James i Lily szli opatuleni, trzymając się za ręce. Dziewczyna kiedy zaczynała się spotykać z Rogaczem, czuła się skrępowana tym gestem i zazwyczaj tego unikała,jeżeli nie było to "konieczne". Teraz nie było widać po niej ani grama zakłopotania. Spacerowali żwawym krokiem, rozmawiając żywo o Quidditchu. Chłopak był zdziwiony wiedzą swojej dziewczyny na temat sportu.Raczej zawsze wydawało mu się,że była typem delikatnej pani prefekt, która nie znosiła żadnej dziedziny sportu. A tu nagle się okazało,że panna Evans jest kibicem! Jamesowi spodobał się ten fakt.
-Panna Lily interesuje się Quidditchem? Świat staje na głowie!
Dziewczyna uśmiechnęła się tylko pobłażliwie.
-A czemu miałabym się nie interesować?
Huncwot uśmiechnął się złośliwie.
-Jak to dlaczego?! Przecież jesteś całkowitą przeciwniczką przemocy, a poza tym jesteś kujonem, a kujony nie interesują się takimi..Au, to bolało!
Lily spojrzała na niego z zadowoleniem.
-Naprawdę? Jak to mogło boleć?
Chłopak spojrzał na nią urażony.
-Sarkazm Ci nie wychodzi, Evans.
Brew pani prefekt powędrowała ku górze.
-Wracamy do starych odzywek?
Spojrzał na nią z głupawym uśmiechem?
-A chciałabyś?
-Spadaj.
James mimowolnie wywrócił oczami. Ta dziewczyna potrafiła zakończyć dyskusje takim tonem,że strach było się ponownie odezwać.
Chodzili tak w kółko jeszcze z 20 minut. Było już całkowicie ciemno, więc Lily chciała koniecznie wracać. Rogacz droczył się z nią przez połowę drogi powrotnej.
-Cykor z Ciebie, Evans.
Dziewczyna spojrzała na niego wkurzona.
-Nie boję się ciemności. Gdyby tak było, najprawdopodobniej mój bogin przybierałby taką formę.
Jej chłopak spojrzał na nią wesoło.
-A, to nie! Twoim boginem jest przecież ocena zadowalająca!- zrobił przerażoną minę. Evans zrobiła oburzoną minę.
-To jest straszne! Nawet sobie tego nie wyobrażasz!
James spojrzał na nią z powątpiewaniem, ale nic więcej nie powiedział. Sięgnął po różdżkę i świecił im drogę. Kątem oka zauważył jakiś ruch. Ręką przytrzymał swoją dziewczynę, która spojrzała na niego zdziwiona. Posłał jej jedne spojrzenie, mówiące: Bądź cicho.
Zrozumiała. Cichaczem wyciągnęła różdżkę i zapaliła słabe światło. Okularnik cichym, ale szybkim krokiem podążał za niemal bezszelestnym dźwiękiem. Nie trudno było dogonić osobnika. Poruszał się wolno.Razem z dziewczyną złapali postać za ramiona, od tyłu. Osoba pisnęła przerażona. Ten odgłos wydał im się znajomy. Gdy James poświecił na jego twarz, zatkało go.
Przed nimi stał Peter.
**Tymczasem w dormitorium gryfonek z siódmego roku**
Lisa siedziała na parapecie, zatopiona w lekturze. Chodź było zimno, dziewczyna była ubrana tylko w szary podkoszulek i spodnie od piżamy.Obok niej leżał kubek z zieloną herbatą, którą co jakiś czas popijała. Pod nieobecność Lily, blondynka skończyła czytać książkę wypożyczoną z biblioteki, wzięła więc pierwszą, lepszą książkę z kufra rudowłosej. McMary wiedziała,że to nie w porządku grzebać w cudzych rzeczach, ale bardzo jej się nudziła i musiała się zrelaksować. Ten tydzień wymęczył ją niemiłosiernie. Nauczyciele nie oszczędzali uczniów, a w tamtym momencie Lisabeth wydawało się,że wszyscy profesorowie uwzięli się na nią. Nie wiedziała skąd brały się jej słabe oceny, niemal cały czas się uczyła. Zaniedbała swoje życie towarzyskie, przyjaciół, Syriusza. No, ale chciała w przyszłości zostać aurorem. Chciała zostać kimś wielkim. Trzeba mieć jakieś ambicje. A ona zamierza je spełnić!
CZYTASZ
Historia Huncwotów-Bo życie to zabawa
FanfictionCześć! Cieszę się,że tu zajrzałeś/aś! :D To jest ff o Huncwotach i Jily. Będzie tu opisywana moja własna historia tych bohaterów! :D Zapraszam! ;) Ps. Okładka moja. Wiem,że okropna, no,ale, chciałam zrobić okładkę,więc tak jakoś wyszło XD