Rozdział 14.

1.9K 178 10
                                    

Przez całą drogę do gabinetu śmialiśmy się, a Rogacz jak zwykle głupkował. Kiedy w oddali usłyszał muzykę, pociągnął Lisę w wir tańca, gibiąc się z nią nie do rytmu. Patrzyłam na nich, wesołych i beztroskich, myśląc jakie miałam szczęście. Naprawdę mi było żal przerywać ich wygłupów no,ale przyjęcie czekało. Wpakowałam się więc pomiędzy nich, łapiąc obu za ramię. Sama jednak zaczęłam nucić jakąś wesołą melodię. Gdy dotarliśmy pod drzwi gabinetu podaliśmy zaproszenia, a Filch wpuścił nas niechętnie, obrzucając okularnika nienawistnym spojrzeniem, na co on uśmiechnął się złośliwie. Kiedy weszliśmy do gabinetu szepnęłam do niego:

-Dzisiaj żadnych wygłupów, jasne?- upewniłam się, a on chwilę się ociągał, ale po chwili uśmiechnął się chytrze.

-Czyli zakup łajnobomb poszedł na marne...-walnęłam go w ramię i zawołałam,śmiejąc się:

-Potter, ja Ci dam łajn..-nie dokończyłam, bo za nami usłyszałam wesoły głos:

-Hej, dziewczyny! Lisa,Lily!- naszym oczom ukazała się olśniewająca Sanny. Chyba szybko zapomniała o tym,że wczoraj rzuciłam na nią zaklęcie nadmiernego trądzika, a Lis dała jej z liścia. Urody nie można było jej odmówić. Wysoka blondynka, o szarych oczach, zgrabnych nogach i ładnej twarzy. Bardzo zdziwiłam się na jej widok i nie ucieszyłam się, bo miałam do niej ogromny uraz, po tym co powiedziała Mary. Nazywając ją szlamą, tak samo sądzi o mnie. Z moich rozmyślań wyrwał mnie zszokowany głos przyjaciółki:

-Sanny, co ty tutaj robisz?!- w jej głosie nie było zaskoczenia, coś w rodzaju pogardy. Dziewczyna jednak nie zwróciła na to uwagi, zaszczebiotała tylko rzęsami.

-Zostałam zaproszona jako osoba towarzysząca!- zawołała uradowana, a ja wymieniłam spojrzenia z Lisą. Potter przyglądał się tej rozmowie z średnim zainteresowaniem.

-Przez?- powiedziałam zniecierpliwiona, bo Sanny nie bardzo się paliła,żeby sama nam to oznajmić.

-Och,już go zawołam! Poczekajcie chwilę!- kiedy tylko się obróciła, szepnęłam zdenerwowanym tonem: ,,Zwiewamy!", i gdy już mieliśmy cichaczem przemknąć wśród gości, dobiegł nas znajomy głos:

-Dziewczyny!Poczekajcie!- odwróciłyśmy się, a przed nami stała Sanny, trzymając za rękę Patricka. Kopara mi opadła. Chłopak puścił jej rękę i podszedł się do nas uściskać. Kiedy mnie obejmował, zza jego pleców zauważyłam.że blondynka mruga do Pottera i uśmiecha się uwodzicielsko. O nie! Nie będzie zarywała do mojego chłopaka! To znaczy... Do przyszłego chłopaka. Zresztą, przecież ona była z Patrickiem! Więc kiedy uwolniłam się z objęć przyjaciela, złapałam Rogacza pod ramię i uśmiechnęłam się do niego szeroko:

-To jak, idziemy tańczyć?- chłopak pokiwał głową z entuzjazmem, i już po chwili staliśmy na parkiecie. Wcześniej dałam znać Lisie, że idzie, a ona zacisnęła kciuki z uśmiechem i zniknęła przy stoliku z jedzeniem. No tak... Czasami się zastanawiam czy ona nie jest damską odmianą Petera. Tylko,że ona była szczupła.. Nie obraź się Peter! Tańczyliśmy do rytmu, robiąc jakieś dziwne obroty, łapanki, czy jakieś inne głupoty. Gdy schodziliśmy z parkietu, mój partner był trochę pijany, bo gdy robiliśmy przerwy od tańca, napił się kilku kieliszków ognistej. W końcu mógł sobie na to pozwolić,oboje byliśmy już pełnoletni. Gdy byłam w połowie drogi do stolika Lis, która siedziała sama, nie uśmiechając się, obejrzałam się za siebie, i ze zdziwieniem stwierdziłam,że Pottera nie ma za mną. Tańczył z Sanny! I.. O nie! Tańczył z nią przytulańca! Wpadłam w furię, ale nie dałam tego po sobie poznać. Rozejrzałam się za Patrickiem, żeby sprawdzić jak na to reaguje, ale on stał w kącie i całował się z jakąś dziewczyną. Boże, co się na tym świecie dzieje?! Już miałam tam podejść i odciągnąć jakoś chłopaka, kiedy usłyszałam za sobą zszokowany głos Lisy:

Historia Huncwotów-Bo życie to zabawaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz