,,Lord, forgive me for the things I've done,
I was never ment to hurt no one,
And I saw scars upon a brokenhearted lover,
Oh,
No, no, don't leave me alone lonely now,
If you love me how'd you never learn,
Oh,
Coloured crimson in my eyes,
One or two could free my mindThis is how it end,
I feel the chemicals burn in my bloodstream,
Fading out again,
I feel the chemicals burn in my bloodstream,
So tell me when it kicks in?
Well, tell me when it kicks in.
Tell me when it kicks in!?
Now? It kicks in?"[od autorki: Na dole tłumaczenie dla nieznających angielskiego]*
-Ida? Ida, wysiadamy...-z muzycznego transu wybudziła mnie Zolla. Wyjęłam białe słuchawki z uszu i schowałam do kieszeni.
Uwielbiałam jej słuchać, mimo że sama byłam fatalnym śpiewakiem. Naprawdę.
Wyszliśmy z autobusu, do domu Piotrka zostało jakieś 200 metrów. Szliśmy w ciszy, wlepiając wzrok w szarą kostkę chodnika.
To była cisza, ta niezręczna cisza. Nikt nie odważył się odezwać aż po sam dom Piotrka.Chłopak przepuścił nas w drzwiach, jak prawdziwy dżentelmen. Ściągnęłam z siebie moją ulubioną kurtkę, w odcieniu wyblakłej zieleni.
Zima tego roku nie była szczególnie zimna, ale nie można też było uznać ją za ciepłą. Ot, zwykła Polska pogoda...
Zostałam teraz w samym czarnym swetrze i szarych dżinsach. Dostałam je na urodziny od mamy, 5 lat temu. Pamiętam, były mi za duże o dobre dwa rozmiary. Ale teraz są idealne.
I przypominają mi, że choć mojej mamy już tu nie ma, nadal mnie kocha. Cały czas nade mną czuwa. Bo ci, których naprawdę kochamy, nie umierają nigdy.
Poszłam do salonu i walnęłam się na kanapę. Teraz czeka mnie TA rozmowa z Piotrkiem i Zochą. Westchnęłam.
Po chwili przysiadła się do mnie Zośka i Piotrek, wręczając mi kubek. Gorąca czekolada...Mmmm, uwielbiam ją. Zośka wie, jak ją uwielbiam i chciała choć trochę poprawić mi humor. Zawsze mogę na niej polegać.
Dobrze mieć takiego kogoś u boku. Kogoś, na kim zawsze możesz polegać, kto będzie przy tobie na dobre i na złe. Kto nigdy cię nie opuści.
Tymczasem ta dwójka patrzyła na mnie wyczekująco. Oh. Będę musiała opowiedzieć wszystko od początku.
-Dobrze. Opowiem wszystko od początku, bo Piotrek nie wie nic, a uważam, że powinien wiedzieć z kim mieszka pod jednym dachem, tym bardziej, że zna Igora.- westchnęłam.- Kiedyś Igor był moim najlepszym przyjacielem. Spotykaliśmy się codziennie, od przedszkola. Myślałam, że łączy nas coś niezwykłego, że będzie już tak na zawsze. Zakochałam się w nim. Był moją pierwszą miłością.
Zaczęłam płakać. Znowu wszystko wróciło, tak jak w galerii. Ale muszę to z siebie wydusić, podobno wtedy jest lżej.
-Pewnego dnia...po prostu...po prostu powiedział mi, że wyjeżdża. I to jutro. Rozumiesz, powiedział mi dzień przed wyjazdem, chociaż wiedział od pół roku! Ja mówiłam mu o wszystkim...myślałam, że on też...ale się myliłam.
Zośka przytuliła mnie widząc, że łkam. Pomogło.
-Chcieliśmy uciec. Uciec z domu. I zrobiliśmy to.
Akurat wtedy jego rodzice robili pożegnalną kolację z moimi...Boże, nie...Jak...-zrobiłam tu przerwę, musiał się pozbierać.Po chwili znowu zaczęłam:
-Też tam wtedy byliśmy. Szykowaliśmy się do...do podróży. Mieliśmy uciec przed...przed siebie, nie wiedzieliśmy gdzie. Byle razem...to było takie głupie.
Igor...Igor chciał się zemścić na jego rodzicach...mówiłam mu, żeby tego nie robił...ale...ale on nie słuchał. Pomajstrował przy kuchence, mówił...mówił, że ponacinał trochę przewody, że...że tylko podtrują się trochę gazem...ja tego nie chciałam, nie chciałam, rozumiesz?!-Uciekliśmy. Z Igorem. Nasi rodzice zostali. I...i ta kuchenka...ten gaz...wybuchło. Spłonęli żywcem.
-Boże, Ami nie wiedziałem, naprawdę Ci współczuje...- wyszeptał Piotrek.
-Nie. Nie musisz. To jego wina, tylko on jest temu winien. To już było, nie warto rozdrapywać starych ran. Ale ja byłam wtedy głupia...
-Dobrze, zostawmy już to. A...a co było dzisiaj?- spytała Zosia. Widać, że była strasznie ciekawa, ale nie chciała naciskać.
-Spotkałam go w Stradivariusie, z jakąś dziewczyną...
-Julia.- wtrącił Piotrek.
-A więc z Julią. Tylko na siebie spojrzaliśmy. Rozpłakałam się i uciekłam...
----
*Ed Sheeran- Bloodstream
Panie, wybacz mi to co uczyniłem,
Nigdy nie chciałem nikogo skrzywdzić,
Widziałem blizny na ukochanej ze złamanym sercem,
Oh,
Nie, nie, nie zostawiaj mnie teraz samego,
Jeśli kochasz mnie tak, jak nigdy nie nauczysz się kochać,
Oh,
Moje oczy mają barwę karmazynu
Jedna lub dwie mogą uwolnić moje myśli.Tak to się kończy,
Czuję jak chemikalia płoną w moim krwiobiegu,
Znowu odlatuję,
Czuję jak chemikalia płoną mi w moim krwiobiegu.
Więc powiesz mi, gdy zaczną działać?
Ale powiedz mi, gdy zaczną działać?!
Więc powiedz mi gdy zaczną działać.
Już? Zaczęły?
CZYTASZ
Stradivarius | Ajgor Ignacy (✔)
FanfictionMoże ona umie kochać cię dobrze, ale ja kochałabym cię lepiej. *w trakcie poprawiania, potem napisze dalej, poprawione rozdziały zaznaczone gwiazdką* **dobra miałam to kiedys poprawić, ale chyba mi się na to nie zbiera, także przepraszam za ten shit...