu ślizgon.- wymieniliśmy rozbawione spojrzenia, a ja ze zdziwieniem stwierdziłam,że rozmawia mi się z nim tak dobrze, jak z Remusem czy Lisą. Pewnie spacerowalibyśmy tak jeszcze baaardzo długo,ale niestety dotarliśmy już pod Grubą Damę. Pewnie się zastanawiacie,czy wolno mi było tak po prostu opuścić swoją wartę i pójść sobie spać? Nie, nie mogłam, ale miałam to w nosie. Ja teraz byłam szczęśliwa i nic tego szczęścia mi odebrać w tamtym momencie nie było w stanie. Zanim każde skierowało się w swoją stronę, posprzeczaliśmy się chwilę i powiem wam,że tak mi tego brakowało! Wreszcie mogłam obrzucić Pottera wyzwiskami! To cudowne uczucie. Gdy weszłam do dormitorium, wszystkie dziewczyny spały. Zanim poszłam spać popatrzyłam chwilę na moją przyjaciółkę. Wyglądała naprawdę uroczo jak spała. Usta miała lekko rozchylone,trzymała rękę przyciśniętą do poduszki i policzka, miała włosy związane w warkocza, a jej ramion nie było już widać, bo były przykryte pod kołdrą. Z uśmiechem na twarzy poszłam do swojego łóżka, zapominając o tym, aby się chociaż przebrać w piżamę. W doskonałym humorze zasnęłam prawie natychmiast.

Następnego ranka obudziła mnie Lis.

-Liluś moja kochana, wstawaj!- zaćwierkotała wesoło, a ja przykryłam głowę kołdrą, bo za nic nie chciało mi się wstawać, tak dobrze mi się leżało!Nagle ktoś na mnie skoczył, przygniatając mnie.-Lilka, wstawaj!- znowu zabrzmiał głos dziewczyny, tym razem lekko zniecierpliwiony.Wynurzyłam głowę spod kołdry i spojrzałam na nią spod byka.

Historia Huncwotów-Bo życie to zabawaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz