Syriusz Black wkroczył luzackim krokiem do Wielkiej Sali. Jak zwykle wzbudził zachwyt większości dziewcząt w pomieszczeniu. Tu i ówdzie, rozlegały się nawet tęskne westchnienia, choć huncwot nie rozmawiał praktycznie z żadną pośród nich.Rozejrzał się dookoła, szukając jedynej dziewczyny, na której mu zależało. Gdy jej nie dostrzegł, wzruszył ramionami z rezygnacją,siadając obok Mary. Gdy padł na miejsce obok, podskoczyła lekko, patrząc na chłopaka ze zdziwieniem. Siedzący obok Peter i Remus uśmiechnęli się do niej.
-Mer spokojnie, to tylko nasz stary Syriusz.- odezwał się nieśmiało Peter. Dziewczyna roześmiała się, gdy wspomniany zatrząsł się ze zdenerwowania.
-Glizdek, jeśli chcesz dożyć jutrzejszego ranka, radzę Ci się przymknąć.- pulchny chłopak opuścił wzrok, wyraźnie zawstydzony. Mary i Remus posłali mu karcące spojrzenie niemal w tym samym momencie.
Black przewrócił oczami.
-No dobra, Glizdku, przepraszam.- chłopak podniósł wzrok, patrząc z podziękowaniem na parę.Nawet on doskonale wiedział,że Syriusz nigdy z własnej woli, nie przeprosił by nikogo. No chyba,że to była Lisabeth. Ale nawet o to było trudno.
Czwórka uczniów zajadała się śniadaniem, dyskutując o najnowszych newsach z życia czarodziei,kiedy do pomieszczenia wparował James, idąc żwawym krokiem w stronę przyjaciół, a za nim, zatopiona w lekturze Lisa.Na jej widok, serce przystojnego gryfona mimowolnie zabiło szybciej. Nie dał jednak nic po sobie po znać, wracając do śniadania.
Przybyły chłopak usiadł koło Syriusza, klepiąc go mocno w plecy, powodując zakrztuszenie się sokiem dyniowym,który właśnie popijał.
-Sorry stary.-przeprosił ze śmiechem, klepiąc go po raz kolejny w plecy.
-Nie ma problemu.- odpowiedział,szczerząc zęby w uśmiechu.
Ich dialog przerwał zachrypnięty głos blondynki:
-Remusie, podasz mi sok? Strasznie suszy mnie w gardle.
-Słychać.- odezwał się młody Black, zanim zdążył się powstrzymać. Zignorowała go. Po raz kolejny.
Lupin podał z lekkim uśmiechem na ustach, dzbanek z sokiem, patrząc razem z resztą przyjaciół, co robi Lisabeth. Nakładała na talerz jedzenie,ale go nie jadła. Widząc zdziwione spojrzenia, powiedziała krótko:
-Lily jest chora. Idę jej zanieść jedzenie.
Mary popatrzyła na nią, niczym surowa mama.
-A ty będziesz jadła?
Założyła ręce na biodra, przybierając groźną minę. Przyjaciółka jednak pokazała jej tylko język, uśmiechając się lekko.
-Nie jestem głodna.- wzruszyła ramionami, próbując zabrać się z prowiantem. Syriusz już się podnosił,żeby jej pomóc, ale drobna brunetka posłała mu spojrzenie, nakazujące się nie ruszać. Wzięła od niej połowę jedzenia, spoglądając z troskliwym błyskiem.
-Ale wczoraj nie byłaś też na kolacji.- przypomniała, a Lisa przewróciła oczami.
-Błagam Cię Mer, nie wszyscy muszą o tym wiedzieć. Po prostu nie jestem głodna, okej? Nie ma tematu. - powiedziała rozdrażniona, szybkim krokiem kierując się w stronę wyjścia. Mary posłała bezradne spojrzenie chłopcom, kierując się za przyjaciółką.
***
-Co jej się stało?- odezwał się zaniepokojony Remus, spoglądając na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stała ich przyjaciółka.
CZYTASZ
Historia Huncwotów-Bo życie to zabawa
FanfictionCześć! Cieszę się,że tu zajrzałeś/aś! :D To jest ff o Huncwotach i Jily. Będzie tu opisywana moja własna historia tych bohaterów! :D Zapraszam! ;) Ps. Okładka moja. Wiem,że okropna, no,ale, chciałam zrobić okładkę,więc tak jakoś wyszło XD