Rozdział 26.

1K 116 8
                                    

Po zdarzeniu na błoniach, Mary biegła tak szybko,że aż sama się zdziwiła. Nigdy nie miała za dobrej kondycji, ale najwyraźniej strach który powoli mijał, wciąż dawał o sobie znać. Wcześniej przy schodach pożegnała się z Arlettą, która najwyraźniej nie była taka straszna.

Gdy znalazła się pod obrazem i powiedziała hasło, jednak rama nie rozchyliła się od razu.Gruba Dama popatrzyła na nią zdziwiona. 

 -Dziecko,coś ty robiła,że jesteś taka poobijana? 

 Mary nie chciała być nieuprzejma dla kobiety z obrazu, więc tylko wzruszyła ramionami z lekkim uśmiechem. 

 -Jestem straszną niezdarą i przewróciłam się na kamienie. 

Gruba Dama najwyraźniej nie  uwierzyła w tą wersję zdarzeń, ale wpuściła ją bez gderania. Gdy brunetka przeszła przez próg, odetchnęła z ulgą. Ten irytujący obraz zazwyczaj był strasznie ciekawski. Niestety, kiedy weszła do pokoju, wzrok niemal wszystkich gryfonów skierował się na nią. Patrzyli na nią, jakby chcieli powiedzieć: Skądś ty wyszła, z buszu czy jak? 

Nie bardzo wiedziała co powinna zrobić, więc stała sekundę z ogłupiałą miną, kiedy ktoś złapał ją za ramię i wyprowadził z pokoju. Kiedy byli już poza obrębem ciekawskich gapiów, a Gruba Dama ochrzaniła ich za zakłócanie jej spokoju w tak krótkim czasie, rozległ się lekko zdenerwowany głos: 

 -Gdzie byłaś?!- przed nią stał Remus, trzymając ją obiema rękami za ramiona i lekko niąpotrząsając.W jego oczach malowała się lekka panika.- Nie było Cię praktycznie cały dzień, odkąd skończyliśmy lekcje. Wiesz która jest godzina?- przerwał,żeby posłać jej zdenerwowane spojrzenie. Dziewczyna nigdy wcześniej nie widziała go w takim stanie.Patrzyła na niego, jakby właśnie zrobiła coś złego i miała ją czekać kara ze strony taty.-Jest prawie północ!Słyszysz? PÓŁNOC!- ostatnie zdanie niemal wykrzyczał. Mary nie chciała,żeby się pokłócili, więc pogładziła go po policzku. 

 -Remus, poczekaj. Zaraz Ci wszystko wytłumaczę.-popatrzyła na chłopaka, powodując,że jego wzrok momentalnie złagodniał. 

 -Tak, masz rację.Przepraszam.Nie powinienem się tak unosić.-wyglądał na zakłopotanego swoim zachowaniem. Brunetka potrząsnęła przecząco głową. 

 -Twoja reakcja była jak najbardziej normalna. Gdybyś ty zniknął, chyba bym umarła ze strachu.- roześmiała się cicho, a Lupin cmoknął ją w czoło, nachylając się, co było dość trudne przy ich wzroście. Mary spojrzała na niego z nutką rozbawienia.- Kurdupel ze mnie. 

 Remus popatrzył na nią z czułością. 

 -Ale za to jaki uroczy kurdupel.- brunetka złapała go za rękę i pociągnęła z powrotem w kierunku wieży Gryffindoru.- Wracamy?

 -Wolałabym tak. 

 Choć mieli nie daleko, szli wolno. W tym czasie Mary zdążyła opowiedzieć swojemu chłopakowi to, co się zdarzyło na błoniach. Gdy kończyła opowiadać, mimowolnie zacisnął pięść, zgniatając przy tym rękę dziewczyny. Gdy pisnęła cicho z bólu, natychmiast włączył mu się tryb opiekuńczości. 

 -Na Merlina, przepraszam!- ucałował ją w rękę, co tak ją rozczuliło,że zapomniała o bólu, który tak naprawdę nie był tak ogromny. 

 -Remus, przecież nic mi się nie stało! Nie jestem z cukru!- roześmiała się głośno, ale zaraz się uciszyła,przypominając sobie,że jest już po północy.Chłopak jednak nie uśmiechnął się. 

 -Mary, sytuacja nie jest śmieszna.- dziewczyna natychmiast przestała się śmiać.- Właśnie zostałaś zaatakowana przez bandę Ślizgonów...

 -Nie wszyscy byli ślizgonami.-wtrąciła, jednak Lupin machnął tylko ręką.

 -Nie ważne! Zostałaś zaatakowana przez jakiś sługusów Voldemorta-Mary mimowolnie wzdrygnęła się na dźwięk tego imienia.-To znaczy,że nie jesteś już w tej szkole bezpieczna. Tak samo jak Lily i reszta mugolaków.

 -Wiem Remus.- powiedziała cicho dziewczyna.Spojrzał na nią z troską. 

 -A tak nie powinno być. Nikt Cię nie będzie zastraszał. Dopóki ja jestem na tym świecie, nie mają prawa Cię tknąć. 

 Tym razem Mary nie wytrzymała i zalała się łzami. Rzuciła się w ramiona Remusa i wtuliła się do niego. 

 -Kocham Cię, wiesz? 

Poczuła,że Lupin drgnął nieznacznie. Po chwili jednak także ją objął. 

 -Ja ciebie też, Mer. 

Cześć! Przepraszam,że wczoraj nie było rozdziału. Za to dzisiaj pojawią się dwa, jeżeli będzie pięć komentarzy. Przepraszam,że tak romantycznie,ale nie mogłam się powstrzymać. Trzymajcie się ciepło i miłych świąt życzę! ;*



Historia Huncwotów-Bo życie to zabawaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz