#10*

658 64 13
                                    

-A ty co, nie pijesz?- zdziwiła się Zocha, kiedy zauważyła, że nadal stoję tam gdzie stałam i wlepiam wzrok w jeden punkt. Nie odpowiedziałam.

-Co ci jest?- dziewczyna obejrzała się i zobaczyła, dlaczego tak się zdziwiłam.

-Nie...nie...-zrobiłam dwa małe kroki w tył, ale wpadłam na szafkę, która uniemożliwiła mi dalsze cofanie.

-Ida, spokojnie, nie patrz na niego, patrz ile w tym domu jest ludzi.- próbowała złagodzić sytuację Zollka. Bezskutecznie.

-Chodźmy stąd. Wyjdźmy. Teraz, już.- powiedziałam drżącym głosem.

-Ida...pamiętasz naszą rozmowę?- brunetka ciągła dalej. Nie rozumie kurna, że chcę stąd wyjść?

-Natychmiast.- upierałam się przy swoim.

-Nie. Ja zostaję. Po prostu go ignoruj. Musisz zapomnieć, ten idiota nie zrujnuje ci życia. Nie zepsuje go, a zwłaszcza tej imprezy.

-Tak. Masz rację. Tak. Ten skurwiel nie będzie mi życia układał.- chwyciłam butelkę wódki i zaczęłam pić z gwinta. Hugo z trzeźwością, kiedyś muszę się napić...

,,Nie, Ami, nie..." powtarzał głos w mojej głowie. Tak, kurka, tak. Odgłos śmiechu Zosii jeszcze umacniał moją decyzję.

-Będę dziś taka wesolutka... Najebię się w trzy dupy...- zaczęłam sobie podśpiewywać pod nosem.

-Chodź.- Zosia pociągnęła mnie w stronę kanapy. Nawet nie przejęła się tym, że tak po prostu chwyciłam za wódkę.Taka z niej przyjaciółka.

Usiadłam na kanapie, między jakimiś innymi dziewczynami. Zosia zajęła się rozmową z nimi, ale moje myśli skupione były na jednej osobie. Stał w kącie o rozmawiał chyba ze swoimi kolegami. Miał na sobie zwykłą biała bluzkę i czarne spodnie, ale wyglądał niesamowicie. Co ja mówię? Wyglądał po prostu...inaczej niż reszta, wyróżniał się.
Włosy zaczesał na żel, widziałam to nawet z większej odległości.
Co chwilę śmiał się z czegoś, wtedy na jego usta wkradał się uśmiech, którego tak dawno nie widziałam.
W ręku trzymał czerwony kubek, taki sam jaki widzieliśmy w kuchni, prawdopodobnie z alkoholem.

Popiłam trochę z butelki, którą cały czas trzymałam w ręce. Wow, wypiłam już jedną czwartą butelki, szybka jestem. Ale nadal nie czułam efektów. Jedynie lekki ból głowy. To za mało, to za mało. Potrzebuję czegoś więcej na dzisiejszą noc, na jego towarzystwo.

Wstałam z kanapy. Raz się kurwa żyje. Szukałam w towarzystwie tego całego Karola, jest gospodarzem, napewno coś ma. W końcu znalazłam go tańczącego z jakąś blondynką.

-Karol.- odciągnęłam go od niej, na co ta sunia posłała mi złowieszcze spojrzenie.-Karol.

-Ta?- chłopak był naćpany w hugo. To nawet lepiej.

-Masz dragi?- nie wierzę, że o to pytam. Całe lata szkolnej edukacji, że narkotyki to zło na marne. Na twarzy Karola momentalnie pojawił się uśmiech.

-Za mną.- wykonałam jego polecenie. Zaprowadził mnie do kuchni. Wyjął z jakiejś szafki małe foliowe pudełeczko z mnóstwem kolorowych pastylek.

-Masz. Efekt gwarantowany.- uśmiechnął się i wręczył mi tabletki, po czym po prostu sobie poszedł. Przez chwilę się zastanawiałam. A co jeśli to niebezpieczne? A jak nie skończy się dobrze?

Raz się żyje! Wrzuciłam dwie tabletki do buzi, czerwoną i niebieską, popiłam wódką. Wróciłam na kanapę, gdzie Zośka i jej nowe przyjaciółeczki śmiały się w najlepsze.

Zaczynają działać. ,,Czuję, jak chemikalia płoną w moim krwiobiegu. Odlatuję znów."

-Kto chętny do gry w butelkę!- wydarł się nagle jakiś ciemnowłosy typek.

Zosia pociągnęła mnie znowu za rękę, a ja nie miałam sił odmawiać. Bez pomocy alkoholu i tych kolorowych pastylek w życiu bym nie zagrała. Ale teraz to co innego.

Usiadłam w kole. Grało jeszcze jakieś dziesięć osób; myślałam, że będzie więcej.

-Ja zaczynam.- powiedział szatyn, który zorganizował grę. Zakręcił butelką. Wypadła na jakąś brunetkę w limonkowo-zielonej sukience.

-Ja też gram.- ten głos zmroził mi krew w żyłach. Igor. Nawet pod wpływem tych używek, których dzisiaj zażyłam, lekko się spięłam.

Raz się żyje.

Stradivarius | Ajgor Ignacy (✔)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz