Rozdział 35

1K 70 19
                                    

Lily stała na peronie. Skórzany kufer położyła koło siebie, gładząc delikatnie jego powierzchnię. Omiotła wzrokiem zatłoczony peron. Jej rodziców jeszcze nie było. Ciekawe czy Tunia przyjedzie?-pomyślała,ale szybko odrzuciła od siebie tę myśl. Nie pojawiała się od pięciu lat, więc czemu dziś miałoby być inaczej. Rozmyślają, nie zauważyła,że koło niej stanął James. Dopiero kiedy chwycił ją za rękę, ocknęła się. 

 - Stało się coś? - zapytał czule, ściskając mocniej jej rękę. Dziewczyna spojrzała na ich splecione dłonie. Zdobyła się na uśmiech. 

 - Nie - odparła krótko - rozglądałam się za rodzicami. Twoi już są? 

 - Nie rozglądałem się jakoś bardzo intensywnie,ale chyba nie - wyszczerzył zęby w uśmiechu. Przez chwilę panowała między nimi przyjemna cisza, kiedy oboje patrzyli przed siebie. Chłopak odezwał się ponownie. 

 - To chyba moment,żeby się pożegnać, prawda? - Lily roześmiała się, zarzucają mu ręce na szyję. 

 - Tak, to ten moment - powiedziała. Pocałowała go, po czym wtuliła się do niego - Będę tęsknić,wiesz?-mruknęła cicho. Kiedy się od siebie odsunęli, okularnik uśmiechnął się do niej szeroko. Jak ona uwielbiała ten uśmiech. 

 - Myślisz,że dam Ci spokój? Jeśli chcesz,to nawet dzisiaj się u ciebie zjawię! - oznajmił, wypinając się dumnie. - Jestem pewny,że twoja mama mnie pokocha.

 Lily powstrzymała się przed pęknięcia śmiechem.

 -O tak, bez wątpienia. 

Potter jeszcze chwilę wymieniał powody, przez które mama dziewczyny będzie go uwielbiała. Potem zauważył swoich rodziców.

 -Do zobaczenia, przyszła pani Potter.  

Ostatni raz pocałował ją krótko na pożegnanie i radośnie do nich  podszedł.Mama Jamesa, wysoka blondynka, ubrana w obcisłe czarne spodnie, spoglądała na rudą z zaciekawieniem. Uściskała swojego syna i spojrzała z dumą w oczach na swojego męża( Lily tak wywnioskowała).Ojciec chłopaka był niemal identyczny jak on, jedynie oczy się różniły. Miał szare oczy, które także spoglądały z dumą na syna. Całą trójka po chwili zniknęła, teleportując się. 

Za dziewczyną rozległo się chrząknięcie, więc odwróciła się prędko. Lisabeth stała przed nią z założonymi rękami. Miała urocze rumieńce na twarzy, co strasznie zaciekawiło Lily. 

 - Co się stało,że masz takie rumieńce? -spytała, a jej brew powędrowała w górę. 

 Jej przyjaciółka zrobiła się jeszcze bardziej czerwona. Zdjęła okulary i wytarła szkiełka o białą bluzkę. 

  - A jak myślisz mądralo, kto jest w stanie doprowadzić mnie do takiego stanu? - choć w jej głosie było słychać zdenerwowanie, uśmiechnęła się. Dla Lily wszystko stało się jasne. 

 - Kochanie, nie dało się wcześniej..? - teatralnie przewróciła oczami. Blondynka nieźle się obruszyła. 

 - Rzucił mnie! Dla mnie to dalej jest trudne,ale zrozumiałam,że chyba dalej go kocham - przytuliła się mocno do przyjaciółki, a do jej oczu napłynęły łzy szczęścia. 

 - Jestem teraz taka szczęśliwa - szepnęła do ucha Lily - skończyłam szkołę, pogodziłam się z Syriuszem, mam najlepsze przyjaciółki na świecie i skończyłam Hogwart z dobrymi stopniami. Oby tak było zawsze. 

 Evans wiedziała,że to nie jest możliwe, ale nie chciała zniszczyć humoru Lisabeth. Pogłaskała ją po włosach i odsunęła, bojąc się,że sama się rozpłaczę. 

Historia Huncwotów-Bo życie to zabawaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz