Rozdział 5-,,Mogliście ją zabić, kretyni!"

2K 196 5
                                    

Minął miesiąc od mojej ,,randki" z Potterem. Wszystko było po staremu. Ja się na nim wyżywałam, a on cały czas pytał mnie o randki. Jedynie Lis przestała mnie namawiać na kolejne spotkanie.Co do niej. Greg Jonshon, jak się do niej przylepił - tak odlepić się nie chciał za cholerę. Black i Huncwoci, robili mu już z 50 niezbyt przyjemnych kawałów, a on dalej był przy swoim postanowieniu, poderwaniu Lis.Mimo wielu sugestii mojej przyjaciółki, on był nieugięty, ku ogromnej złości Łapy. Zaprzestał on na razie robieniu kawałów swej ,,przyszłej wybranki", jak on to sam powiedział podczas naszej rozmowy. Jako,że była połowa października, wszędzie były liście, a na dodatek było strasznie zimno, temperatura dochodziła nawet do 2 stopni. Mimo tych przeciwności, pewnego popołudnia wybrałyśmy się z Lis na spacer. Mogłyśmy się spodziewać,że ktoś nam przeszkodzi nasz wolny czas. Podczas gdy ja byłam opatulona w płaszcz zimowy, białą czapkę, i kozaczki, moja przyjaciółka była ubrana w błękitną kurtkę, na dodatek była nie zasunięta na nogach miała zwykłe białe trampki, i dżinsy z kilkoma dziurami. Choć ja byłam ciepło ubrana, nos miałam cały zmarznięty i czerwony, zaś Lisa wyglądała normalnie, jakby była wyjątkowo ciepła wiosna. Moje potargane włosy latały na wszystkie strony i musiałam je ciągle odgarniać z oczu, a i przyjaciółka, mimo,że miała warkocza zawiązanego z lewej strony, cały czas brała niesforne kosmyki z twarzy. Szłyśmy żwawym krokiem w stronę chatki Hagrida.Po chwili ciszy, Lisa odezwała się:

  -Jak dalej tak będzie wiało, to przed kolacją najem się własnymi włosami!- oburzyła się, a ja spojrzałam na nią z rozbawieniem. Jednak rozbawienie znikło, kiedy zobaczyłam, że ktoś przygląda nam się zza drzewa.Był to Greg Jonshon. Kiedy zobaczył,że go zdemaskowałam, podszedł do nas lekkim krokiem. Kiedy Lis go ujrzała, jęknęła cicho:

  -Tylko nie ten przygłup!- powiedziawszy, złapała mnie za ramię, i niemalże biegłyśmy do Hagrida. Chłopak jednak spokojnie nadążał, i zanim się obejrzałyśmy, obrócił przyjaciółkę tak,że prawie stykali się nosami. Dziewczyna chciała się wyrwać, ale on trzymał ją mocno. Postanowiłam wkroczyć do akcji: 

  -Łapska przy sobie- warknęłam, a on spojrzał na mnie ze zmrużonymi oczami.Jednak nie odpowiedział nic, tylko zwrócił się do Lisabeth.

  -Cześć, słonko!- powiedział wesoło, a dziewczyna popchnęła go z całej siły z obrzydzeniem. Ja również się skrzywiłam. Chłopak był przystojny, ale sposób w jaki się poruszał, jego mimika, można było wywnioskować, że ma pewne problemy z panowaniem nad sobą.

  -Jakie słonko, psycholu?!- wrzasnęła, a ja wiedziałam,że dziewczyna jest w furii- Czy nie dawał Ci tyle razy sygnałów, że mnie nie interesujesz,że mnie obrzydzasz?! Znajdź sobie jakąś ładniejszą i jednocześnie głupszą dziewczynę do adorowania, bo ja niczyjego adorowania nie potrzebuje!- Greg znów chciał ją złapać, ale ja go mocno odepchnęłam i również wrzasnęłam.

   - Nie słyszysz co powiedziała?!Odwal się od nas!-podczas gdy, my się kłóciliśmy i szarpaliśmy, nie wiedziałyśmy,że ktoś się nam przygląda.

  Z perspektywy Jamesa Pottera...

  Staliśmy w oknie, i we trójkę obserwowaliśmy co robią Lis i Lily. Byliśmy ja, Łapa i Lunatyk. Petera nie było, bo musiał odwalić szlaban za to,że podczas lekcji transmutacji jadł ciastka z budyniem. Gdy zauważyłem,że ten koleś zaczyna się szarpać z Lily i Lisą, wrzasnąłem w dzikiej furii: 

  -Panowie! Ten osobnik przeszedł do rękoczynów!- Syriusz i Remus błyskawicznie wstali i podbiegli do okna. Łapa wydawał się być w takiej samej furii jak ja. Remus zresztą też,  w końcu dziewczyny to jego przyjaciółki.

  -Jak on śmie?!- krzyknął oburzony Black- Tylko, JA mogę zbliżać się na taką odległość do mojej Lisabeth!- ryknął, a jego głos rozniósł się echem po korytarzu. 

  -Ale ona jeszcze nie jest twoją dzie...- wtrąciłem, ale mi przerwał.

  -Jeszcze nie!-wrzasnął, po czym wyciągnął różdżkę z kieszeni i powiedział do nas rozkazującym tonem:

  -Panowie! Trzeba pozbyć się intruza!- zgodnie pobiegliśmy na błonia. Jednak gdy już mieliśmy rzucić zaklęcie, Lis sama wkroczyła do akcji.Z całej siły kopnęła z kolanka tego idiotę, a on aż się skulił. Dziewczyna aż dyszała ze złości. Moja Lily zaś, przyglądała się tej scenie z przerażeniem, powiedziała tylko:,,Lisa, nie warto, przestań..".

  -Jak to nie warto?! Ten nic nie warty gnojek nazwał Cię szla...- przerwała, a ja aż się udławiłem, podobnie zresztą jak reszta moich towarzyszy. Co za gnida, co za idiota, co za chu...No w każdym razie, kiedy Greg leżał już na ziemi, a Lily objęła ramieniem Lis, zauważyły nas, a ta pierwsza automatycznie się skrzywiła, mimo wszystko podeszły do nas.McMary dalej była cała nabuzowana.

   -Co za gnida, jak on śmiał..! Jak to możliwe,że taki człowiek trafił do naszego domu!- krzyknęła, po czym westchnęła cicho i położyła głowę na ramieniu Lily, a jako,że była nieco niższa od niej, nie sprawiło jej to kłopotu. Remus podszedł do nich i objął je krótko. Jakże on z Syriuszem zazdrościli  mu tego, że ma takie świetne relacje z dziewczynami. Może powinni zachowywać się tak samo jak on? Dziewczyny wtuliły się do niego, i tak obejmowane przez Lunia ramionami, powędrowaliśmy do zamku. Wykorzystując sytuacje, Syriusz ustawił się blisko Lis, w nadziei,że może i w niego się wtuli, ale ona szła ze spuszczoną głową. Ja szedłem obok niego, i posępnie wpatrując się w ziemię myślałem o Evans. Czy kiedyś mi się uda? 

Z perspektywy Lily Evans...

Następnego dnia po tym pamiętnym wydarzeniu, Lis nie chciała opuścić pokoju, więc usprawiedliwiłam ją przed nauczycielami, mówiąc,że ma gorączkę, a później przyniosłam jej trochę jedzenia z posiłku. Potter dzisiaj wyjątkowo nie pytał mnie o randkę, uśmiechał się tylko tajemniczo, razem z Blackiem i Peterem, i cały dzień chodzili w wyjątkowo wesołych nastrojach. Następnego dnia rano dowiedziałam się, jaki był ich powód radości... No nie bądźcie tacy niecierpliwi, już mówię. 

Kiedy obudziłam się rano, cały materac był mokry. Zdziwiłam się, ponieważ już od 5 roku życia, nie miałam ,,wpadek" z pęcherzem. Jednak gdy się podniosłam zobaczyłam,że jestem nad jeziorem. A dokładniej NA jeziorze! Myślałam,że to sen, jednak usłyszałam niedaleko siebie przerażony wrzask Lis.

 -Lily!Lily do cholery, czemu my jesteśmy na jeziorze?!- widać było,że jest przerażona, jednak ja byłam przerażona jeszcze bardziej, bo nie umiałam pływać. Nagle zrozumiałam co się dzieje, gdy zobaczyłam razem z Lisabeth rechoczących na trawie Jamesa, Syriusza i Petera. Lis powiedziała za mnie to, co sama chciałam wrzasnąć.

  -To nie jest śmieszne gnojki! Natychmiast nas sprowadźcie z powrotem. Odkrzyknął jej Łapa.

  -Zapomnij słonko!- dziewczyna była w furii. Klękła na materacu, asekurując się rękami.

  -Black, ty nie myśląca istoto! To jezioro jest głębokie, a Lily nie umie pływać!- jakby na potwierdzenie tych słów, straciłam równowagę i poleciałam do wody. Usłyszałam przerażony wrzask Lisabeth  i przerażony krzyk Petera: ,,Zróbcie coś!". Zaczynało brakować mi wdechu. Wiłam się w wodzie, próbując złapać powietrze. Zrobiło mi się słabo. Nagle poczułam,że ktoś chwyta mnie za brzuch i wyciąga na powierzchnie. To była Lisa. Gdy dopłynęła ze mną z trudem do brzegu, wyciągnęła mnie na trawę, a sama ciężko dyszała i cały czas mówiła do mnie: ,,Już wszystko dobrze". Black i Peter stali przerażeni, a Jamesa zamurowało. Patrzył tylko na mnie smutnym wzrokiem mówiącym ,,Sparaliżowało nas". Po chwili jednak wszyscy się ocknęli, i zaczęli pomagać nam wychodzić z wody. Gdy Black złapał za ramiona Lis, i chciał ją uścisnąć, ona go odepchnęła. 

  -Wy!- wydyszała ze wściekłości-mogliście ją zabić kretyni!- wrzeszczała na nich, a ja byłam wdzięczna mojej przyjaciółce. Nigdy nie myślała o sobie. Wtedy jej myśli zaprzątały tylko i wyłącznie Lily. Ze wzruszenia, omal się nie rozpłakałam.  Dziewczyna objęła mnie ramieniem i obie odwróciłyśmy się w stronę zamku. Przypominam,że miałyśmy na sobie piżamy, więc omal tam nie zamarzłyśmy. Na odchodne odwróciłam się na chwilę do chłopaków i powiedziałam do nich smutnym tonem: 

  -Nie spodziewałabym się tego po was.Nawet po was.


Historia Huncwotów-Bo życie to zabawaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz