Rozdział 29.

1.2K 114 18
                                    

 Syriusz Black wkroczył luzackim krokiem do Wielkiej Sali. Jak zwykle wzbudził zachwyt większości dziewcząt w pomieszczeniu. Tu i ówdzie, rozlegały się nawet tęskne westchnienia, choć huncwot nie rozmawiał praktycznie z żadną pośród nich.Rozejrzał się dookoła, szukając jedynej dziewczyny, na której mu zależało. Gdy jej nie dostrzegł, wzruszył ramionami z rezygnacją,siadając obok Mary. Gdy padł na miejsce obok, podskoczyła lekko, patrząc na chłopaka ze zdziwieniem. Siedzący obok Peter i Remus uśmiechnęli się do niej. 

 -Mer spokojnie, to tylko nasz stary Syriusz.- odezwał się nieśmiało Peter. Dziewczyna roześmiała się, gdy wspomniany zatrząsł się ze zdenerwowania. 

 -Glizdek, jeśli chcesz dożyć jutrzejszego ranka, radzę Ci się przymknąć.- pulchny chłopak opuścił wzrok, wyraźnie zawstydzony. Mary i Remus posłali mu karcące spojrzenie niemal w tym samym momencie. 

Black przewrócił oczami. 

 -No dobra, Glizdku, przepraszam.- chłopak podniósł wzrok, patrząc z podziękowaniem na parę.Nawet on doskonale wiedział,że Syriusz nigdy z własnej woli, nie przeprosił by nikogo. No chyba,że to była Lisabeth. Ale nawet o to było trudno. 

Czwórka uczniów zajadała się śniadaniem, dyskutując o najnowszych newsach z życia czarodziei,kiedy do pomieszczenia wparował James, idąc żwawym krokiem w stronę przyjaciół, a za nim, zatopiona w lekturze Lisa.Na jej widok, serce przystojnego gryfona mimowolnie zabiło szybciej. Nie dał jednak nic po sobie po znać, wracając do śniadania. 

Przybyły chłopak usiadł koło Syriusza, klepiąc go mocno w plecy, powodując zakrztuszenie się sokiem dyniowym,który właśnie popijał. 

 -Sorry stary.-przeprosił ze śmiechem, klepiąc go po raz kolejny w plecy. 

 -Nie ma problemu.- odpowiedział,szczerząc zęby w uśmiechu. 

 Ich dialog przerwał zachrypnięty głos blondynki: 

-Remusie, podasz mi sok? Strasznie suszy mnie w gardle.  

 -Słychać.- odezwał się młody Black, zanim zdążył się powstrzymać. Zignorowała go. Po raz kolejny. 

Lupin podał z lekkim uśmiechem na ustach, dzbanek z sokiem, patrząc razem z resztą przyjaciół, co robi Lisabeth. Nakładała na talerz jedzenie,ale go nie jadła. Widząc zdziwione spojrzenia, powiedziała krótko:

 -Lily jest chora. Idę jej zanieść jedzenie. 

Mary popatrzyła na nią, niczym surowa mama. 

 -A ty będziesz jadła? 

Założyła ręce na biodra, przybierając groźną minę. Przyjaciółka jednak pokazała jej tylko język, uśmiechając się lekko. 

 -Nie jestem głodna.- wzruszyła ramionami, próbując zabrać się z prowiantem. Syriusz już się podnosił,żeby jej pomóc, ale drobna brunetka posłała mu spojrzenie, nakazujące się nie ruszać. Wzięła od niej połowę jedzenia, spoglądając z troskliwym błyskiem. 

 -Ale wczoraj nie byłaś też na kolacji.- przypomniała, a Lisa przewróciła oczami. 

 -Błagam Cię Mer, nie wszyscy muszą o tym wiedzieć. Po prostu nie jestem głodna, okej? Nie ma tematu. - powiedziała rozdrażniona, szybkim krokiem kierując się w stronę wyjścia. Mary posłała bezradne spojrzenie chłopcom, kierując się za przyjaciółką. 

***

-Co jej się stało?- odezwał się zaniepokojony Remus, spoglądając na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stała ich przyjaciółka. 

Historia Huncwotów-Bo życie to zabawaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz